piątek, 23 listopada 2012

.

Witam was wszystkich. 
Ten blog, cóż, była moim drugim i jak niektórzy sądzą najlepszym, możliwe. Lecz istnieje pewna przeszkoda, która ciąży mi od dłuższego czasu. Nie potrafię nic napisać na tego bloga. Starałam się, żeby to jednokrotnie, lecz za każdym razem wychodził rozdział niczym odcinek ' Mody na Sukces', a chyba każdy z was wie, jaki ten serial jest oklepany i ogólnie do dupy. Więc po zastanowieniu się, która trwało dość długo muszę stwierdzić, że zawieszam tego bloga ( znów ) i wrócę na niego dopiero, kiedy wymyślę dalszą, mniej oklepaną część tej historii. W każdym bądź razie dziękuję, że byliście i mam skrytą nadzieję, że jeszcze będziecie.
Wasza Nathalie. xx.

czwartek, 15 listopada 2012

Rozdział 30.

Louis z Megan oraz Patricią tak się zagadali, że zostali przekonani przez przyjaciół, aby zostali u nich. W sumie to pokój Lou nadal był tylko jego, lecz przyzwyczaił się do mieszkania ze swoją dziewczyną. Patricia została ulokowana w jednym z pokoi gościnnych znajdujących się na parterze, ale za nim każdy udał się do spania spędzili czas w salonie co rusz poruszając temat miłości, zauroczenia czy zakochania.

Coś mnie do Ciebie ciągnie, tylko co takiego?

Niall po tym jak wszedł wtedy na górę, nie zszedł już na dół, by z nimi posiedzieć. Znów zaszył się w pokoju, a Patti szczerze martwiła się jego zachowaniem. Coś go dręczyło, a ona chciała się dowiedzieć, co to takiego oraz jak temu zapobiec. Dlatego przez większość wieczoru spędziła 'myśląc o niebieskich migdałach' mających na imię Niall i postanowiła, że porozmawia z chłopakiem jutro. Zanim jednak to nastąpi musi się pomęczyć z pytaniami Tomlinson'a oraz Styles'a.
- Ale powiedz mi, Patricio, czy Horanek nie jest przystojny? - spytał Louis poruszając brwiami.
- No jest, no i co z tego. - mówiła to bez większego entuzjazmu, a w głębi serca musiała przyznać mu cholerną rację, bez takiej obojętności jaką fundowała chłopakom.
- Dobra, jest przystojny - Harry zaczął wyliczać na palcach - potrafi grać na gitarze czym też sobie zapunktował; zabawny też jest; wiecznie głodny, ale to akurat jest pozytywem, dziewczyny mówią, że jest wtedy słodki; wspominałaś co jeszcze, że...
- Wyhamuj ten kombajn Styles, wyhamuj. - Megan objęła siostrę ramieniem - Próbujesz jej wmówić, że...
- A może dacie mi coś powiedzieć? - wtrąciła Patricia, a reszta w końcu dała jej dojść do głosu. - Dzięki - odchrząknęła - To, że interesuje się jego osobą i martwi mnie jego zachowanie, nie znaczy, że ślinię się na jego widok, pacany.
Podniosła się z miejsca i opuściła salon mamrocząc pod nosem o bardzo niskiej inteligencji chłopaków.
- Jak nic jest w nim zakochana. - Malik był bardzo pewny siebie jeśli chodzi o tą sprawę.
- Znawca się znalazł. - mruknęła cicho Perrie.
- Masz jakieś zastrzeżenia, koleżanko? - spytał.
- Ależ nie - podniosła ręce w geście obronnym, a po całym salonie rozprzestrzenił się śmiech całej zgrai.

Liam z Danielle leżeli wtuleni w swoje ciała, gotowi do snu.
- Wiesz - zaczęła cicho Dan - mi się naprawdę wydaje, że oni nie są sobie obojętni.
- Wiem - przytaknął. - Znam Niall'a nie od dziś i chyba rozpoznaje jakie uczucia nim władają, prawda?
- Nie kwestionuję tego, kochanie.
Zaczęło się raptownie cicho śmiać.
- Co cię tak bawi? - spytał zdziwiony.
- Zauważyłeś, że w ostatnim czasie każdy z zespołu się związał. - podniosłą się na łokciach - Louis z Megan są niesamowicie szczęśliwi razem, tak samo pięknie wyglądają. Harry z Dominicą są cudowni jak na nich patrzę, a Styles to szczęściarz, że Dominica zgodziła się tu przyjechać, wydaje się być genialną dziewczyną. Zayn jest zauroczony w Perrie co dziewczyna zawzięcie odwzajemnia, w przeciągu kilku dni, do kilku tygodni będę tworzyć parę idealną. Niall choć ukrywa swoje uczucie do Patrici to i tak długo tego robić nie będzie, bo ono przezwycięży nawet jego nieśmiałość. A my? - przytuliła się do jego nagiej klatki piersiowej - My zdobyliśmy kolejny level, kocie.
Ucałował ją czule w czoło, które odrobinę przysłaniały niezwiązane loki.
- Kocham Cię, Dani.
- Kocham Cię, Liaś - pocałowała go w policzek - Bardziej. - zastrzegła i oboje cicho się zaśmiali.
Związek idealny. 



Niall znów odpuścił sobie śniadanie. Dlaczego? Był głodny, to fakt i to cholernie, ale nie chciał patrzeć na Patricię w innym towarzystwie, a w szczególności pomiędzy chłopakami. To co z tego, że każdy był praktycznie zajęty, lecz jego i tak brała kurwica jak była zajęta kimś innym niż dziewczynami. Zazdrość na podstawie nie istniejącego związku? To tylko u zdesperowanego Horana. Cóż to zauroczenie potrafi zrobić z człowiekiem! 
Blondyn zeszedł dopiero na dół jak usłyszał, że Harry żegna Tomlison'a. Był pewny, że nie zostanie na dole dziewczyny. Jakie było jego zaskoczenie, kiedy wszedł do kuchni, a przy stole siedziała ona, patrząc tępo w blat i popijając sok w wysokiej szklance.
- Cześć. - wychrypiał. Chyba się załatwił tym bezczynnym siedzeniem na tarasie, gdzie go chyba przewiało.
- Nie zszedłeś na śniadanie. - powiedziała patrząc na niego uważnie.
- Nie wiedziałem, że tu jeszcze będziesz. - zmienił temat rozmowy.
- Wybacz - podniosła się z miejsca i wyszła z kuchni. Nie będzie mu się przecież narzucać swoim towarzystwem. - Cześć. - powiedziała jeszcze i wyszła z domu. 
- Idiota, kurwa, idiota. - uderzył się otwartą dłonią w czoło i oparł plecami o blat. Zrypał sprawę i był tego świadomy.
- Co jest? - niespodziewanie do kuchni weszła Perrie. 
- Nic nie ma. - wyminął ją i wyszedł na taras, zostawiając ją w przejściu. - No kretyn.

Wyszła z domu. No co miała zrobić? Właśnie. Przemierzała ulicę i zastanawiała się nad zachowaniem Niall'a. Może przez ten czas jak był z nią, jak opłakiwała swoją beznadziejną sytuacje był przy niej tylko z litości, współczucia. Sama nie wie co ma o tym myśleć. Chyba czas najwyższy porozmawiać o tym wszystkim z siostrą i jej zwariowanym chłopakiem, na których w tej sytuacji może liczyć i chyba tylko i wyłącznie na nich. 

I tylko czekam na dzień, godzinę, minutę i sekundę kiedy znów schowam się w Twoich ramionach.



____________________
Coś nowego? Yep.  Coś co mi się podoba? Możliwe. 
Co o tym sądzicie? Piszcie. ; d 
Pozdrawiam, Nathalie. ; 3

sobota, 3 listopada 2012

Rozdział 29.

Przesiedział całą noc, nie zmrużył oka ani na chwilę. Miał plan, lecz bał się go wprowadzić w życie. Nie tyle co bał się o siebie, a o nią. O tą, która zamieszkała w jego głowie już chyba na stałe.
Przeczesał dłonią blond kosmyki włosów i kolejny raz już tego dnia lub nocy zszedł do kuchni by znów do swojego pokoju znieść termos, który był po brzegi wypełniony kofeiną. Potrzebował jej. Nie skończył jeszcze wszystkiego, co miał zrobić tej nocy. Ponownie zasiadł na łóżku w swoim pokoju i popijając parujący napój ujął w ręce gitarę, którą wczoraj tak delikatnie czyścił. Pociągnął za napięte strony instrumentu i oddał się muzyce. Przez noc ułożył zarówno tekst nowej piosenki jak i podkład gitarowy. Nie, to nie była jedna z tych piosenek, które usłyszy cały świat. Ta piosenka powstała tylko dla jednej osoby i mówi o wszystkich jego uczuciach, które rozsadzają jego klatkę piersiową, za każdym razem, gdy o tym pomyśli. Ból bezradności i radość miłości.

You’ll never love yourself half as much as I love you
You’ll never treat yourself right darlin'
But I want you to
If I let you know I'm here for you
Maybe you'll love yourself like I love you, oh


Niall po nieprzespanej nocy siedział w kuchni przy kubku parującej kawy, którą naprawdę rzadko pił. Zastanawiał się na tym wszystkim co on właściwie robi. Oprócz tego, że jest w jednym z najsławniejszych zespołów Wielkiej Brytanii nie osiągnął niczego. Nie był szczególnie wybitny w szkole, a przedmioty ścisłe utrudniały mu uczęszczanie do dobrej szkoły. W sporcie też nie była aż przesadnie dobry. Lubił nieraz pokopać sobie piłkę z kumplami z ulicy to tyle. Żadnej pierwszej miłości także nie przeżył i jakoś mu się do tego nie spieszyło. A słowa ' Bóg zostawił cię dla kogoś wyjątkowego ' ludzi mogli sobie wsadzić w dupę, bo on w nie, nie wierzył. Jeśli spotka kogoś, kogo pokocha zarówno mocno jak on tą osobę, to wtedy będzie to miłość, a nie pierdolenie o jakimś przeznaczeniu.
Ze zmęczenia oparł czoło o blat stołu, a ręce zwisały mu bezwładnie. W takiej pozycji zasnął.

- Niall, Niall! - Dominica starała się obudzić blondyna. - Wstawaj farbowany.
- No co? - podniósł głowę, a na jego twarzy idealnie obiła się tektura blatu stołu.
- Czemu śpisz w kuchni? Idź do siebie.
- Muszę się napić kawy i zaraz wychodzę.
- Dopóki się nie wyśpisz, nigdzie nie wychodzisz i to powie ci każda dziewczyna w tym domu, nawet Styles mnie poprze.
- Pantoflarz. - mruknął pod nosem. Nalał sobie dużą ilość kawy do termosu i poszedł do siebie. Sen przyszedł szybko, a uczestniczyła w nim ta wyjątkowa osoba, więc był przyjemny i długi. 

Zayn z Perrie siedział w salonie z walizką przy sofie. Dziewczyna dzisiaj wraca do siebie z racji tego, że z dziewczynami znów zaczyna śpiewać.
- O której jedziecie? - spytał Liam.
- Za jakąś godzinę, bo musi być wcześniej.
- I znowu zrobi się u nas tak pusto jak dziewczyny wrócą do domu. - westchnął i usiadł na fotelu.
Ciszę przerwał krzyk Horana. 
- No wyjdź mi z tego cholernego pokoju i zostaw te pieprzone kartki! 
Następnie można było usłyszeć trzask drzwi i szybkie kroki na schodach. Na dół zbiegł Harry, a zaraz za nim zeszły dziewczyny.
- Co ty też mu znowu zrobił? - Liam podszedł do Danielle i ucałował jej czoło.
- Nic. Chciałem wziąć tylko kartkę, bo mi była potrzebna o on do mnie na japą. 
Harry tłumacząc tak wymachiwał rękami jakby opowiadał coś naprawdę przerażającego. 
- Co się z nim do cholery dzieje? - Zayn zastanawiał się nad zachowaniem kumpla, dopóki do domu nie wszedł Louis z dziewczyną i jej siostrą.
- Cześć wam. - ściągnęli obuwie. - Ale pada, brr. 
Dziewczyny weszły do salonu pocierając ramiona dłońmi.
- Zaraz wam coś przyniosę, zaczekajcie.
Gdy Dominica poszła po coś do ubrania, trójka przybyłych rozsiadała się w salonie razem z resztą. Było ciasno, ale się pomieścili.

Niall obudził się po godzinie szesnastej. Wziął szybki prysznic i przebrał w spodnie dresowe i białą koszulkę. Czapkę z daszkiem ubrał daszkiem do tyłu, a pod pachę wziął gitarę. Wszedł na schody i usłyszał śmiechy dziewięciu osób, w tym jej. Serce załomotało mu jak młot pneumatyczny w użyciu. Klatka piersiowa była prawie rozrywana przez tak szybkie i mocne bicie jego serca. Wziął głęboki oddech i zszedł ze schodów.
- Cześć. - powiedział tylko tyle.
Przeszedł przez salon wymijając kolejne osoby. Tuż przed drzwiami prowadzącymi na taras zatrzymała go Patricia i jego serce też stanęło czując jej dotyk na ramieniu.
- Nie posiedzisz z nami? - spytała, a on mógł wiekami wsłuchiwać się w jej barwę głosu. 
- Przepraszam, ale nie. 
Wyminął ją i wyszedł na dwór, by usiąść na trasie i się na moment załamać. Wszyscy spojrzeli na blondyna, który siedział na ogrodowym krześle z gitarą na kolanach i głową spuszczoną w dół.
- Jego coś trapi, ludzie. - powiedział Louis. - Ktoś musi z nim o tym pogadać.
- Tylko problem leży tu, że on nikogo do siebie nie dopuszcza. 

Siedział na tym cholernie niewygodnym krześle ogrodowym i brzdąkał na gitarze. Już nie interesowały go śmiechy dochodzące zza ściany. Śmiechy nie, ale dla niego jej głos przebijał się przez wszystko. Właśnie grali w butelkę, na którą on też był zaproszony, lecz dał sobie spokój z tą grą.
- Prawda. - butelka trafiła na Patricię, on wstrzymał oddech.
- Powiedz mi - Louis się zamyślił - powiedz mi jakich lubisz facetów, ale tylko wygląd.
- Facetów... Boże Louis. - na moment zapadła cisza. - Dobra. Ogólnie preferuję blondynów; jasne oczy; może mieć dołek w policzku lecz nie wymagam go, aż tak bardzo; chłopcy w aparatach na zęby są też słodcy; a jeśli chodzi o posturę ciała to nie mam jakiś wymagań, niech będzie taki jak chce być, jak się zakocham to i tak wezmę go takiego, a nie będę go zmieniać. 
- Mam chyba dla ciebie kandydata. - zaśmiał się Harry - właśnie siedzi na tarasie. 
Niall spojrzał ukradkiem na Patti, a ona się rumieniła. Kurwa, ona się rumieni. 
Siedział jeszcze chwilę na tarasie, ale chłód zaczął odrobinę mu doskwierać. Wszedł do domu, a Harry z Zayn'em zaczęli coś do niego krzyczeć.
- Niall, Niall! 
- Co? - powoli odwrócił się do nich trzymając gitarę w lewej ręce. 
- Patricia ma do wykonania zadanie i pomożesz jej w tym.
- Ta i co? - udawał nie zainteresowanego, a tak naprawdę cieszył się cholernie.
- Patricia pozwól no tu. - Zayn woła ją ruchem ręki, a Niall po chwili czuje jej usta na policzku, niebezpiecznie blisko ust.
- Przepraszam. - wyszeptała, gdy się odsunęła. - Gramy i głupio mi było nie wykonać.
Nachylił się nad nią i także musnął ustami jej policzek. 
- Teraz jesteśmy kwita - mruknął tuż przy jej uchu i wyszedł.
Patricia odwróciła się do reszty i nie wiedziała co powiedzieć.
- Teraz już wiemy dlaczego Niall się tak zachowywał. - Danielle była najwidoczniej z tego zadowolona.
- Zakochał się w tobie, Mała! - Harry krzyknął tak, że pewnie Niall też to usłyszał.
- Przestańcie. - wyszeptała czując jak się rumieni.
- I widać, że to nie tylko zakochanie w jedną stronę. - Megan uśmiechnęła się do siostry.


I’m in love with you and all your little things 



_____________________
No to rozwijamy akcje z Niallerkiem. <3 
Słodki blondyn w szponach zakochania, uhuhu. ;d 
Nie będę przedłużała notki, więc tak :
BARDZO WAS PROSZĘ O OPINIĘ I DO NASTĘPNEGO. ; 3 

sobota, 27 października 2012

Rozdział 28.

Dominicę obudziło łaskotanie w policzek. Odwróciła głowę w drugą stronę, a łaskotanie nadal nie ustawało. Otworzyła leniwie oczy i ujrzała uśmiechniętego Harolda.
- Cześć. - wymruczała.
- Dzień dobry. - odpowiedział uśmiechając się szczerze. - Jak się spało?
- Wierciłeś się na łóżku chyba do trzeciej, więc jako tako.
Harry zaśmiał się głośno.
- Przypominam ci, że to ty ostatniej nocy prawie, że zrzuciłaś mnie z łóżka, KOCHANIE.
- Kochanie. - wypowiedziała z zamkniętymi oczyma, napawała się tym, że leży wraz z Harry'm w jego łóżku obściskując się, on mówi do niej ' kochanie ' . Właśnie teraz, po tym wszystkim czuła się tak ogromnie szczęśliwa. Jeśli dałoby radę latałaby dziesięć metrów nad ziemią byle by tylko pokazać jaka jest przy nim szczęśliwa.
- Wstajemy na śniadanie?
Czule odgarnął jej włosy z czoła i czekał na odpowiedź.
- Chyba powinniśmy.
Wstali z łóżka mając na sobie minimum. Nie czuli się skrępowani a Harry to już szczególnie. Dziewczyna na bieliznę nałożyła krótkie spodenki, będące pod ręką i koszulę Styles'a, która także pierwsze rzuciła jej się w oczy. Harry aż tak bardzo się nie fatygował. Na tyłek naciągnął tylko pierwsze lepsze spodenki, które okazały się Lou.
Wyszli na korytarz z pokoju chłopaka i zaciągnęli się zapachem dobiegającym z kuchni. Jajecznica, która najprawdopodobniej była przyrządzana przez Danielle, bo żaden chłopak nie był zdolny rano do tego aby coś zrobić.
Do kuchni weszli uśmiechnięci i nie mniej głodni. Przy stole zastali już Liam'a, który oglądaj coś zawzięcie w gazecie; Danielle stojącą przy blacie robiąc kawę, której zapach zaczął mieszać się z zapachem jajecznicy jeszcze bardziej zwiększając głód dwójki, która teraz weszła do kuchni.
- Cześć. - Dan uśmiechnęła się do nich i postawiła na stole dwa czyste talerze. - Chcecie jajecznicy?
- Ja nałożę. - Harry wyręczył narzeczoną Payne'a i po chwili wraz ze swoją dziewczyną jedli śniadanie.
- Jesteś nie normalny! - krzyk z piętra rozniósł się po całym domu, a później śmiechy - Puszczaj!
- Nawet o tym nie marz. - Zayn chyba bawił się doskonale. Po chwili pojawił się w drzwiach kuchni z blondynką przewieszoną przez ramię.
- Jesteś debilem, Malik.- wysyczała przez zęby Perrie. - Puszczaj mnie do cholery!
- Co serwujecie na śniadanie? - spytał jakby reszty jakby nie słyszał słów Perrie.
- Jajecznice, ale można zrobić w każdej chwili coś innego. - Danielle patrzyła na parę z uśmiechem. Wiedziała, że to dobry pomysł by przysłać tu blondynkę. W powietrzu można było wyczuć miłość i to nie tylko tą pomiędzy narzeczeństwem czy parą Styles'ów, ale i pomiędzy Mulatem i blondyneczką.
- Dzięki poradzę sobie. - odpowiedział Zayn i z dziewczyną przerzuconą przez ramię podszedł do mebli. Posadził na nich Perrie, a sam stanął przed nią. Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i patrzyła całkowicie w przeciwną stronę, niż ta w której on się znajdował.
- Nie obrażaj się, Blondi. - pocałował ją w policzek niebezpiecznie blisko ust i zabrał się za robienie kanapek. Niall, który właśnie wszedł do kuchni patrzył na to z zazdrością. Każdy powoli łączy się ze swoją miłością w parę. A on? On nie. Liam jest zaręczony. Louis z Megan zachowują się jak młode małżeństwo. Harry przywiózł z powrotem do Londynu Dominice, ale tym razem jako swoją druga połówkę. Nawet Malik pokazuje Edwards, że nie jest mu obojętna, a ona chociaż udaje, że ją te denerwuje jest tym faktem zadowolona tak samo jak on.
Ktoś musi być sam - pomyślał i usiadł przy stole, naprzeciwko Danielle.
- Nie jesz nic? - spytała siedząca obok niego Dominica.
- Nie jestem jakoś głodny. - mruknął i zaczął bawić się cukierniczką.
- Stało się coś? - pytanie padło z ust Dan.
- Po prostu nie jestem głodny, to tyle.
- Nialler. - o tak, dla Payne'a włączył się syndrom Daddy Direction.
- Nic mi nie jest! - wstał i wyszedł z kuchni biorąc tylko butelkę wody.
- Martwię się o niego. - powiedziała Perrie co zdziwiło Zayn'a. - Chyba jest zakochany, a co gorsza... bez wzajemności.

- Podasz mi dżem? - z zamyślenia wyrwał Patricię głos siostry.
- Jasne. - podała jej słoiczek, który stał obok jej talerzyka.
- Co ty taka zamyślona? - Louis posłał jej pełne ciekawości spojrzenie.
- Nie czuję się dziś za dobrze. - wymamrotała unikając jego spojrzenia.
- Połóż się, ja i tak zaraz idę do pracy. Muszę się tam w końcu pokazać. - Megan wstała od stołu i włożyła talerz do zlewu. - Louis później jedzie do chłopaków, więc będziesz miała spokój.
- Wolałabym jechać z Lou. - powiedziała. - Mogę?
- Jasne, ale to dopiero późnym popołudniem jak wszyscy będą do życia. - zaśmiał się i poklepał dziewczynę po ręce, którą trzymała na stole.
Zaraz po tym Megan wyszła z domu czule żegnając się z chłopakiem i machając Patrici, która siedziała przed telewizorem.
Wpatrzona w ekran oglądała teledyski najsławniejszych artystów. Nicki Minaj, Rihanna, Rita Ora, Ed Sheeran czy zespół chłopaków - One Direction. 
Gdy pojawił się tytuł ich piosenki czekała z niecierpliwością na teledysk. Dlaczego? Sama nie rozgryzła tego uczucia, ale po prostu chciała to zobaczyć, a może ich? Istnieje także możliwość, że jednego z nich. Louis przysiadł się do niej i również oglądał teledysk do piosenki ' More than this '. 
- Było świetnie. Każdy koncert to coś innego, a ten był jakiś wyjątkowy. - lecz gdy nie otrzymał żadnej odpowiedzi o siostry swojej dziewczyny spojrzał na nią. Wzrok miała skierowany tylko na Irlandczyka, który właśnie śpiewał. Czy coś się kroi? Czy zapomni o swoim byłym facecie-skurwysynie i otworzy się na innych mężczyzn?

Tuż przed piątą po południu Patricia siedziała z Tommo w samochodzie, który prowadził chłopak. Jechali do domu chłopaków, w którym miała okazję być tylko raz. Na wczorajszej kolacji, gdzie Liam oświadczył się swojej dziewczynie. Już od momentu zobaczenia ich wiedziała w ich spojrzeniach miłość i wcale nie zdziwiło ją to, że wczoraj wykonał tak bardzo ważny krok w ich związku. 
Louis wjechał na posiadłość chłopaków i oboje wysiedli z samochodu. Chłopak wcześniej uprzedził resztę, że wpadnie po południu, więc w domu powinni być wszyscy. 
- Jesteśmy! - Louis krzyczał już od wejścia. 
- My też! - Harry wychylił się zza Dominici, która siedziała na jego kolanach.
Zaraz do nich dołączyli także Patricia z Tomlnsonem. Przysiedli na brzegach kanapy. Oglądali film.
- A Nialler gdzie? - Loui przeczesał wzrokiem salon i nie znalazł w nim blondyna z paczką żelek w ręku.
- Siedzi w swoim pokoju od śniadania, którego nawiasem mówiąc też nie jadł. - powiedziała mu Danielle, która siedziała wtulona w Liam'a.
- Coś z nim nie tak? - Louis także martwił się o przyjaciela. 
- Sami tego nie wiemy. 
Dalej oglądali film w ciszy. Nikt jej nie przerwał do momentu kiedy ze schodów nie zbiegł Niall. W dłoni trzymał gitarę i widocznie był roztrzęsiony. Liam od razu wyszedł z salonu udając się do kuchni, w której był blondyn.
- Co się stało, Niall?
- Wszystko jest do dupy! - krzyknął wycierając starannie swoją ulubioną gitarę.
- Co masz na myśli? 
- Wszystko, kurwa, wszystko! - Irlandczyk rzadko przeklinał więc Li zaczął martwić się o niego jeszcze bardziej. - Daj mi święty spokój i wyjdź. 
- Niall.
- Wyjdź do cholery, robię coś! 
I Liam ustąpił. Wszystko to było dla niego dziwne. Ta cała sytuacja, która wydarzyła się przed chwilą była czymś spowodowana, a on nie wiedziała czym. Z miną, której nikt nie mógł rozszyfrować wrócił do salonu. Siedzieli w milczeniu, a Niall nadal siedział w kuchni delikatnie wycierając gitarę, na którą kapały zły: nienawiści, bezradności i czegoś jeszcze o czym nie chciał kompletnie myśleć. 

___________________
i co sądzicie? jak wam się podobają rozdziały po powrocie? 
chyba nie za bardzo, ale raczej o to nie dbam, tylko szkoda, że nie wyrażacie swoich opinii. szkoda. ;c 
zapraszam w między czasie także, na moje pozostałe blogi, na które dodaje nowe rozdziały.
1. from love to death.
2. Baby I'm addicted to you

Do następnego. ; *

wtorek, 23 października 2012

Rozdział 27.

Para zadowolona z pobytu w rodzinnym mieście Louisa, właśnie zaparkowała pod domem Megan. Wypoczęci, uśmiechnięci i zakochani roztaczali aurę miłości wokół siebie. Wysiedli z samochodu nie śpiesząc się do tego, aby wyciągnąć walizki z bagażnika. Megan otworzyła drzwi frontowe i oboje weszli do środka.
- Jesteśmy. - Louis krzyknął z korytarza, gdzie zdejmowali buty.
- W salonie! - odkrzyknął im Niall.
Megan ciągnąc Louisa za rękę wpadła do salonu od razu ściskając tam swojego pieska, który stęsknił się tak bardzo jak właścicielka za nim. Tuliła go do siebie, kiedy z piętra zeszła Patricia. Zaskoczona Megan zdjęła psa z kolan i podniosła się. Siostry stanęły przed sobą. Megan widząc łzy zbierające się w oczach młodszej siostry przytuliła ją do siebie, kiedy ta wybuchła spazmatycznym, głośnym szlochem. Chłopcy zostawili je same, tulące się do siebie. Teraz płakały już obie.
- Co się stało? - siedziały na kanapie nadal do siebie ciasno przytulone. Czerwone oczy Patricii jakoś nie uspokajały Megan.
- Pamiętasz mojego faceta ....
I tak przez następne dwie godziny siedziały, wylewały lawinę łez, wyzywały facetów-idiotów tego świata i zaręczały, że zawsze będą dla siebie i żadna nie zostawi tej drugiej w potrzebie. Zgodnie stwierdziły, że dopóki młodsza nie znajdzie sobie jakiegoś mieszkania, będzie teraz u Megan.

Tak jak się umówili, tak teraz siedzieli wszyscy w domu chłopaków. Dziewczyny urzędowały w kuchni z masą jedzenia. Nie jest jednak łatwo wykarmić tak pokaźną liczbę osób, jeszcze bardziej zważając na fakt, że jest wśród nich ktoś taki jak Nialler.
- Dzisiaj jest jakaś specjalna okazja, że wszyscy tak razem jemy? - spytała Dominica, która przekładała ciasto z blaszki na ogromny talerz.
- Liam'a naszła ochota na spędzenie razem czasu. - Megan postawiła na stole w kuchni, kolejny półmisek z jedzeniem. - Czasami każdy z nich tak ma. Normalne.
Zaledwie chwilę później zasiedli do stołu uginającego się pod jedzeniem i jedli rozmawiając. Śmiali się z żartów Louisa, z apetytu Nialla, a nawet z 'idealnych' włosów Zayna. Wszyscy toczyło się jak zazwyczaj.
Liama nie było przy stole już dobrych dziesięciu minut, kiedy każdy już zaczął zastanawiać się co tam takiego robi, zdenerwowany Payne wszedł ponownie do pomieszczenia, w którym się znajdowali.
- Możecie mnie przez moment posłuchać? - stanął niepewnie przy Danielle.
- Uhu, coś się kroi - Meg szepnęła Louis'owi na uchu i puściła oczko do Dan, równie zaskoczonej co cała reszta.
- Mów. - Danielle stanęła przy nim, kładąc mu rękę na ramieniu. Widocznie odetchnął z ulgą i ujął jej dłoń w swoje. Wszyscy siedzieli nadzwyczaj cicho i uważnie śledzili poczynania Liam'a.
- Danielle, jesteśmy ze sobą naprawdę długo, a ja od zawsze kocham Cię tak samo jak nie bardziej. - patrzył prosto w jej oczy, które z uczuciem patrzyły prosto na niego. - Czas spędzony z Tobą jest dla mnie wyjątkowy, idealny i niepowtarzalny. Każdą wolną chwilę chcę spędzać u Twojego boku i w żadnym wypadku Cię nie opuszczać. Pragnę ukazywać Ci codziennie jak wielka jest miłość do Ciebie i jak bardzo mi na Tobie zależy. Danielle, jesteś tą najważniejszą, najpiękniejszą, tą najdroższą i jedyną. To z Tobą mam nadzieję przeżyć te wszystkie dni mojego bytu na ziemi, to z Tobą chcę dzielić wszystko. To z Tobą pragnę się budzić rano i zasypiać wieczorem, to z Tobą chcę płakać, śmiać się i narzekać na wszystko; oglądać kolejny raz Toy Story, kiedy Ty masz już dość tej bajki, a jednak nadal ją ze mną oglądasz. To z Tobą chcę wiązać wszystko, dosłownie. Jesteś moją Danielle, moją miłością, moją obsesją, religią, wiarą, nadzieją - jesteś moim wszystkim, największym skarbem. Więc - uklęknął na kolano wyciągając z kieszeni małe pudełeczko. - zaszczycisz mnie tak bardzo i zostaniesz już ze mną na zawsze? Zostaniesz już ze mną na wieki jako panie Payne?
Popłakała się, roniąc wielkie łzy, łzy szczęścia uklęknęła przed nim wtulając się w jego ciało. Płakała mocząc jego koszulkę i całym ciałem do niego przylegając. Kochała go i tak samo jak on nie wyobrażała sobie bez niego życia. Łączyli się ze sobą idealnie, byli idealni. Byli wzorem.
Odsunęła się od niego minimalnie i patrząc w jego szczęśliwe i odrobinę załzawione oczy wypowiedziała tylko to, albo aż to : Kocham Cię, tak cholernie bardzo Cię kocham.
Przyjaciele wstając zaczęli głośno klaskać. Wszyscy cieszyli się szczęściem tych dwojga. Byli dla siebie jak rodzina, a ta rodzina teraz stawia poważne kroki.
Megan wtulona w swojego chłopaka także uroniła kilka łez szczęścia, słysząc tak szczere i prawdziwe wyznanie chłopaka.
Harry obejmował Dominicę, a patrzą na Liama i Danielle wyobrażał za jakiś czas w takiej samej sytuacji siebie z Dominicą.
Niall z Zayn'em cieszyli się z tak odważnego kroku Liama i życzyli mu jak najlepiej. Dziewczyny, Patricia i Perrie nie znając aż tak bardzo tej pary razem, także cieszyły się z takiego obrotu spraw. Dla nich wyglądali  idealnie.

- Kiedy zamierzacie się pobrać? - spytał Niall, jak już wszyscy siedzieli w salonie przy cieście i gorących napojach.
- Co tam ślub! - Loui machnął rękę. - Lepiej powiedzcie kiedy będą dzieci?!
Liam wraz z Danielle tylko zaśmiali się na te sugestie.
- Wiecie - zaczął Li - jeśli już mowa o ślubie, to ja bym wziął go nawet zaraz w tych spodniach czy nawet bez, ważne, że z nią.
Otulił ramieniem swoją - już - narzeczoną i ucałował jej skroń. Byli tacy słodcy razem.
- To jak, zbieramy się? - Zayn poderwał się z miejsca.
- Gdzie?
- Na weselisko! - wykrzyknął rozkładając szeroko ramiona.
- Już niebawem.- potwierdziła Dan i czule spojrzała na swojego przyszłego męża. Przyszły mąż - jak to cudownie brzmiało w jej głowie. - Kocham Cię, Li.- wyszeptała wtulając się w niego jeszcze bardziej.
- Ale nie tak bardzo jak ja kocham Ciebie, D.

Po całej 'uroczystości' w domu Zayn postanowił zabrać na krótki spacer Perrie, które już niebawem miała go zostawić, przynajmniej na jakiś czas, dlatego teraz wykorzystywał każdą wolną chwilę, by z nią posiedzieć.
- Aż rzygam tęczą patrząc na nich. - Zayn pokazał odruch wymiotny idąc obok blondynki, londyńskimi ulicami.
- Przestań. - szturchnęła go w ramię. - Są uroczy i pewnie każda dziewczyna w pomieszczeniu zazdrościła Danielle tak samo jak ja.
- Zazdrościłaś jej? Czego? - miał tylko nadzieję, że nie Liam'a, bo wtedy z Payne'm było by niedobrze.
- Tego, że jest tak szczęśliwa u boku mężczyzny, który kocha ją tak samo jak ona jego. To wszystko jest aż tak piękne, że praktycznie nierealne.- westchnęła ciężko uporczywie patrząc w swoje dłonie. - Każda kobieta marzy o czymś takim. Ten najważniejszy krok nie musi być wcale tak przesadnie romantyczny jak w tych wszystkich romansach czy komediach romantycznych, ważne, żeby był wyjątkowy i właśnie z osobą, którą się kocha. Którą kochamy ponad wszystko.
Czuła, że jeśli nadal będzie mówić o miłości, której w ogóle nie zaznała i to w towarzystwie chłopaka, który wpływa na nią inaczej niż reszta na całej kuli ziemskiej, to się po prostu popłacze, będzie ryczeć w jego ramionach, a tego starała się uniknąć. Do czasu. Do czasu, gdy jej drobne ciało zostało owinięte silnymi ramionami mężczyzny. Mężczyzny, od którego czerpała bezpieczeństwo i jeszcze nie nazwane uczucie, w głębi serca.
- Tylko mi się tu nie rozklej. - wyszeptał w jej włosy, a ona jeszcze bardziej zacisnęła dłonie na jego bokach. Delikatnie głaskał ją po plecach. - Obiecuję, że też przeżyjesz taką chwilę. - dodał po chwili.
Czyżby coś jej w tej chwili dwuznacznie przekazywał? Czyżby miało to oznaczać coś, co ma wydarzyć się między nimi? To wiedział tylko on i był całkiem zadowolony ze swoich myśli, szczególnie w momencie, kiedy tulił ją do swojej klatki piersiowej jak malutką, kruchą, porcelanową laleczkę. 

_________________
Wiem, wiem ... zaczęłam pisać tak ... jakoś chaotycznie, znów. Mam wiele zastrzeżeń co do tego rozdziału, ale postaram się już nie narzekać na nie publicznie... chyba.
W każdym razie, chciałabym wiedzieć co sądzicie o takim przebiegu akcji? Podoba wam się?
I po długim zastanawianiu się i rozważeniu wszystkich ZA i PRZECIW, postanowiłam zacząć pisać nowe opowiadanie, lecz tam rozdziały będą pojawiać się, rzadko, lecz nie za bardzo oczywiście.
tutaj link -from love to death.

niedziela, 21 października 2012

Rozdział 26.

- To zależy, Harry. - uśmiechnęła się delikatnie. - To wszytko zależy, od kilku rzeczy. 
 - O czego? - bał się, bardzo się bał, że tak po prostu powie mu, że ma wracać do domu, bo jedną z tych rzeczy jest to, że nigdy nie będzie na tyle poważny by dorównać takiej kobiecie jak ona. 
- Jeśli mnie w tym momencie pocałujesz, to obejdzie się bez reszty. 
Przez pierwszą chwilę nie docierało do niego nic, dopiero po chwili gdy jego zszokowany mózg przemyślał to wszystko, nie tracił ani chwili. Ujął jej uśmiechniętą twarz w dłonie, delikatnie jakby miał w rękach drogocenny skarb, który lada chwila ma się rozpaść na miliony kawałeczków. W prawdzie tak się czuł, jakby trzymał największy skarb tego świata. Kciukiem przejechał po zaróżowionym policzku i zatrzymał go na rozchylonych delikatnie wargach. Zbliżył się do niej, tak że czuli na swoich pragnących się wargach przyśpieszone, ciepłe oddechy. Złączył ich usta w pocałunku i już wtedy czuł, że w tej chwili może latać. Może latać nad ziemią i żyć wiecznie jak Piotruś Pan tylko dzięki Dominice, dzięki jego Dominice. Czuł się szczęśliwy, tak prawdziwie całując ją, a jak oddała mu pocałunek, z tak samo intensywnym uczuciem co on, to rozpierała go nieopisana radość, a szczęście mógł gromadzić w butelkach. 
- Kocham Cię. - wyszeptał w jej wargi po pocałunku.
Nie mówiąc nic, wtuliła się w jego ciało. Zaciągnęła się zapachem jego perfum i czuła, że jest jej dobrze, że czuje się przy nim bezpieczna i co najważniejsze kocha go. 
Prawdziwa miłość zawsze nas znajdzie. 
Z parku udali się prosto do domu. Cholernie szczęśliwi nie interesowali się żadnym posiłkiem czy innego tego typu sprawami. Po wejściu do domu wzięli tylko szybki prysznic, osobno rzecz jasna i położyli się spać, to jednak zrobili razem. Leżąc w łóżku Dominici opatulili się nie tylko pościelą, ale także swoimi rękoma. Chcieli mieć się blisko, najbliżej jak się da. 
Zayn czuł z każdą możliwą chwilą, że ciągnie go coraz bardziej do Perrie. Powinien się z tego cieszyć, ale jakoś go to nie uszczęśliwiało. Dlaczego? Otóż, gdyby tylko wyznał dziewczynie, że jest w niej zakochany czy nawet zauroczony to mógł wszystko stracić przyjaźń, a wraz z nią i Perrie. Dlatego chciał zachowywać się normalnie, ale tak szczerze mówiąc nie wychodziło mu to w żaden sposób. Uzależniał się do drobnej blondynki, która byłe teraz dla niego na co dzień.
Zrobił śniadanie jak to miał w zwyczaju od trzech dni i wszedł do pokoju, w którym spała blondynka. Jak zawsze spała rozwalona na całym łóżku. Głową leżała na skrawku poduszki, a kołdra skotłowana leżała pomiędzy nogami. Kosmyki włosów opadały jej na twarz, dzięki czemu tak uroczo marszczyła nosek. Lubił w niej tą minę. Tak jak masę innych, tak ją całą. 
Poszedł do łóżka i na fotelu obok postawił tackę, gdzie znajdowało się śniadanie. Usiadł na brzegu łóżka, a ono ugięło się pod jego ciężarem. Westchnął przeciągle i z delikatnością identyczną jak dotyk skrzydełek motyla dotknął jej czoła i odgarnął blond włosy. Poruszyła się odrobinę i wtuliła twarz w dłoń mulata. Zdziwił się. Czyżby nie spała? 
- Zayn, znowu mnie rozpieszczasz. - wypowiedziała nawet nie otwierając oczu.
- Lubię to robić. - wzruszył ramionami i zabrał dłoń z jej twarzy. W odpowiedzi uśmiechnęła się tylko i sięgnęła po kanapkę z dżemem truskawkowym. Przez chwilę patrzyła na niego z zamyśloną miną, a już później poczuł jak z jego twarzy spływa dżem. 
- To nie jest zabawne. - starł dłonią dżem i nałożył na jej policzek.
- Jest. - śmiała się głośno. 
Nie wiedział co go podkusiło, ale także umazał ją na ustach, dżemem z kolejnej kanapki. 
- I co żeś narobił cwaniaku? - nadal się śmiała. - Zetrzyj mi to teraz. 
Już miał sięgać po serwetką, chusteczkę czy cokolwiek, gdy złapała go za kark przyciągając do siebie i całując szybko i zachłannie jakby zaraz miał ją odepchnąć. W odpowiedzi na pocałunek przygarnął ją jeszcze bliżej, tak, że siedziała praktycznie na jego kolanach, a swojego dłonie położył na jej odkrytej szyi. 
- Smakujesz truskawką. - powiedział oblizując usta.
- Też cię uwielbiam, Zayn. - ugryzła go w dolną wargę, przy okazji pozbywając się z niej dżemu.
Ich Amor także się spisał. Czas pokaże czy postara się na tyle, by dwójka zakochańców była razem. 


Popołudnie w Londynie było spędzane w dobry sposób. Niall wraz z Patricą umówili się na wypad na pizzę z Zayn'em i Perrie. Całą czwórką mieli spędzić czas na wygłupach i bezsensownych rozmowach. Dziewczyny miały się poznać, a 'pary' do siebie zbliżyć jeszcze bardziej.
Wenecja także zachęcała do aktywnego spędzania czasu. Niestety to dziś wylatywali z niej Liam z Danielle, lecz nie od razu do domu. W drodze powrotnej muszą jeszcze zahaczyć o domy rodzinne, zarówno Li jak i Dan. Miłość robi z człowiekiem wszystko, dosłownie wszystko.

Za dwa dni w Londynie mają się spotkać wszyscy. Louis z Megan, którzy jeszcze korzystają ze spokoju w domu rodzinnym Tomlinson'a; Harry, który obiecał ściągnąć ze sobą Dominicę; Zayn przekonał Perrie do tego, aby została jeszcze u niego na kilka dni, by choć jeszcze trochę czasu spędzili razem; Niall z Patricią i tak nigdzie się nie wybierali, a chłopak w tym czasie coraz bardziej i szczegółowiej poznawał dziewczynę, która okazała się siostrą Megan. A Liam i Danielle? To oni chcieli ściągnąć całą ekipę do jednego miejsca, nie tyle co oni razem a Liam. Dlaczego? Wszystko wyjdzie na jaw za dwa dni w trakcie spotkania w ich w domu  w Londynie. 

________________
dobra, powiedzmy, że wracam do pisania, ale tylko powiedzmy. 
będę dodawać tu coś, tylko jak napiszę coś naprawdę sensownego, a to może zdarzać się bardzo rzadko - na to, też trzeba się nastawić.
więc teraz chciałabym wiedzieć, KTO MA ZAMIAR TO JESZCZE CZYTAĆ. 
komentarzy w żaden sposób nie podpisanych nie biorę pod uwagę. 
CZEKAM NA WASZĄ OPINIĘ, CO DO TEGO BADZIEWIA, TEŻ. ; D
; *   + a co powiecie na nowe opowiadanie?! 

piątek, 12 października 2012

.... + INFORMACJA.

    Jesień. Pora roku, która przynosi stany : przygnębienia, cierpienia i silnej tęsknoty. Pora roku, która przynosi kolejne pożegnania, rozstania i odwroty. Nikt z osób, które uwielbiają cieszyć się życiem, nie lubi jesieni, jest po prostu przygnębiająca.
    Stukot obcasów o brukowy chodnik, roznosił się pomiędzy marmurowymi tablicami. Chłody wiatr powiewał kolorowymi liśćmi, które już spadły z prawie ogołoconych drzew. Wysoka brunetka przemierzała na spokojnie kolejne alejki, pomiędzy nagrobkami. Co rusz poprawiała rękawy brązowego płaszcza, by naciągnąć je odrobinę dalej na dłonie w zastępstwie za rękawiczki. Jasny szalik, który miała owinięty pod szyję, podciągała w momencie silniejszego wiatru pod same oczy. Chowała tym samym zaróżowione policzki, przed kolejnym atakiem wiatru. Zgarnęła włosy z policzków, chowając je pod czapkę, zsuwającą się z głowy. Przystanęła przy grobie, który odwiedzała w każdej możliwej chwili. Ciemny marmur i jasny napis na nim ułożony w imię i nazwisko tak bliskiej dla niej osoby. Ukucnęła, by ująć w dłoń znicz i ponownie go zapalić. Wiatr niestety jej w tym nie pomagał. Co chwilę gasił zapalony przez nią ogień. Po kilku podejściach w końcu udało jej się podpalić wkład w zniczu, który następnie postawiła na nagrobku. Przeżegnała się, by pomodlić się i ‘porozmawiać’ z osobą, którą tak często tu odwiedzała, która spoczywała tu od dłuższego, tak dla niej ciężkiego czasu.
    Po dwudziestu minutach siedzenia na ciemno-brązowej ławce, z której powoli odchodziła farba, zaczęły jej powoli odmarzać palce, zarówno u rąk jak i u stóp, choć i tak miała ocieplane buty. Zimna, która jeszcze nie nadeszła, zaczęła już się zapowiadać. Potarła dłonie o siebie, a następnie o zaróżowione policzki. Ostatni raz już tego dnia przeżegnała się przy grobie i opuściła cmentarz, by dostać się do samochodu, w którym mogła siedzieć przez następne dwadzieścia minut i rozmyślać o tym, dlaczego ludzie w tak młodym wieku odchodzą z tego świata. Czemu są winni, że zostają tak bardzo ukarani?

___________________
Nawiązanie do 1 listopada, Święta Zmarłych, które tak bardzo wprowadza w moje życie ból, jeszcze większą tęsknotę i nadzieję, że jeszcze ich kiedyś ujżę.

Zastanawiałam się przez ten czas na tym całym moim opowiadaniem i wiecie co stwierdziłam? Że początek mi się podoba, ale dalszą część to po prostu beznadziejnie zepsułam. Ugh, no wiem, wiem.
Nie jestem w stanie pisać tego dalej, jak na razie i bardzo was PRZEPRASZAM. Jeśli tylko coś dalej wymyślę od razu wam napiszę CIĄG DALSZY historii.
Ale, żeby na blogu nie było wcale tak pusto wpadłam na pewien pomysł. Chcecie od czasu do czasu jakiegoś imigina czy one shota? 

Mam nadzieję, że będziecie wyrozumiali. Czekam na wasze komentarze z opiniami. 
Do zobaczenia, KOCHAM WAS ZA TO, ŻE JESTEŚCIE. <3

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Informacja.

Cześć.
Chciałam was poinformować o czymś i od razu przeprosić.
Więc : zawieszam bloga do miesiąca października. Teraz mam dość skomplikowane życie prywatne, więc nie za bardzo mam jak skupić się na pisaniu. Obiecuję, że przez ten miesiąc postaram się coś napisać, a później to wszystko ocenicie WY. Mam też nadzieję, że nie zostawicie mnie tu na pastwę NIKOGO. Chciałabym też podziękować wam, że jednak ktoś to czyta. Miłe uczucie jak wchodzi się na swojego bloga i widzi się liczę wyświetleń czy chociażby nowy komentarz.
Takimi słowami żegnam się z wami na cały wrzesień. 
DO ZOBACZENIA! xx.

sobota, 18 sierpnia 2012

Rozdział 25.

W chwili gdy Dominica chciała zapukać do drzwi, domu przed którym stali, owe drzwi się otworzyły.
- Dominica, w końcu. - w wejściu do domu stała dość tęga kobieta o niezbyt miłym wyrazie twarzy. Harry`emu jakoś się to nie spodobało. Miał wrażenie, że zarówno ona nie lubi Dominici tak samo jak Dominica jej. - Wchodźcie. - wpuściła ich do środka, a sama poszła w głąb domu marudząc coś pod nosem.
- Harry, błagam cię, nie mów czegoś co może pogorszyć to co jest teraz. - dziewczyna uważnie patrzyła na Styles`a.
- Mam bardzo ciekawe stosunki ze swoją rodziną. - powiedział rozpinając marynarkę i łapiąc inaczej misia.
- Nie wnikaj. - zgarnęła mu loki z czoła. - Chodźmy.
Weszli dalej. Harry dość dobrze obejrzał wnętrze domu. Było cholernie bogate, a właściciele pewnie okażą się szowinistycznymi świniami. Uśmiechnął się do swoim myśli, a następnie przywitał się ze zgromadzonymi miłym ' Dobry wieczór '. Dominica natomiast wyściskała pierwsze kilka osób z brzegu, aż w końcu podeszła do małej, uroczej dziewczynki, która jak domyślił się Harry była chrześniaczką jego ukochanej.
- Słonko. - Dominica schyliła się nad dzieckiem.
- Ciociu. - malutka złapała w małe rączki twarz Dominici i ucałowała jej policzek. - Stęskniłam się. - powiedziała, a następnie się przytuliła do niej.
- Alice, ja za tobą też. - wzięła dziewczynkę na ręce i podeszła z nią do Harry`ego, który trzymał oba prezenty.
- Kto to jest? - mała przytuliła się bardziej do Dominici, kiedy stanęły już obok Styles`a.
- Alice, to jest mój przyjaciel Harry. Harry to jest moja urocza Alice.
- Miło mi poznać taką śliczną dziewczynkę. - Harry wyciągnął ręce w jej stronę, zaraz po tym jak postawił na szafce obok prezenty. - Pójdziesz na chwilę do mnie? - Alice teraz już bez żadnych problemów przeniosła się na ręce Harry`ego.
- Jesteś chłopakiem cioci Dominici, Harry? - mała jak na te kilka lat była na prawdę ciekawa wszystkiego i pojętna.
- Chciałbym, wiesz? - widząc zdziwioną minę Dominici posłał jej cudowny uśmiech i pogłaskał Alice po główce.

- Naprawdę. - Louis cały czas stawiał na swoim. Megan nadal nie wierzyła swojemu chłopakowi.
- Louis, błagam cię. Nie wierzę, że ta dziewczyna, która mijała nas w parku była tylko twoją koleżanką.
- Ale była. - uwiesił się nad swoją dziewczyną, w pewnym sensie blokując jej wszystkie ruchy. Leżeli już w łóżku, gdyż było już dobrze po 23. - Może tego tak sama z siebie nie chciała, ale była. Przecież sama wiesz, że taki chłopak jak ja nie chodzi tak po prostu ulicą i to sam.
- Kochanie. - Megan położyła mu dłoń na lekko zarośniętym policzku i pogładziła go kciukiem. - Jesteś tak strasznie skromy, ale wiesz...
- Co mam wiedzieć? - jego brwi uniosły się w dość śmieszny sposób.
- Że taki chłopak jak ty, przychodzi bardzo często do kwiaciarni. Tylko, że najczęściej po to, by ...
- By zobaczyć naprawdę śliczną panią, która tam pracuje i udając nie zwracała uwagi na dupka, który tam przychodził, może nawet za często.
Louis schylił się i ucałował ją w czoło.
- Kocham Cię, Loui. - wyszeptała i delikatnie połączyła ich spragnione usta w pocałunku pełnym czułości i tej prawdziwej miłości.

Harry Styles wraz z panną Dominicą nadal byli na urodzinach małej Alice. Siedzieli na kanapie z dziewczyną na kolanach i patrząc na nich z boku, można by było rzecz, że są na prawdę uroczą rodzinką. Gdyby jeszcze tak było, to...
Hazzą objął Dominicę ramieniem by było im obojgu wygodniej siedzieć, a Alice sama wdrapała się na kolana Styles`a by mieć widok na wszystkich. Siedzieli i rozmawiali spokojnie, co chwilę śmiejąc się z komentarza dziewczynki, dopóki nie wyrosła przed nimi najoschlejsza kobieta jaką Harry znał. A trzeba przyznać, że miał styczność z dużą ilością osób tej płci.
- Dominica, ciocia Barbara chciała byś przedstawiła jej swojego towarzysza. Mówi, że między wami coś istnieje, a ona lubi poznawać rodzinę wcześniej. Co ogólnie jest kompletną bzdurą, bo jakże, pan przystojny mógłby być z tobą, Złotko.
- Oh, jak ja nienawidzę tej Flądry. - Dominica wymamrotała do ucha Harry`emu i razem zadowoleni, a przynajmniej na prawdę dobrze udając zadowolenie podeszli do cioci Barbary.
- Dominica, Słonko. - ciocia jak zwykle wylewnie przywitała się z nią już kolejny raz tego wieczoru. - Chciałabym porozmawiać z wami. - ciocia Barbara uchodziła za najmilszą i wprawdzie najstarszą kobietę w rodzinie, a takiej to się rozmowy nie odmawiało.
- Oczywiście, ciociu. - całą trójkę usiedli na fotelach w pokoju obok salonu. Wszyscy mieli jak ciszę i szansę na skupienie się i odpowiedzenie tak jak ciocia lubiła najbardziej. Precyzyjnie i szczerze. Na samym początku zaczęła wypytywać się co się u nich dzieje. Jak praca. Jak życie poza zawodowym. Gdy weszła na temat odnoście tylko nich, Harry tak po prostu zaczął się stresować. Sam dokładnie nie wiedział czym. Jego dłoń, która do tej pory spoczywał na jednej z rączek fotela, teraz zawędrowała, miał nadzieję, że niezauważalnie na kolano swojej ' koleżanki '.
- Więc, powiedzcie mi teraz : kim jest dla ciebie Harry, Dominico?
Dominicę zmroziło, a Harry jeszcze bardziej się zestresował.
- Mogę ja? - Styles gdy tylko otrzymał pozwolenie w geście, od razu zajął się wypowiedzią. - Wszyscy myślą, że jesteśmy przyjaciółmi i chyba tak by było dla Dominici lepiej. Przecież, nie każda tak inteligenta i piękna dziewczyna skazuje się na znajomość z taką młodą, rozkojarzoną ofermą. I nie tylko chodzi mi o wiek, o różnicę wieku pomiędzy nami, która osobiście rzecz biorąc mi nie przeszkadza, ale o to, że jestem dość stukniętym osiemnastolatkiem, który chyba jeszcze nie wie czego chce od życia. - znów dotknął kolana Dominici. - No prócz jednego. Chcę by choć pani, z dzisiejszego grona tu zebranych wiedziała, że kocham Dominicę i nie zamierzam przestać, gdyż łamię bezsensowne stereotypy. Jedyne co mi się w tym nie podoba, to, to, że moja ukochana będzie się ze mną męczyć.
Harry zakończył swój wywód, a ciocia Barbara wraz z zdębiałą Dominicą były na tyle zaskoczone, że oprócz szczerego uśmiechu i całusa w tym przypadku od Dominic nie zrobiły nic. Harry był z tego zadowolony, aczkolwiek zły na to, że nie powiedział tego przy wszystkich. Miał także nadzieję, że droga powrotna będzie, taka jaką sobie ułożył w głowie. Każdy szczegół ma być taki jaki chce, bo inaczej nie będzie zamierzonego efektu, a wszystkie starania diabli wezmą.

Blondyn kolejny już raz w ciągu tego wieczoru wleciał go kuchni po to by wynieść z niej kolejną paczkę kolorowych żelek. Skąd ich tam tyle? Byli dzisiaj razem z Patricią na zakupach. Wyciągnął ją z domu prawie, że siłą. Na początku opierała się, że jak on pójdzie, to ona się wyniesie z domu, by nie przeszkadzać w jakikolwiek sposób. Niall przestraszony taką wizją wyciągnął ją na te spożywcze zakupy, by przypadkiem nie zniknęła mu z domu. Teraz siedzieli w przestronnym salonie, w którym było zagaszone światło, tak samo jak w innych częściach domu, a świeciła się tylko jedna lampa, która blado oświetlała pomieszczenia. Dodatkowe światło dawał grający telewizor, który teraz oglądali pochłaniając kolejne słodkości znajdujące się w domu. Największą ochotę mieli na kolorowe żelki. W szczególności Patrici przypadły one do gustu. Niall`a aktualnie cieszyło jej zakochanie. Była naturalna aczkolwiek dla niego idealna. 


Dominica z Harry`m wracali samochodem do domu dziewczyny. Harry miał już ułożony cały plan w głowie. Widział w wyobraźni każdy minimalny szczegół tego co będzie robił. Tylko nie mógł za cholerę przewidzieć reakcji dziewczyny, na której mu tak bardzo zależy. W połowie drogi do domu, gdy przejeżdżali obok sporego parku, kierowca, którym oczywiście był Harry zjechała na parking tuż przy wejściu do porośniętego trawą terenu.
- Dlaczego stanąłeś? - Dominica była zaskoczona, dlaczego akurat teraz się zatrzymał. Drogi do domu zostało prawie tyle co nic. Na nogach by doszła w piętnaście minut, więc o co mu chodzi.
- Chciałbym się z tobą przejść. - powiedział wysiadając z samochodu. - Nie wysiadasz? - podszedł do drzwi pasażera i je otworzył. Dominica wyszła już sama i stanęła przed bardzo uśmiechnięty Hazzą.
- Powiesz mi dlaczego zachciało ci się teraz spacerować? - szli pustymi i dość ciemnymi alejkami. Mijali ławki a na żadnej nie usiedli. Minęli plac i do niego nie podeszli. Chciał tak po porostu pochodzić?
- Musimy chyba porozmawiać. - tak nagle stał się tak poważny. Stanął przed nią trzymając jej dłonie w swoich ciepłych rękach. - Poważnie, Dominica. 
- Zaczynam się ciebie bać, Harry, naprawdę. 
- Spokojnie, ale obiecaj mi, że wysłuchasz mnie do końca, a na koniec odpowiesz mi szczerze. 
- Więc słucham. - ścisnęła jego dłonie i czekała aż coś powie.
- Dominica. - zaczął lekko się denerwując. Tak samo jak przy rozmowie z ciocią Dominici. - To wszystko co usłyszała dziś twoja ciocia ode mnie jest prawdą. Jest tak prawdziwe, że czasami aż dziwię się, że tak bardzo zawróciłaś mi w głowie. - zaśmiał się ze zdenerwowania. - Jesteś dziewczyną, ups, jesteś kobietą, która jeszcze nigdy w życiu nie miała tak bardzo szczególnego miejsca w moim sercu jak ty. Jesteś osobą, której mogę zaufać bez warunkowo i nawet gdy nie wiesz jak mi pomóc, jesteś przy mnie, ze mną i dla mnie. A co najważniejsze traktujesz mnie poważnie. Przynajmniej tak mi się wydaje. - zawstydził się. - Chciałbym bez żadnych problemów podejść do ciebie przy świadkach i tak bez żadnego powodu, tak po prostu z potrzeby dotknięcia cię, przytulić się do ciebie czy ucałować twoje wargi. Jesteś kimś dla kogo chciałbym wracać z pracy i wiedzieć, że jesteś, że czekasz na mnie. Brzmi to na tyle dorośle, że sam się dziwię własnym słowom. - jedną z rąk przeczesał swoja roztrzepane loki - Czy jest możliwość taka, że uszczęśliwisz mnie teraz na tyle bym mógł co najmniej latać nad ziemią i zostaniesz moją kobietą?
Dominica stała z miną nie do odgadnięcia. Puściła jego dłonie i ułożyła je na jego twarzy, lekko ładząc kciukiem policzek. 
 - To zależy, Harry. - uśmiechnęła się delikatnie. - To wszytko zależy, od kilku rzeczy. 
 - O czego? - bał się, bardzo się bał, że tak po prostu powie mu, że ma wracać do domu, bo jedną z tych rzeczy jest to, że nigdy nie będzie na tyle poważny by dorównać takiej kobiecie jak ona.

______________
co sądzicie? 
mam nadzieję, że tym razem uzyskam od was więcej opinii na temat rozdziału. ;) 
gadu : 11744685. 
Xxx.

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Rozdział 24.

Ile uczuć, mieszanych emocji może wywołać w człowieku prawie, że nieznana mu dziewczyna? Cholernie dużo. I o tym przekonał się dzisiejszej nocy Niall.
Wzdrygnął się kiedy duży zegar wiszący w kuchni wybił godzinę drugą w nocy. Siedział w tej samej pozycji od ponad półtora godziny. Patricia położyła się w pokoju Meg tuż przed północą mówiąc mu wcześniej ciche dobranoc. On od tego czasu siedział przy stole i zastanawiał się nad tym wszystkim co dziś od niej usłyszał. Analizował każde jej słowo, każde epitet wypowiedziany w kierunku jej byłego narzeczonego. W każdym słowie można było usłyszeć ból, ale także odrobinę uczucia, tego mocnego uczucia, którym z pewnością nadal go darzyła. Przecież miłość, nie znika od tak, kiedy tylko sobie tego zażyczymy. Wstał raptownie z krzesła, nie mogąc już tak dłużej siedzieć. Buzowały w nim niektóre uczucia, w taki sposób, że musiał się teraz w jakikolwiek sposób wyładować. Jednak zrezygnował z tego przypominając sobie, że na piętrze znajduje się siostra Megan. Uspokoił się na tyle emocjonalnie, że powoli wszedł po schodach na piętro, a następie po cichu wślizgnął się do pokoju, w którym znajdowała się Patricia. Przysiadł na brzegu miękkiego materaca znajdującego się na łóżku, który pod ciężarem jego ciała ugiął się lekko. Dziewczyna poruszyła się delikatnie. Włosy z jej czoła zleciały na zamknięte oczy. Niall patrząc tak na to, miał ochotę wstać i po prostu ją do siebie przytulić. Sam się dziwił jakie uczucia w nim teraz wywołała. Pierwszy raz się tak czuł. W ostateczności ujął jej włosy opadające na bladą twarz i zgarnął na jedną stronę. Patricia zmarszczyła uroczo nos, a po ciele blondyna przebiegła gigantyczna fala ciepła.

Ta noc dla Zayn`a także była długa. Czemu? Zaraz po tym jak oboje z Perrie obejrzeli film udali się to sypialni. Zayn do swojej, a blondynka do jednej z jego kolegów z zespołu. Przez pół nocy leżał na łóżku tępo patrząc się w sufit, który wtedy był na prawdę cholernie ciekawy. Tej nocy, miał tak wielką ochotę na przytulnie się do swojej uroczej przyjaciółki, lecz po prostu stchórzył. Czego się bał? Jasna cholera wie. Tuż nad ranem wyszedł ze swojego pokoju już ubrany i opuścił dom. Perrie nadal spała i spać będzie jeszcze trochę.Szedł szybko uliczką, która prowadziła go prosto do ich ulubionej piekarni. Ich. Jego i jej. Wszedł do środka po to, po co przyszedł i czym prędzej wrócił do domu. Nie chciał być zauważony. Chciał spędzać czas z Perrie. Tylko z Perrie. Teraz, gdy przyjechała wszystko tak jakby mu uświadomiła. Za co dziękował jej za każdym razem w myślach. Teraz tylko on musi dobrze wszystko wykorzystać, a tym bardziej się we wszystkim utwierdzić. Musi być tego pewien. 

Danielle przekręciła się na drugi bok. Nadal leżała nie ubrana w łóżku, tuż obok swojego chłopaka. Otworzyła oczy kierując wzrok ku górze by spojrzeć na Liam`a. Widząc, że się obudziła uśmiechnął się do niej promiennie i ucałował czule w czoło. Dan westchnęła cicho czując na swoim ciele jego usta. Natomiast z ust chłopaka wydobył się cichy chichot.
- Co się tak bawi? - spytała kładąc głowę skierowaną w jego stroną, na jego nagiej klatce piersiowej. Machnął tylko głową, na znak, że to nic takiego i przejechał dłonią po jej odkrytym ramieniu.
- Jesteś piękna. - powiedział, kładąc tą samą dłoń na jej policzku i gładząc go kciukiem.
- Li.- mruknęła czując, że zaraz zacznie się rumienić. Niby powinna być przyzwyczajona od słuchana komplementów wypowiedzianych przez niego, ale jednak nadal się rumieniła po takich stwierdzeniach.
- Jesteś piękna i cała moja. - dodał, nadał trzymając dłoń na jej twarzy, tylko tym razem jego palec skierował się do jej idealnych ust. - Kocham Cię. - wypowiedział to z taką czułością jak nigdy wcześniej i musnął z gorącym uczuciem jej rozchylone wargi swoimi ciepłymi pełnymi ustami.

Louis z Meg już od samego rana byli osaczeni przez siostry Tomlinson`a. Megan nie miała żadnych przeciwwskazań do tego, by dziewczynki z nimi siedziały. Polubiła te maluchy. Louis natomiast chciał czasami spędzić czas sam na sam ze swoją dziewczyną, lecz niestety to nie było im dane. Jego siostry były przy nich cały czas. Obecnie szli na plac zabaw całą szóstką, gdyż mama Loui`ego miała coś do załatwienia w mieście.
- Lou, weźmiesz mnie na barana? - spytała Fizzy ciągnąc za nogawkę swoje brata.
- Wskakuj mała. - powiedział kucając tak, by mogła spokojnie wspiąć się na jego ramiona.
Do parku doszli w przeciągu dziesięciu minut drogi. Dziewczynki pobiegły się bawić, a zakochana para usiadła na pobliskiej ławce, by obserwować rodzeństwo Tommo.
- Masz urocze rodzeństwo. - Meg z uśmiechem patrzyła na bawiące się cztery ukochane siostrzyczki Louis`a.
- Wiem, ale czasami mogłyby być urocze gdzieś indziej niż tam gdzie jesteśmy my. - powiedział łapiąc rękę swojej dziewczyny w swoją.
- Stęskniły się za tobą. Daj im się tobą nacieszyć, a później pozwolisz na to mi. - położyła swoją dłoń na jego przyjemnie zarośniętym policzku.
- Okej, ale pod jednym warunkiem. - jej dłoń przeniósł w stronę swoich ust. - Pod warunkiem, że teraz mnie pocałujesz, tak jak ostatnio.
Zaśmiała się cicho i cmoknęła go szybko w nastawione już usta.
- Co to miało być? - oburzył się przyciągając ją do siebie jeszcze bliżej, przy okazji kładąc jej dłonie na pasie.
- Buzi, bo twoje siostry patrzą. - wskazała na śledzącą ich wzrokiem Phoebe.
- Eh. - westchnął głośno. - Tylko nie myśl, że to odpuszczamy. Wieczorem wszystko się dokończy i nie ma, że nie.

Dominica od samego rana latała po mieszkaniu, by się wyszykować a tym bardziej wziąć ze sobą wszystko.
- Harry, mamy wszystko? - spytała wsiadając do samochodu na miejscu pasażera. Harry uparł się, że on pojedzie.
- Wszystko. Prezent dla małej leży na tylnym siedzeniu, a reszta jest w bagażniku. Nawet jest tam ten prawie, że zdechły kwiatek dla twojej ciotki. - powiedział gładząc delikatnie jej odkryte kolano. Dominica miała na sobie białą sukienkę, na której widniały delikatne czarne wzroki. Na stopach spoczywały wysokie, czarne szpilki. Chłopak ubrany był dość normalnie, a jednak nie. Jak zwykle ciemne rurki z niskim krokiem, jasna koszulka, w tym przypadku biała, na krótki rękaw i na to dość elegancka granatowa marynarka.
- Tylko proszę cię, nie palnij niczego głupiego. - Dominica pokręciła głową patrząc na Harry`ego. - Oni zawsze będą wykorzystywać twoje słabe punkty i wpadki.
- Oh, spokojnie. - kolejny raz jego dłoń spoczęła na kolanie dziewczyny. - Najwyżej będą o mnie gadać. - pocałował ją jeszcze w policzek i ruszył ku domowi, w którym jest prawie połowa rodziny Dominici i w którym mają odbyć się urodziny jej chrześniaczki.
Po półgodzinnej jeździe samochodem, zatrzymali się pod naprawdę okazałym domem. Wysiedli spokojnie i wyciągnęli z tylnego siedzenia prezent. Dominica wzięła tą małą torebeczkę, w której znajdowała się ta idealna sukieneczka dla dziewczynki. Harry natomiast taszczył przed sobą gigantycznego misia. Zaraz po przekroczeniu progu miały zacząć się normalne urodziny dziewczynki. Nikt nie przewidział, że może dojść do takich wyznań.

______________________
w końcu coś napisałam. i tak, wiem, że skaczę od pary do pary ale to tylko przejściowe. 
wybaczcie jeśli was to drażni. 
w każdym razie zapraszam także na moje drugie opowiadanie: http://babyiamaddictedtoyou11.blogspot.com/
czekam na opinię Kotenieńki i do następnego Xx. 

wtorek, 31 lipca 2012

Rozdział 23.

*siostry Louis`a mają inny wiek niż naprawdę. *


Dziewczynki biegały po podwórku należącym do Państwa Tomlinson. Louis patrzył z czułością na młodsze, roześmiane siostry. Meg mogłaby powiedzieć, że sama również chce mieć takie brata, gdyby nie fakt, że jest w nim po uszy zakochana.
- Co tam słychać u was? - spytała mama Tommo, siadając na wolnym krześle obok pary.
- To co zawsze mamo, robimy to co kochamy. - posłał kobiecie czarujący uśmiech.
- Z tobą to się dzisiaj chyba nie dogadam. - wygnoiła syna do młodszych sióstr i sama zajęła się rozmową z jego obecną dziewczyną. - Ostatnio jak z tobą rozmawiałam, nie sądziłam, że przy następnym razie jak się spotkamy, będziesz związana z moim synem.
- Też się tego nie spodziewałam. - Meg czuła się lekko niezręcznie rozmawiając o tym z matką swojego chłopaka. - Co nie zmienia, faktu, że zmieniłabym decyzje co do pani syna.
- Cieszę się. - przytaknęła kobieta wstając z krzesła. - Ładnie razem wyglądacie.
Uśmiechnęła się jeszcze do Megan i weszła do domu, zapewne z zamiarem przyrządzenia czegoś na obiad. Dziewczyna dopiła sok, stojący na stoliku przed nią i ruszyła do Louis`a i jego sióstr siedzących na trawie, obok rowerków dziewczynek.
- Mogę się przyłączyć? - spytała kucając tuż za małą Fizzy.
- Chodź. - Lottie odsunęła się od brata i zrobiła miejsce jego dziewczynie. Meg usiadła na jej miejsce, ale za to posadziła dziewczynkę pomiędzy nich. Nie chciała ich dzielić teraz, kiedy tak długo się nie widzieli.
- Masz śliczną sukienkę. - Daisy ujęła w dłonie kawałek sukienki Megan.
- Dziękuję, Słonko. - pogłaskała dziewczynkę po głowie. - Dostałam ją od twojego brata. - dodała patrząc na Loui`ego.
- Zasłużyłaś. - uśmiechnął się do niej tak, że gdyby nie to, że są z nimi dzieci, z chęcią pocałowałaby go tak, by oboju im zabrakło tchu.
- A my zasłużyłyśmy? - Phoebe wspięła się na kolana brata i ujęła jego twarz w swoje małe rączki.
- Wiesz, Phoebe... - zaczął, ale Meg mu przerwała.
- Mamy coś dla was. - powiedziała patrząc uważnie na Tommo. - Chodźcie ze mną. - wstała biorąc na ręce, jedną z czwórki dziewczynek i całą piątką weszły do domu, zostawiając Louis`a samego na podwórku.


Blondyn wpatrywał się intensywnie w nowo co poznaną dziewczynę, która jak się później okazało jest siostrą Megan.
- Nie rozumiem go. - powiedział poważnie Niall wstając. Nerwowo przechadzał się po pomieszczeniu.
- Czego nie rozumiesz, Niall? - Patricia, nie wiedziała o co chodzi chłopakowi.
- Jego postępowania. Spójrz na to z mojej strony. Kto o zdrowych zmysłach i to w dodatku facet, zostawiłby taką dziewczynę jak ciebie. - wypowiedział to szybko wymachując ręką ze zdenerwowania. Zaraz po tym jak wszystkie słowa dotarły do zmieszanej dziewczyny, na jej śliczną buźkę wpłynął uroczy rumieniec. Chciała go ukryć w jakikolwiek sposób dzięki swoim rozpuszczonym włosom. Nie wyszło. Blondyn zobaczył i w prawdzie cieszyło go to, że wywołuje u niej takie reakcje. Musiał także przyznać, że spodobała mu się, dość bardzo mu się spodobała. A teraz potrzebowała wsparcia, które on chce jej dać, nie patrząc na innych.


Szczęśliwie zakochana para spacerowała, trzymając się za rękę, jedną z uliczek w Wenecji. Właśnie tam wybrali się na urlop Liam z Danielle. Oboje byli zadowoleni z wyboru i z dnia na dzień coraz to bardziej w sobie zakochani. Jeśli można wpaść jeszcze bardziej niż byli teraz.
- Kotku, patrz. - Dan pokazywała chłopakowi, kolejną rzecz,  budynek czy cokolwiek co jej się tu spodobało.
- Yhym, ładne. - przytaknął nawet na to nie patrząc.
- Jeśli już kłamiesz to przynajmniej się staraj. - Danielle zatrzymała się przed chłopakiem patrząc mu w oczy.
- Następnym razem, na pewno się postaram. - przytaknął i czule pocałował ją w czoło.- Ale wiesz, nie podobają mi się te wszystkie rzeczy. Sam zdecydowanie wolę patrzeć na inny obiekt. - wzruszył ramionami i chciał ruszyć spacerkiem dalej, kiedy Dan znów go zatrzymała.
- Co lub kogo masz na myśli? - spytała rozglądając się w około, z nadzieję, że coś tam znajdzie.
- Mam ci pokazać przez dotyk?
- Mógłbyś. - nadal szukała tego czegoś co mu się podobało. Liam uśmiechnął się pod nosem i nie zważając na innych przechodniów przyciągnął, gwałtownie do siebie dziewczynę i na jej zaróżowionych ustach złożył czuły pocałunek. Uśmiechnęła się czując usta swojego chłopaka na swoich. Dopełniali się, byli idealni.


Zmęczona dwójka przyjaciół weszła do domu, po całodziennym spacerze, poprzez wszystkie ulubione miejsca Zayn`a.
- Myślałam, że będzie to krótki i relaksujący spacer, a nie bieganie po całym Londynie. - Perrie oparła się o szafkę w korytarzu i spojrzała na zdejmującego buty Zayn`a.
- Był relaksujący. Takie bieganie przed fanami jest w sobie dość ciekawe. - zaśmiał się stając już normalnie obok blondynki.
- Twoje ulubione dyscypliny. -  szturchnęła go lekko łokciem i weszła w głąb domu. Zayn natomiast wszedł do kuchni.
- Perrie? - zawołał ją do siebie, wyciągając przy okazji z szafki dwa kubki.
- Słucham pana? - stanęła oparta ramieniem o framugę . Nawet nie wiedziała jak bardzo mu się podobała. Taka naturalna, nawet z roztrzepaną fryzurą, którą on miał w zwyczaju niszczyć.
- Masz ochotę na kawę? Herbatę? Cokolwiek? - postawił kubki przed sobą i oparł się o jasny blat patrząc na dziewczynę.
- Cokolwiek, poproszę. - zaśmiała się, siadając tuż za nim, na jednym z krzeseł, które stały przy drewnianym stole.
- Cokolwiek, raz. - powiedział do siebie i wyciągnął z kolejnej szafki, opakowanie z kawą. Wsypał odpowiednią ilość do obu kubków i zalał już wcześniej zagotowaną wodą. Postawił jeden z kubków przed nią i uroczo się uśmiechnął jak to przystało. - Proszę.
- Pianka. - zaśmiała się i ujęła kubek w dłonie. Uwielbiała spędzać czas w towarzystwie Malika. Lubiła to w nim, że nie udał nikogo przed nią. Otwierał się i był z nią po prostu szczery. Perrie upiła łyk kawy, a pianka, która znajdowała się w kubku, spoczęła teraz nad jej ustami. Zayn widząc to zaczął cicho się śmiać.
- Co się tak bawi? - spytała uważnie patrząc na niego.
- Mogę? - wyciągnął rękę w jej stronę nadal cicho się śmiejąc. Pokiwała głową na tak i czekała na to, co zrobi Zayn. Ten wcale się nie spiesząc, powoli przejechał kciukiem nad jej wargami, a później po nich. Zawstydzona Parrie lekko wzdrygnęła się przez dotyk palców Zayn`a z jej wargami. Wytarł do końca ową panikę i usiadł już normalnie upijając łyk swojego napoju.
- Dzięki. - mruknęła i położyła nogi na krześle obok siebie.
- Nie za wygodnie? - najpierw spojrzał na jej nogi, później na jej twarz.
- Nie, wiesz co? Muszę się chyba poprawić. - zdjęła nogi z krzesła i położyła na kolanach Zayn`a. - Teraz wygodniej. - zaśmiała się widząc uśmiechniętą twarz chłopaka. Lubiła go, cholernie go lubiła.


Dominica wyszła z kuchni niosąc ze sobą talerz, na którym znajdowało się ciasto, które kupili po drodze do domu. Postawiła biały talerzyk z kilkoma kawałkami szarlotki na blacie drewnianego stołu w salonie. Spojrzała na Harry`ego, który siedział w fotelu zapatrzony w ciemność za oknem. Sama usiadła na puszcze. na jasnej kanapie, obitej skórą.
- Chodź tu do mnie. - odwrócił się do niej Harry i wyciągnął ręce ku niej. 
- Na fotelu będzie nie wygodnie. - powiedziała klepiąc miejsce obok siebie. - Ty dołącz do mnie. 
- Nie. Chodź do mnie. - nadal trzymał przy swoim z rękami skierowanymi w jej stronę. Pokręciła tylko głową i wstała zgodnie z jego prośbą. Podeszła do fotela, na którym siedział i stała. Hazz raptownie przyciągnął ją do siebie, tak, że siadając przodem na jego kolanach uderzyła w jego tors.
- I siedzę tu po co? - spytała patrząc uważnie w jego piękną parę zielonych, hipnotyzujących oczu.
- Tylko po to, że chcę mieć cię cały czas przy sobie. - objął ją szczelnie ramionami i ucałował czule w policzek. Z dania na dzień coraz to bardziej uświadamiał sobie jak dużo dla niego znaczy, a tym bardziej to, że jest w niej naprawdę, szaleńczo zakochany. Harry Styles wpadł po uszy - co mu na prawdę nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie lubił to uczucie, które towarzyszyło mu zawsze, gdy Dominica była w zasięgu jego wzorku, a tym bardziej jego dotyku. 


__________________
to wszystko wychodzi coraz to bardziej beznadziejnej -,- uhg. muszę coś z tym zrobić. 
w każdym bądź razie przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam. wybaczcie. ; *
I zapraszam na mojego bloga także o chłopakach ( link w poprzednich notkach ) . 
Do następnego. Xx.