niedziela, 29 kwietnia 2012

Rozdział 4.

Obudziły ją promienie słoneczne wdzierające się do pokoju przez nie szczelnie zasłonięte okno. Przetarła oczy i usiadła na łóżku. Budzik stojący na szafce nocnej wskazywał godzinę 9.30. No tak, wczoraj wróciła późno od chłopaków, ale dostała to czego chciała - numer do Eleanor. Z wielkim oporem nawet jak na nią zwlekła się z łóżka i pomaszerowała do kuchni. W dużych ciepłych kapciach i kolorowej piżamie usiadła na krześle barowym przy blacie w kuchni i zastanawiała się w jakiej części domu znajduje się teraz jej pupil, kiedy wyleciał zza rogu taszcząc w pyszczku już dość poturbowanego pluszaka.
- Chodź malutki.
Kucnęła przed nim, a ten wesoło merdając ogonkiem podbiegł do niej i zaczął przyjaźnie oblizywać jej place u rąk. Wyciągnęła karmę z szatki i nasypała trochę do miseczki znajdującej się w rogu kuchni. Do kolejnej nalała trochę wody i przyglądała się jak Brutal pałaszuje skacząc w około miski. Umyła ręce i zaczęła przygotowywać coś sobie na śniadanie. Postawiła na kanapki, które pochłonęła szybko i zaczęła szukać telefonu. Gdy już miała urządzenie w ręku w raz z kawą w dłoni usiadła w fotelu i zastanawiała się jak ma się do tego wszystkiego zabrać.
- Po prostu zadzwoń idiotko. - mruknęła do siebie i z listy kontaktów wybrała numer El. Nacisnęła zieloną słuchawkę pewna obaw i czekała, aż ktoś raczy odebrać. Pierwszy, drugi, trzeci sygnał -nic. Odebrała dopiero za czwartym.
- Słucham? - spytała zmachana.
- Cześć Eleanor, z tej strony Megan.
- Megan? Ah, tak. Koleżanka chłopaków.
- Tak, to ja. - potwierdziła, a jej zdenerwowanie wzrosło. Co jeśli się nie zgodzi na tą rozmowę i niczego się nie dowie? Nie miała pojęcia, ale musi wiedzieć prawdę, musi ją znać.
- Mogłybyśmy się dziś spotkać? - spytała skubiąc róg spodni.
- Spotkać? Gdzie? - czyli jednak jest za spotkaniem.
- Możesz wybrać miejsce spotkania, mi to różnicy nie robi. - powiedziała wzruszając ramionami.
- Dobrze, wyślę Ci adres wiadomością, a teraz wybacz, ale jestem zajęta.
I to by było na tyle z ich rozmowy.
- Wcale nie było tak źle. - powiedziała do siebie, odkładając telefon na ławę i popijaj7ąc łyka kawy. Po chwili jej telefon oznajmił przychodzącą wiadomość. Był od Eleanor. Był w niej adres i miejsce spotkania. Miało się odbyć w dobrze jej znanej knajpce na obrzeżasz Londynu o godzinie 17. Miała jeszcze dużo czasu więc nigdzie się nie spiesząc rozłożyła się bardziej na fotelu i włączyła TV, gdzie na programie muzycznym właśnie leciała piosenka jej przyjaciół : One Thing.
- Debile. - podsumowała teledysk, ale i tak nuciła całą ich piosenkę. Lubiła ich utwory, no ale kto by ich nie lubił. Piątka chłopaków, piątka przystojnych chłopaków, która zna się na muzyce i to widać.


Powoli dochodziła godzina 16. Meg po szybkim obiedzie, poszła szykować się do pokoju na piętrze. Otworzyła ogromną szafę i zaczęła z niej wybierać coś co może nadać się na 'spotkanie szpiegowskie'. W końcu musi wyglądać porządnie przy takiej dziewczynie jak Eleanor.
- Boże, szykuję się, jakbym umówiła się z jakimś facetem z marzeń. - prychnęła i zdecydowała się na proste czarne rurki, białą koszulkę i na to niebieski żakiet.
- Nie jest tak źle.
Obejrzała się w lustrze i zabierając kluczyki i torebkę z szafki wyszła z domu, zamykając go. Powili wsiadła w samochód, w czarne volvo. Uwielbiała tą markę samochodów. Wyjechała na tłoczną ulicę, kierując się na obrzeża Londynu, na spotkanie z El. Droga minęła jej szybko i bez problemowo, bo problemy dopiero teraz się zaczną, jeśli nie powie jej prawdy. Zaparkowała na wolnym miejscu przy knajpce i wyszła kierując się ku przytulnemu pomieszczeniu. Podeszła do drzwi i pchnęła je. Jej nozdrza uderzył intensywny zapach parzonej kawy i różnorodnych ciast. Rozejrzała się do około i nie zobaczyła nigdzie osoby, z którą miała się spotkać, więc zajęła stolik w koncie, tak, aby nikt nie podsłuchał ich rozmowy.
- Podać coś? - kelnerka podeszła do stolika.
- Małą kawę i szarlotkę.
Zamówiła i czekała na byłą dziewczynę Louis`a. Godzina 17.20 a Eleanor dalej nie ma. Skończyła jeść kawałek ciasta, kiedy do drzwi do knajpki otworzyły się i stanęła w nich El. Podeszła do stolika, który zajmowała Meg.
- Cześć, wybacz za spóźnienie, ale małe problemy na drodze. - usiadła na krześle ściągając płaszcz i wieszając go na oparciu krzesła.
- Nie ma sprawy, w zasadzie to i tak mi się nigdzie nie śpieszy. - powiedziała mieszając w i tak już zimniej kawie.
- Ale chyba chciałaś porozmawiać o czymś konkretnym prawda? Bo chyba nie chciałaś się spotkać, że sobie pogadać tak tylko przy kawie.
- Właściwie to jest taka naprawdę ważna sprawa. - powiedziała Meg.
- Zamieniam się w słuch. - El złożyła zamówienie i czekała na wypowiedź dziewczyny.
- Czemu nie jesteś już z Louis`em?
- Widzę, że walisz prosto z mostu. - zaczęła i spuściła wzrok - Ale chyba Lou was o tym poinformował. Mam kogoś innego.
- W zasadzie to tak. Tylko, że jest mały problem. Nie wierzę w tą bajkę. - Meg już wiedziała, że z nią trzeba szczerze i na temat i wciąż wierzyła, że zdoła wyciągnąć z niej jakieś nowe i prawdziwe informacje.
- Jaką znowu bajkę? Louis przecież sam widział, że na nasze ostanie przyszłam z mężczyzną, z mężczyzną z którym teraz jestem.
- El, wiem, że jednak za dobrze się nie znamy, ale w takie bajki to ja nie wierzę, że po takim długim związku, możesz zostawić kogoś tak z dania na dzień. Nie, takich rzeczy się nie robi...
- Tobie na prawdę musi na nim zależeć. - powiedziała Eleanor patrząc prosto w zmieszaną twarz Meg.
- To prawda, zależy mi na nim, ale tylko i wyłącznie tak jak na przyjacielu.
Po chwili ciszy odezwała się już była pani Tomnlinson.
- Wiedzę, że serio chcesz znać tą prawdę.
Megan tylko pokiwała potakująco głową czekając na rozwój sytuacji. 
- Chyba....chyba nic mi się nie stanie jak ci to powiem. Meg, ja jestem inna niż ci się wydaje, po prostu nie jestem hetero, okej?
- Jesteś lesbijką?! - Meg była całkowicie zaskoczona.
- A może tak ciszej, co? - rozejrzała się niespokojnie po knajpce.
- Wybacz. Ale jak możesz nie być hetero i być w związku z facetem tak długo, sorry, ale ja tego nie rozumiem. 
- Tak szczerze, to uświadomiłam to sobie dopiero niedawno.
- I okłamałąś Lou, że masz kogoś innego zamiast po prostu powiedzieć mu prawy? Nie no dzięki za wyjaśnienia, ale chyba już pójdę.
Dość zmieszana Meg pośpiesznie wzięła swój płaszczyk i kładąc pieniadzę za zamównie wyszła z knajpki. Dopiero przy samochodzie dotarło do niej, że dziewczyna, w zasadzie to już była dziewczyna Louis`a, jest lesbijką. Wsiadła w samochód i tym razem celem jej podróży był dom chłopaków. Dojechała tam w zaledwie kilkanaście minut, po drodze łamiąc może z kilka przepisów drogowych, ale to nie było teraz dla niej najważniejsze. Do domu weszła bez pukania, akurat na kłótnię chłopaków.
- Dobrze wiesz, że od zawsze mi się nie podobała, ale tolerowałem ją tylko dlatego, że była z tobą! - krzyknął już dobrze zdenerwowanych Harry. 
- Tobie wcale się nie musiała podobać! To ja z nią byłem i to mi się podobała, chyba starczy, nie?! 
- Louis, spokojnie. Porozmawiajacie na spokojnie. - Li jak zawsze chciał zapanować nad sytuacją.
- Nie, dla ciebie ona zawsze była idealna! Zawsze mówiłeś o niej w tylko superlatywach, a pewnie nie wiedziałeś o niej połowy rzeczy! 
- I z tym to się mogę chyba zgodzić. - do salonu weszła Meg. Wszyscy tam zebrani spojrzeli na nią.
- Zgodzić się z Hazzą? - chciał upewnić się Zayn. - Serio? 
- W pewnym sensie to tak, ale tylko ten pierwszy i ostani raz. - tym razem zwróciła się do Louis`a. - Może na prawdę nie wiesz o niej wszystkiego. 
- A bo ty może wiesz!? Nie rozśmieszaj mnie. - prychnął, oburzony tym, że wtrąca się w takie sprawy jak ta.
- Wiesz, w tym momencie pewnie jestem bardziej uświadomiona niź ty.
- Że niby w tym ty jesteś teraz bardziej rozgarnięta niż ja? Chcesz mi powiedzieć, że wiesz o mojej dziewczynie więcej niż ja? Meg do cholery, nie wtrącaj się z łaski swojej w sparwy o których nie masz blatego pojęcia! 
- Nie Lou, to ty nie masz zielonego pojęcia o tym co naprawdę się dzieje.
- Tak? To czega ja niby nie wiem? Oświeć mnie z łaski swojej.
- Gadałam z Eleanor...
- Ooo.. gadałaś z nią. Miło, pewnie fajnie się gada za moimi plecami, co?
- Nie, to nie tak, po prostu chciałam się dowiedzieć dlaczego nie jest już z tobą.
- Przecież ma innego i każdy już chyba to wie, a do ciebie to najwidoczniej nie dotarło!
- Ona cię okłamuje, Louis czy ty tego do cholery nie widzisz?!
- Jedyne co widze jest to, że nie potrafisz się trzymać zdala od cudzych problemów!
- Lou.. - tym razem wyszeptała, czując jak bardzo uraziły ją te słowa.
- A dajcie wy mi do cholery święty spokój! A ty - zwrócił się do Meg - A ty, zajmij się tymi swoimi cholernymi kwiatkami lub zrób coś ze swoim życiem, zamiast mieszać się w moje.
Przegiął, tak bardzo przegiął. Od razu po tych słowach poczuła łzy zbierające się w jej oczach i powoli sływające na jej blade policzki. 
- Meg. - szepnął widząc ją w takim stanie. - Meg, przepraszam.
- Nie Lou, tak chyba na prawdę uważasz. Idę zająć się tym moim bezwartościowym życiem. 
- Meg, przecież ten idiota tego nie chciał. - stanął w obrnie przyjaciela Liam.
- Nie, nie tłumacz go. - machnęła ręką i wybiegała z domu. Liam zaraz za nią.
- Meg, Meg stój! 
Za późno, jej auto znikało właśnie za zakrętem pobisliego skrzyrzowania.


______________________
no to macie takie o mały dramacik! zaskoczeni? to dobrze. ;D 
czekam na opinię i do następnego. xx

środa, 18 kwietnia 2012

Rozdział 3.

Meg stała przed domem chłopaków czekając na Louis`a, który miał jej pomóc z wniesieniem do domu tych wszystkich reklamówek z bagażnika. Zamyśliła się wpatrując w ruchliwą ulicę. Dzisiaj musiała zdobyć numer telefonu do Eleanor. Musiała porozmawiać z tą dziewczyną, chciała znać dokładne powody dla których zostawiła Tomlinson`a. Ktoś zapukał w okno jej samochodu. Wzdrygnęła się i spojrzała w stronę okna pasażera. Stał tam zadowolony Lou z kapturem na głowie i okularami przeciwsłonecznymi, od razu na jej twarzy pojawił się uśmiech. Zawsze tak na nią działał. Był jak lekarstwo na te gorsze dni i mocna dawka heroiny, gdy już miała na prawdę dobry humor. Przy nim nigdy nie można było się nudzić. 
- Cześć Lou, znowu. 
Cmoknęła go w policzek i otworzyła bagażnik.
- Wykupiłaś cały sklep? - zaśmiał się widząc zawartość bagażnika. 
- Cały? To nawet nie jest 1/10 kochany. Ale i tak na Niall`a to minimum. 
Oboje się zaśmiali. Fakt, blondynek był wiecznie głodny. Nie ważne czy godzinę temu zjadł pół mrożonej pizzy czy też kolejnego kebaba z rzędu, zawsze był głodny. 
- Więc co robimy na kolacje? 
Otworzył jej drzwi puszczając przodem. 
- Jak to my? Kolacje robię ja, a ty nawet do kuchni nie wchodzisz. - zagroziła palcem wchodząc do środka. Ciepłe powietrze owiało jej twarz. 
- Cześć chłopacy! - krzyknęła stawiając reklamówki z TESCO na małej szafeczce w korytarzu. Zdążyła jeszcze zdjąć buty, gdy z salonu wybiegli chłopcy przepychający się w drzwiach.
- Meg! Słyszałem, że robisz dziś u nas kolacje, prawda? - powiedział Niall, dusząc ją w żelaznym uścisku.
- Zrobię, jeśli nie zostanę przez ciebie uduszona. - wymamrotała w jego klatkę.
- Wybacz.
Odsunął się, a jego miejsce zajął Zayn. 
- Dawno u nas nie byłaś. - stwierdził otaczając ją ramionami. 
- To samo mogłabym powiedzieć o was. - zaśmiała się i zaczęła witać się z Liam`em.
- Boże, co za dzieci. - mruknął wtulając twarz w jej włosy.
- Damy radę ich okrzesać. - oboje się zaśmiali.
Tak, to oni zawsze pilnowali porządku w domu. Tacy zastępczy rodzice mający do upilnowania czwórkę wyrośniętych dzieciaków. 
- Ej, kogoś mi tu brakuje. - powiedziała zdejmując zielny płaszczyk. Powiesiła go i z chłopakami weszła do salonu.
- No Hazza. Nie przywitasz się już ze mną? 
- Chciałem dać ci wejść normalnie do domu, nie tak jak oni. 
Wstał i przytulił dziewczynę. 
- Fajnie, że do nas wpadłaś. - powiedział całując jej blady policzek.
- Właściwie to mam do ciebie sprawę. - szepnęła mu na ucho i usiadła pomiędzy Zayn`em, a Liam`em. Harry zajął miejsce standardowo przy Louis`ie, ale do tego już wszyscy się przyzwyczaili. Zawsze okazywali sobie publicznie uczucia, z resztą nie tylko oni. Cała piątka była zwariowana i można było do zauważyć oglądając pierwszy z brzegu koncert czy wywiad. 
- I jak tam nasz bukiecik? - spytał Lou, wyciągają się na fotelu przy okazji trochę przygniatając Harry`ego.
- Panna Młoda była bardzo zadowolona, zresztą nie tylko ona. Musisz częściej ze mną pracować. 
- Chyba się do tego nadaję.
- Ja bym go tam następnym razem nie brał. Wiesz, może co on tu przywiózł z tej twojej kwiaciarni? - zaśmiał się Harry. - Może nawet lepiej, że nie wiesz, bo chyba byś go powiesiła.
- Mów Harold. - zażądała.
- Żartowałem. - uśmiechnął się zadowolony. Za to głupie gadanie dostał w ten jego rozczochrany łebek z poduszki i karę : pomoc w kuchni przy kolacji.
- Muszę? - zaczął marudzić, gdy stali w kuchni i kroili warzywa do zapiekanki.
- Musisz bo tylko teraz mogę z tobą porozmawiać. - powiedziała ściszając głos do szeptu. Zainteresowany loczek przysunął się bliżej, by ją słyszeć. 
- Stało się coś? - wyszeptał.
- Chodzi o Louis`a i Eleanor. 
- Przecież...
- Wiem Hazza. - spojrzała w kierunku salonu upewniając się czy ktoś nie idzie. - Chodzi mi o jakiś numer kontaktowy do niej, cokolwiek, bym mogła się z nią umówić na spotkanie.
- Po co chcesz się z nią spotkać? - wyprostował się i spojrzał na nią marszcząc brwi.
- Muszę się dowiedzieć dlaczego tak na prawdę go zostawiła. 
- Bo mam kogoś innego, Meg...
- Nie wierze jej, Harry. - odłożyła nóż na deskę. - To jak pomożesz? 
- Jeśli ci tak bardzo na tym zależy, to czemu nie. - wzruszył ramionami.
- Dzięki, Loczek. - pocałowała go w policzek i ponownie zabrali się za krojenie. 
Zapiekanka spokojnie leżała w piekarniku, gdy do kuchni wpadł głodny Niall.
- Długo jeszcze? - spytał wpatrując się w piekarnik.
- Długo. 
- A nie możesz tego jakoś przyśpieszyć?
- Wybacz, ale moje czary nie działają poza Hogwartem. 
Hazza wybuchnął śmiechem, a obrażony Niall usiadł na krześle przy blacie jak najdalej piekarnika.
- Za piętnaście minut będzie gotowe. - poklepała blondyna po ramieniu.
- Co oglądacie? - tuż za nią do salonu wleciał Harold.
- Konkurencję. - odpowiedział Zayn, wpatrując się w ekran plazmy wiszącej na ścianie. 
- Lubię tą piosenkę. - stwierdziła Meg siadając na oparciu skórzanej kremowej kanapy.
- Ludzie, ona woli konkurencję! - wykrzyknął Louis udający przerażenie. - Kara musi być.
Ledwo co to powiedział, a już dostała poduszką po nogach. Zabawa trwała by pewnie jeszcze długo, gdyby Niall nie usłyszał pikania piekarnika.
- Kooolaaacjaa! - poleciał do kuchni, a za nim Meg, by jej niczego nie wyżarł.

Wszyscy siedzieli w przy stole objadając się zapiekanką. Louis w połowie posiłku wyszedł do toalety. Nie wracał już dość długo, więc Liam postanowił sprawdzić co się z nim dzieje. W łazience go nie było, za to zastał go w jego pokoju przy laptopie. Na ekranie pojawiały się wszystkie możliwe zdjęcia El.
- Louis.  - powiedział stojąc w drzwiach.
- Liam, ja...- zatrzasnął szybko swojego laptopa.
- Tęsknisz za nią. - poklepał go przyjaźnie po plecach. - Widać to po tobie.
- Tęsknie...Stary, ja ją dalej kocham. - spuścił głowę.
- Wiemy o tym. Ale musisz zapomnieć. Wtedy będzie lepiej, zobaczysz.
- Może masz rację. - Tomlinson wstał z łóżka i przytulił przyjaciela. - Mam jeszcze was, prawda? I Meg.
Na samo imię przyjaciółki od razu na jego twarzy kształtował się uśmiech. Liam przeczuwał, że to nie jest tylko przyjaźń. Tych dwoje łączy coś innego, coś twarlszego.

_____________
krótki i taki nijaki.  ;< wybaczcie, ale nie mam ostatnio czasu na pisanie. jeśli będziecie komentować, to w weekend napiszę coś długiego i może jakaś akcja pomiędzy dziewczynami? hym?
Czekam na wasze opinie , robaczki.  ; * 

piątek, 6 kwietnia 2012

Rozdział 2.

Pierwszy spokojny dzień od dawna, od bardzo dawna, bez koncertów, wywiadów, sesji, spotkań z fanami. Lubił to, ale czasami to męczyło. Leżał jeszcze z łóżku z Harry`m obok. Nawinął sobie kilka jego loków na palec i zaczął rozmyślać. Miał wszystko czego każdy człowiek pragnął : rodzinę, przyjaciół, sławę. Jeszcze wczoraj do tego wszystkiego mógł zaliczyć swoją dziewczynę, Eleanor. Niestety ona wolała kogoś innego, niż jego i musiał się z tym pogodzić, choć wiedział, że to będzie trudne, ale wiedział także, że zawsze może polegać na tych czterech zwariowanych chłopakach, którzy stali się dla niego jak bracia i na wiecznie wspierającej go Meg. Wszedł pod prysznic a lodowata woda spływała po jego dobrze zbudowanym ciele. Przejechał dłonią po mokrych włosach i oparł się o szklane drzwi ponownie myśląc nad tym wszystkim. Chciał zapomnieć o tym co go z nią łączyło, ale nie tak łatwo wymazać z pamięci te kilka lat spędzonych razem. 


*** 
Od samego rana pracowała nad największym projektem weselnym jaki do tej pory im się przytrafił. Miała wszystko zaplanowane, każdy szczegół był zaprojektowany na osobnym szkicu lub zatwierdzonym projekcie. Bukiet panny młodej miał być hitem, czymś zupełnie nowym. Rozdała zadania swoim pomocnikom, a sama zaczęła szykować się do najważniejszego zadania. Przerzucała kolejne kartki, szkice i nie wiadomo co jeszcze, ale nie znalazła tego czego potrzebowała. 
- No błagam, tylko nie to. Musi gdzieś tu być.  - mówiła sama do siebie.
- Coś nie tak? - spytała Olivia, patrząc na zdenerwowaną koleżankę.
- Nie mam projektu. A nie zdążę teraz po niego pojechać. Musimy improwizować.
- Może niech ktoś ci go podrzuci. - zasugerowała i odeszła.

*** 
Louis siedział z chłopakami grając na xboksie, gdy jego telefon zaczął wibrować na stoliku.
- Meg. - powiedział Niall zerkając na wyświetlacz.
- Co tam? - spytał Lou odbierając.
- Wiem, że jesteś zajęty, ale mam do Ciebie cholernie ważną prośbę.
- Coś się stało? 

- No jeszcze nie, ale jeżeli nie będę miała projektu to może się coś stać. 
- Czyli rozumiem, że mam misję do spełnienia. - zaśmiał się. 
- W sumie to tak. - zachichotała do telefonu. - Na nocnym stoliku powinna być niebieska teczka.
- Ale...
- Lou, wiem, że masz moje zapasowe klucze.
- No fakt. - przytaknął. 
- To jak przywieziesz? Moja posada jest w twoich rękach. 
- Przecież i tak znasz odpowiedź, czekaj na mnie za 20 minut przy wejściu. 
Rozłączył się i zrzucając ze swoich nóg, nogi Harolda wstał z kanapy.
- Wybierasz się gdzieś? - spytał Liam. 
- Mega misja, dla Meg. Niedługo będę.
- Ooo. Meggie. Może ją do nas przywieziesz? - zaproponował Niall.
- A może jednak do was nie. - zaśmiał się Louis.
- No tak, rozumiemy, chcesz zatrzymać uroczą Meg dla siebie. - skomentował Zayn odrywając się na moment od gry. Nie skomentował tego, tylko kiwając głową z dezaprobatą wyszedł z mieszkania. 


Otwierając drzwi od mieszkania już słyszał poszczekiwanie pupila swojej przyjaciółki. 
- Brutal, do nogi piesku. - zawołał wchodząc do środka. Zza schodów wychyliła się mordka czarnego szczeniaka rasy bolończyk.(http://d.ale.gratka.pl/g2/o/f3/9c/3e/9153631_1_c3c7_s.jpeg )   Podbiegł do Lou wesoło merdając ogonkiem, wziął go na ręce drapiąc za uszkiem. 
- Co tam malutki? Głodny? 
Wyjął karmę z szafki i nasypał troszkę do miseczki, stawiając szczeniaka na kafelkach. Zostawił jedzącego Brutalka i udał się do sypialni na piętrze. Tak jak mówiła Meg teczka leżała na szafce nocnej pod wydaniem jakiegoś czasopisma. Odsunął gazetę i z szafki zleciało zdjęcie. Podniósł je i mimowolnie na jego twarzy pojawił się niekontrolowany wielki uśmiech. Zdjęcie przedstawiało jego. Było to zdjęcie z ich pierwszego spotkania poza jej pracą. Pamiętał je doskonale. Gdy w myślach przywoływał tamtą chwilę, zadzwonił jego telefon. Wyciągnął urządzenie z kieszeni i odruchowo nacisnął zieloną słuchawkę, mówiąc :
' Kolejna misja Meg? '
- Misja, to może tak, ale nie jestem jeszcze kobietą, Tomlinson. - rzucił z oburzeniem Niall`er. 

- Nie, nie zajdę po drodze do spożywczego. - rzucił pośpiesznie.
- Eee, muszę wysłać Harry`ego. 
- Powodzenia. - zaśmiał się z wiecznie głodnego przyjaciela i zabierając teczkę wyszedł z mieszkania.


*** 
Czekała na niego przed kwiaciarnią, co chwilę spoglądając na zegarek. Miała coraz mniej czasu, a Louis`a nadal nie było. Na skrzyżowaniu pojawił się znajomy jej samochód z przystojnym dobrze jej znanym kierowcą. 
- No w końcu. - odetchnęła z ulgą po tym jak zaparkował pod samym wejściem. - I jak masz? 
- Co mam? A, teczkę. - puknął się w czoło. - Nie znalazłem.
- Jak to nie znalazłeś. - teraz załamała się totalnie, już mogła zacząć pakować wszystkie swoje rzeczy po tym jak nie wykona zlecenia na czas. 
- Pewnie Brutal zaciągnął gdzieś w kąt do zabawy. 
Szybko pożałował tych słów, gdy zobaczył jak twarz jego przyjaciółki pobladła, a w kącikach jej oczu pojawiły się łzy. Na prawdę nie chciała stracić tej pracy. 
- Meg, Meg mam ten projekt. No już, uśmiechnij się. - dotknął dłonią jej bladego policzka, zmuszając ją tym samym do spojrzenia na niego. 
- Jesteś okropnym dupkiem Tomlinson. - uderzyła go pięścią w jego klatkę piersiową, lekko się przy tym uśmiechając. W odpowiedzi na jej słowa, przygarnął ja do siebie mocno przytulając. 
- Może i jestem dupkiem, ale czasami się przydaję. - oparł swój podbródek na jej głowie i uśmiechnął się szeroko.
- Meg! Jesteś potrzebna, szybko. - w drzwiach kwiaciarni pojawiła się sylwetka Jay`a
- Już! Już! Louis, za karę idziesz ze mną. - pociągnęła go za rękę do wnętrza kwiaciarni. 

Stanęli przy stole znajdującym się na zapleczu i zabrali się do roboty. Na początku Louis przyglądał się z boku poczynaniom Meg, ale gdy dostał ostrzegawczo z łokcia w brzuch zabrał się do pracy.
- Co byś powiedziała na kolację w towarzystwie pięciu przystojnych chłopaków, no w prawdzie to tylko jeden jest przystojny, pozostała czwórka jest bardziej przeciętna. - posłał jej jeden ze swoich najlepszych uśmiechów.
- Skoro jeden z nich jest na prawdę przystojny to może się skuszę. 
- Tylko wiesz, mówiąc jeden przystojny, miałem na myśli siebie.
- To, hym, chyba mam już plany na dziś wieczór. - odwróciła się ukrywając przed nim malujący się na jej twarzy uśmiech. 
- Nie bądź wredna. 
- Wcale nie mam takiego zamiaru. - podała mu do zawiązania wstążeczkę w okół kwiatów.
- Czy mam ci przypomnieć, kto niedawno uratował ci ten hym, ładny tyłeczek. - uśmiechnął się zawadiacko. 
- Chyba nie musisz. 
- No to widzę cię u nas o 19. 
- Ale pod warunkiem, że ja gotuję. - chciała choć tak wynagrodzić jego fatygę.

____________________
no i macie dwójkę ; 3 
+ http://onething3.blogspot.com/ - moje pierwsze opowiadanie ; D 
++ http://www.photoblog.pl/1donething/119751559/182.html  ; > 
+++ 15 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ . ;3 



WESOŁYCH ŚWIĄT *___* < 3

czwartek, 5 kwietnia 2012

Rozdział 1.

Rozdrażniona Meggie robiła kolejną wiązankę kwiatów. Dziś wszystko leciało jej z rąk. Włożyła kilka różyczek do szklanego wazonu obwiązując wszystko czerwoną wstążeczką kontrastującą z białymi pąkami róży i łokciem potrąciła kolorowe wstążki, które z łatwością się rozwinęły. 
- Cholera. - mruknęła do siebie. 
- Ładnie witasz klientów. - usłyszała nad sobą znajomy głos.
- Witam naszego stałego klienta. - podniosła głowę dając sobie spokój ze wstążkami i wzrokiem natknęła się na jego niebieskie oczy.
- No cześć. -  cmoknął ją w blady policzek.
- Mam dzisiaj dla Ciebie specjalnie odłożone tulipany. - schyliła się pod blat i wyciągnęła pięć kolorowych wiosennych kwiatów. - Piękne, nie?
- Piękne - przytaknął - ale dziś kwiaty nie będę mi potrzebne.
- Masz już coś innego dla Eleanor?
- Nie mam nic innego i nie będę miał - posmutniał oglądając jej najnowszy bukiet.
- Kłótnia, co? - spytała zwijając wstążkę.
- Zostawiła mnie. - odwrócił wzrok od zdziwionej dziewczyny.
- Zostawiła? - nie mogła zrozumieć jak można zostawić tak wspaniałego chłopaka.- Och, Lou.
Wyszła zza lady i przytuliła znajomego. 
- Daj mi 15 minut i wychodzimy na kawę i wielkie ciacho.
- Pracujesz. - przypomniał.
- Ale szefowa mnie lubi. - wybiegła na zaplecze.
- Jak dobrze mieć kogoś takiego jak ona. - pomyślał, przyglądając się wystawie.

Kilkanaście minut później siedzieli w dość pustej kawiarence przy gorącej kawie i szarlotce. 
- Jak się z tym czujesz? - spytała mieszając łyżeczką w kawie. 
- Z rozstaniem? - pokiwała głową. - Dobrze wiesz, że nie jest wspaniale, ale gdybyś widziała moją pierwszą reakcję. Kompletnie nie wiedziałem jak się zachować.
- Wyobrażam sobie. - dotknęła jego ręki w pocieszającym geście.
- Kochałem ja, nadal ją kocham, ale chyba będę musiał się pogodzić z tym wszystkim.
- Zawsze możesz walczyć.
- Meg, ona ma kogoś innego.
- Oh. -  wyrwało jej się. - Powiedziała Ci?
- Nawet pokazała. - zapatrzył się w okno.
Nie wiedziała, nie mogła wyobrazić sobie jak można zostawić kogo takiego jak Louis. Nie ze względu na to, że to właśnie ten  Lou, Lou Tomlinson z One Direction, tylko ze względu na jego zachowanie, charakter, sposób bycia. Ona jako dziewczyna zawsze była świadkiem jego dobrych manier, jako przyjaciółka mogła zawsze się do niego zwrócić ze wszystkim, więc dlaczego Eleanor go zostawiła? Nie wiedziała, ale jej postanowienie brzmiało : " Dowiedzieć się z jakiego powodu szanowna panna E. zostawiła jej najlepszego przyjaciela. "

_____________
taki pierwszy rozdział, właśnie zabieram się za drugi, ale wstawię pod warunkiem, że będzie 15 KOMENTARZY ;D 
Miłego wolnego życzę < 3

środa, 4 kwietnia 2012

Prolog

Londyn, kwiaciarnia.

Lilie, róże, tulipany, storczyki i nie wiadomo co jeszcze. Wszystkie zapachy skumulowane w jednym miejscu, a pomiędzy tym wszystkim ona. Ekspedientka z bladą cerą, zielonymi oczyma, którymi lustrowała wszystko i wszystkich dookoła i długimi ciemnymi włosami. Czy dzięki tej pracy będzie szczęśliwa? Czy pozna tego jedynego o którym zawsze marzyła? Już niedługo się to okaże dzięki dość nie miłej sytuacji.



____________
no i jest prolog. krótki, bo nie umiem pisać takiego czegoś. ;D
od teraz obowiązuje pewna zasada. 15 KOMENTARZY = NASTĘPNY ROZDZIAŁ
i tak będzie już zawsze. ; D 
Cześć wszystkim ; )
postanowiłam zacząć pisać kolejne opowiadanie o One Direction ( *_* ) tylko tym razem z Lou w roli głównej. Rozdziały będę się pojawiać raz na tydzień, czyli w piątki wieczorem.
Zapraszam na moje dotychczasowe opowiadanie. http://onething3.blogspot.com/
i photobloga http://www.photoblog.pl/1donething/119481463/176.html.

Może jeszcze dziś pojawi się prolog, bo już mam napisany. ;D Trzymajcie się ; 3