czwartek, 7 czerwca 2012

Rozdział 13.

Przez następne dwa dni Louis kompletnie odciął się od świata realnego. Jego pokój stał się w pewnym sensie taką jego oazą. Był tam zupełnie sam. No może nie tak zupełnie. Od tych dwóch dni towarzyszyła mu również gitara przyjaciela. Niall zawsze służył pomocą i tak było i tym razem. Pożyczył mu jego ukochaną gitarę. W pewnym sensie uchronił go także od całkowitego załamania nerwowego. Tak, gdyby nie to, że siadał na dość wąskim parapecie z gitarą w ręku i po prostu przygrywał myśląc o Meg, już dawno wynieśliby go z domu w kaftanie bezpieczeństwa. Już bez niej wariował i to konkretnie. Gdy tylko kład się późnym wieczorem spać widział jej twarz, gdy tylko zamykał na dłuższą chwilę oczy ten obraz powracał ja bumerang. Już chciał, aby było po wszystkim. Po tej jej chorej ucieczce przed jego osobą. Czy był aż tak beznadziejny? Na to wychodziło.


- Spakowałaś wszystko? - Dominica stała nad pakującą się Megan. Dziewczyna właśnie zapinała walizkę, w której chyba znajdowały się jej wszystkie rzeczy. Właśnie, chyba. Zawsze, gdy się pakowała, gubiła połowę tego co ma zabrać.
- Spokojnie, wzięłam wszystko. - odpowiedziała wstając z kolan i przyglądając się już odpiętej, wypchanej po brzegi niebieskiej walizce. - Najwyżej mi coś dowieziesz, ja nie widzę problemu. - wzruszyła ramionami umieszczając wzrok tym razem na blondynce. Ta tylko westchnęła przeciągle i nic nie mówiąc zabrała walizkę wychodząc z pokoju, w którym właśnie się znajdowały. Megan uklęknęła przy swoim czworonożnym przyjacielu pogłaskała go po malutkiej główce.
- Malutki - zaczęła patrząc uważnie na pieska. - Dziś wracamy do domu. - na samą myśl się cieszyła. - ale także czeka mnie spotkanie z Lou . - tak, to gnębiło ją bardziej. - Nie dam rady, wiesz? Boję się i to nawet sobie nie wyobrażasz jak. - Uśmiechnęła się do zwierzaka i schowała go to specjalnej małej torby podróżnej, właśnie dla takich szczeniaczków jak on. Wyglądał w niej uroczo. Powoli wyszła z pokoju, przechodząc przez korytarz, kuchnie czy salon na wszystko patrzyła dokładnie. W końcu tak szybko tu nie wróci, a bardzo by chciałaby by mieć przyjaciółkę przy sobie. W Londynie ma tylko chłopców. Nie, nie przeszkadza jej to, ale na przykład w takich sytuacjach jak ta, nie ma się do kogo zwrócić. Ubrała jeszcze dość wysokie buty w kolorze czarnym i lekki wiosenny kremowy płaszczyk. Otuliła się jeszcze zgrabnie cieniutkim szlakiem i mogła wychodzić. Zabrała Brutala i wyszła na zewnątrz. Jej twarz i nie okryte ręce owiał lekki przyjemny wiaterek. Pogoda coraz to bardziej ładnieje. Wszystko na około odżywa. Może pora teraz na nią? Chciałaby. Ciekawe co przyniesie rozmowa z Louis`em, której tak bardzo się obawiała. Wsiadła do samochodu, kiedy Dominica zamykała jeszcze dokładnie dom. Meg włożyła psa, na tyle siedzenie swojego samochodu, a sama usadowiła się na miejscu pasażera. Czemu? Może dlatego, że jak będzie coraz to bliżej Londynu, to będzie się coraz to bardziej denerwować, a tego nie chciała. Chciała zasnąć podczas drogi i obudzić się dopiero w domu, w swoim domu, w swoim łóżku. I tak jak przewidywała sen z morzył ją w połowie drogi. Dominica siedząca za kierownicą odetchnęła z ulgą. Wszystko idzie z godnie z ich planem. Jeśli Meg nie obudzi się do samego miejsca zatrzymania, to będzie zadowolona z wypełnionej przez siebie misji. Jeśli jednak zachce jej się otworzyć oczy wcześniej będzie musiała improwizować i poinformować o tym Harry`ego.


Londyńska strefa wita. Dominica jechała ulicami, jakże tego znanego miasta. Była coraz to bliżej celu i coraz to bardziej się bała reakcji przyjaciółki, jak obudzi się i zobaczy gdzie są. Pewnie będzie chciała wyjść jak najszybciej i odejść do domu. Będzie się jak zwykle chowała. Niestety rzeczy martwe są dziś przeciwko niej. Ubrała wysokie buty na dość pokaźniej szpilce, że może już kompletnie zapomnieć o jakiejkolwiek ponownej ucieczce. Już ona teraz o wszystko zadbała. Harry jeszcze musi tylko przygotować Lou do odegrania jakże prawie, że najważniejszej sceny w ich życiu. W połowie drogi się rozpadało, a deszcze nawet nie myślał, żeby przestać padać. Chyba nawet pogoda jest w zmowie z nimi. Przecież Meg nie będzie uciekała w deszcz. Nie, przecież ona już nie będzie uciekać. To właśnie dzisiaj dzięki przyjaciołom będę ten dzień zwanym : państwo Tomlinson schodzą się. Nazwa akcji została wymyślona przez Harry`ego więc nie ma się co dziwić. Była kilka ulic od ich posiadłości, kiedy dała znać Lokowatemu, że zaraz zaczynają akcję. Od razu odesłał wiadomość chyba tak bardzo podekscytowany zejściem przyjaciół jak świętami. Dominica wjechała na ich podwórko przez pokaźną i już otwartą metalową bramę. Zaparkowała samochód blisko wejścia by Louis nie musiał długo biec. Właśnie teraz wychodzi jak mieli to wszytko dokładnie zaplanowane.
- Meg. - Dominica szturchnęła przyjaciółkę, która od razu się obudziła. Przetarła zaspane oczy i z przerażeniem wyjrzała przez okno.
- Dominica! - krzyknęła od razu odpinając pas i otwierając drzwi.. - Dlaczego mnie tu zawiozłaś? - wyszła z samochodu nie zważając na to, że nadal pada deszcze i to w dodatku nie lekki.
- Przecież Louis...
- Tak, nigdy nie mogłaś zrobić czegoś dobrze o co cię prosiłam. - powiedziała patrząc z obawą w stronę domu. - Idę do siebie.
Poprawiła już i tak mokry szalik i zamykając drzwi z trzaskiem ruszyła po mokrym żwirze, który utrudniał jej chodzenie ze względu na jej buty. Jak ona mogła? Przecież umawiały się, że jedzą prosto do niej, a z Louis`em porozmawia wtedy kiedy będzie gotowa na tak poważną rozmowę. Jej droga ku wyjściu z posiadłości dłużyła się, została jej tylko połowa, a może aż, kiedy za plecami usłyszała wołanie.
- Meg, Meg! - nie musiała się odwracać, a wiedziała kto ją woła. Ten głos rozpozna wszędzie. Momentalnie w jej oczach pojawiły się łzy mieszane wraz z deszczem. Uparcie szła dalej, choć miała ochotę na przylgnięcie do jego ciała i już nigdy nie oderwanie się od niego. Miała w sobie tyle sprzecznych myśli. Chciała tu być i jednak nie. Chciała się do niego przytulić i jednak nie. Chciała go kochać i jednak kochała. Tak, akurat to była jedna myśli, która była najważniejsza i która jednak szczytowała nad wszystkimi.
- Meg. - usłyszała swoje imię tuż za plecami i uścisk na nadgarstku. Zamarła. Łzy już teraz popłynęły po i tak mokrych policzkach. - Meg, proszę cię, odwróć się. Błagam.
Bojąc się, zrobiła to. Stanęła twarzą w twarz z mężczyzną, w którym jest zakochana, którego tak mocno kocha, a on nawet nie zdaje sobie z tego sprawy. Jego twarz ... zmieniła się przez te parę dni. Zarost, który postarzał go delikatnie i całkowicie zmieniał wyraz jego twarzy. Oczy, które zawsze były takie radosne, wyglądały jak wypalone, a na dodatek czerwone, jakby tlił się w nich jeszcze żar z już dawno wypalonego ogniska. Czuła jak coraz bardziej ciekną jej łzy. Dobrze, że tego nie widział. Deszcz maskował wszystko idealnie, od którego i tak już byli cali mokrzy.
- Meg. - złapał ją delikatnie za rękę. Bał się każdego gestu, nie chciał by jeszcze raz wyjechała i zniknęła z jego życia. - Ja wiem, że ... że, może ty ... że nie chcesz dzielić swojego życia z taką osobą jak ja,ale proszę Cię ... chciałbym tylko wiedzieć dlaczego wyjechałaś. Może to przez ten cholerny pocałunek, który spowodowałem ... jeżeli tak, to bardzo Cię przepraszam, Meg ...
Stała tak patrząc na niego i coraz bardziej płacząc. Przestraszony jej zachowaniem ujął powoli i delikatnie jej bladą twarz w dłonie. Kciukiem przejechał po jej zgrabnych kościach policzkowych, które tak bardzo uwielbiał. Zbliżył się do niej jeszcze bliżej i na szczęście się od niego nie odsunęła. W jej oczach kryło się coś nie do opisania. Zieleń w nich wydawała się teraz taka tajemnicza. Nie mógł wyczytać z nich, żadnego uczucia. Czyżby tak bardzo chciała się ukryć z uczuciami? Czy to on już nie potrafi czytać z nich jak z otwartej księgi?
- Lou. - pierwszy raz od tak dawna usłyszał jej głos, był dość zachrypnięty, ale jednak jej. Otuliła go taka nieokreślona przyjemność, z powodu samego usłyszenia jej głosu. - Tak, bardzo Cię przepraszam. - wyszeptała patrząc uważnie w jego oczy. Chciała coś z nich wyczytać, ale nie umiała. Nie widziała prawie nic przez płynące z jej oczu łzy. - Przepraszam Cię za wszystko, za tą bezsensowną moją obecność w Twoim życiu. Przepraszam Cię, za to ... za spowodowanie wszystkich krzywd i za to, do jakiego stanu teraz Cię doprowadziłam. A robię to dlatego, że tak nie wyobrażalnie mocno mi na Tobie zależy, tak bardzo ... Louis, ja chciałabym ... chciałabym byś zrobił dla mnie coś ostatni raz. 
Pokiwał głową na znak, że się zgadza i dalej słuchał jej wypowiedzi. 
- Błagam, pocałuj mnie. Tak ... 
Nawet nie zdążyła dokończyć. Zaczął się ich pocałunek w deszczu. Ich usta pasowały do siebie tak idealnie, jakby od zawsze były dla siebie stworzone. Oboje smakując nawzajem swoich ust, tak bardzo rozkoszowali się pocałunkiem. Położyła swoje dłonie na jego policzkach, szorstkich od lekkiego zarostu. On swoje ręce ułożył na jej delikatniej tali, przyciągając do siebie, jakby miała zaraz zniknąć, prysnąć jak zwyczajna bańka mydlana. To nie było tylko muśnięcie spragnionych ust. W ten gest przelali miłość jaka w nich do tej pory kwitła i nadzieję na lepsze dni przy sobie u boku. Odsunęli się od siebie raptownie, kiedy nad głowami usłyszeli grzmot. Przytulił jej drobne, mokre ciało do siebie. Chciał mieć ją już zawsze w swoich ramionach. Uniósł palcem jej podbródek ku górze i wyszeptał w jej aksamitne czerwone usta : 
- Tak bardzo Cię kocham,Meg. 
Spodziewała się wielu rzeczy, ale nie tego, no wszystkiego, ale nie tego. Spojrzała na niego zaskoczona i musnęła wagami jego idealny policzek. Stanęła na palach by dostać się do jego ucha schowanego pod mokrymi włosami, by wyszeptać :
- Kocham Cię tak bardzo, że nawet przez Ciebie będę chora. 
I jakby na potwierdzenie tych słów kichnęła tak głośno. Oboje cicho zachichotali. W końcu wraca wszytko do normy, do tej szczęśliwej normy. Złapał jej dłoń w swoją i ruszyli w kierunku domu. Szła powoli, z trudem przez jej buty. Widząc to, nie wahał się wcale by wziąć swoją dziewczynę na ręce. No bo przecież chyba może nazwać ją swoją dziewczyną, prawda? Otuliła rękoma mocno jego szyję i wtuliła głowę w jego ciało. Czuła się teraz taka szczęśliwa i bezpieczna. Weszli już razem do domu. Od razu ich mokre ciała otoczyło przyjemne i ciepłe powietrze. Zdjęli buty tuż przy drzwiach i mokry płaszcz Meg, bo Lou był tylko w bluzie. Ponownie złapał jej kruchą rękę i wyszli korytarzem do salonu. Kiedy przyjaciele zobaczyli ich w takiej pozycji od razu na ich twarze wpłynął szczery uśmiech. Dominica stojąca obok Harry`ego przy kominku wybiła z nim piątkę, krzycząc razem z nim dość głośne : JEST! W końcu to ich plan tak bardzo wypalił. Szczęśliwa para poszła się przebrać w coś suchego z szafy chłopka, a Harry zapatrzył się na przyjaciółkę Megan. Jak dobrze, że to właśnie ona mu pomagała. Spojrzała na niego przelotnie i kiedy ich oczy się spotkały zarumieniała się tak uroczo jak za każdym razem, kiedy tak na siebie spojrzą. Podobało mu się to. Czyżby ona zaczęła mu się podobać? Czyżby następny chłopak z One Direction znalazł dziewczynę, w której to może ulokować swoje głębokie uczucie? 


_______________________________
Witam was moi kochani! < 3 
Trzynastka, niby taka pechowa liczba, ale nie u mnie. W końcu z radością pewnie większości z was, złączyłam jakże cudownego pana Tomlinson`a i jego cudowną Meg. aww ; * aż tak słodko się zrobiło. 
co sądzicie o rozdziale? podoba wam się? bardzo proszę o szczere opinię < 3 

12 komentarzy:

  1. nie rozpieszczam Cię bo nie wiem czy zasłużyłaś. hahaha <3
    idealny .:*
    x

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz co, popłakałam się przez ciebie. Popłakałam się.
    A w ogóle, to myślisz, że wszystko, co ludzie do tej pory napisali w komentarzach, było nieszczere ? Jeśli tak, to wyjdź.
    Od dzisiaj oficjalnie jesteś moim idolem. Wydrukuję sobie wszystko, co napisałaś, i powieszę na ścianie. Bo to, jak piszesz, daje mi motywację do życia.

    J. < 33

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest świetny .jesteś moim bogiem .Popłakałam się ,tak strasznie mi się podoba .Ta historia ,ta miłośc .Piękne <3 Kocham Cię ,kocham :3

    OdpowiedzUsuń
  4. OMG <3

    KOCHAM CIĘ KOCHAM CIĘ,KOCHAM CIĘ XD
    DODAWAJ SZYBKO NASTĘPNY . :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny ♥
    Rozdział jest idealny ; )
    Nareszcie Meg i Lou są razem ;D
    Czekam na więcej ! ; **

    OdpowiedzUsuń
  6. TAK. Zrobiłaś z moich emocji papkę, wiesz? Ale to cudowne uczucie. Opisałaś to wszystko tak pięknie. Wyobraziłam sobie jak Meg kroczy dzielnie w tych swoich wysokich szpilkach, uciekając przed jego spojrzeniem. Aż w końcu ten pocałunek.. Jesteś niesamowita. Nie mogłam sobie wymarzyć piękniejszego rozdziału. Ujęłaś to w tak idealne słowa.. aż poczułam tę ich miłość, to szczęście wiszące w powietrzu. No i scena w deszczu - trafiłaś w dziesiątkę. Sposób w jaki piszesz jest DOSKONAŁY i nie ma racji ten kto twierdzi, że się nie rozwinęłaś. Każdy kolejny rozdział jest lepszy, intensywniej oddziałuje na czytelnika. Jesteś moją idolką. Biję pokłony. Kocham Cię i Twoją twórczość. Pamiętaj o tym.

    OdpowiedzUsuń
  7. JEEEEEEEEEEEEEEEESSSSSSSSTTTTTTTTTTTT!!!!!!!! Boże wreszcie, nie mogłam się doczekać tego... Lou i Meg teraz mogą być szczęśliwi!!! Wspaniale że się spotkali. Uwielbiam twojego bloga :) Życzę weny AGA

    OdpowiedzUsuń
  8. jeeeeeeeeejka ! .
    to było takie wzruszające . :3
    oby Harry był z przyjaciółką Meg ! <3

    Marta ~@ :)

    OdpowiedzUsuń
  9. jaki romantyczny . ♥ awwww *.*

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeeeeeeeeeeeeeeeeeeeejjjjjjjjjjjjjj :DDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD brawo brawo brawo! kochamcie :DDD
    Uwielbiam<3 Meg i Lou są wkońcu razem!! Nawet nie wiesz jak się ciesze!!!!!!!
    Uwieobiaaaaaaaaaam<3
    -Iza. xx
    Poprawiłaś mi humor, Dziękuję :) :*

    OdpowiedzUsuń
  11. No w końcu ! Uwielbiam ten rozdział ! :3
    Miszczuniu mój <3 I weź już nie narzekaj ani na to opowiadanie ani na O.T ! <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetnie w końcu razem :D
    Rozdział megaa *__* Bardzo mi się podoba (jak każdy ) :)
    K. :D

    OdpowiedzUsuń