sobota, 9 czerwca 2012

Rozdział 14.

Bezlitosne słońce wdarło się do sypialni Louis`a. Megan przetarła lekko oczy i usiadła na łóżku. Rozejrzała się po pokoju i uśmiechnęła się do siebie. Louis. Jej chłopak. Cudowny chłopak. Wstała z łóżka i poszła do łazienki, zabierając kilka rzeczy z walizki, którą za pewne rano przyniósł Lou z samochodu. Nie zamykała drzwi do łazienki, może to i dobrze. Gdy zaledwie ściągnęła szorty, w których spała dostała takiego bólu brzucha, że musiała przykucnąć. Oparła się plecami o kabinę prysznicową i skulona otoczyła kolana rękami. Odczekała chwilę i gdy myślała, że jej przeszło, próbowała wstać, co skończyło się poprzednią pozycją. Syknęła z bólu i nadal siedziała. Ciekawe jak teraz zejdzie na dół? Przecież w końcu musi wyjść z tej łazienki. Kolejne próby podnoszenia się kończyły się tym samym. Mocny ból, aż kół. Rozchodził się po całym brzuchu. Już miała krzyczeć po przyjaciółkę, która również została u chłopców, kiedy drzwi do łazienki się otworzyły. Zapomniała o zwyczaju chłopców, którzy to wchodzą do każdego pomieszczenia bez pukania. W drzwiach stał dość przestraszony Harry. Od razu podszedł do dziewczyny.
- Meg, co jest? - spytał, pomagając jej wstać, lecz gdy syknęła z bólu dał spokój.
- Nic wielkiego. To tylko brzuch. Zaraz przejdzie. - powiedziała wysilając się na uśmiech. Sztuczny, ale był.
- Nie kręć. Czekaj tu na mnie. Zaraz wrócę. - powiedział i wyszedł.
-Nigdzie się nie ruszam. - prychnęła i nadal kurczowo trzymała się za kolana.
Harry wrócił po kilku minutach taki sam jaki wyszedł z łazienki.
- Wstawaj, idziemy. - powiedział podchodząc do Meg.
- Jakbym mogła to bym wstała.
Musiał więc zrobić inaczej. Podszedł do przyjaciółki i wziął ją na ręce. Nawet się nie opierała, tylko skuliła się w sobie, by tylko mnie odczuwać ból. Zszedł powoli po schodach i zaniósł ją do salonu, gdy była rozłożona sofa, a na niej poduszki i duży koc. Położył ją na tym wszystkim a sam wyszedł do kuchni. Zrobił gorącej herbaty, zarówno sobie jak i jej i zwrócił z tym wszystkim do salonu. Podał kubek Meg i zaczął się jej przyglądać.
- Gdzie wszyscy? - spytała trzymając w dłoniach kubek z parującą herbatą.
- Lou poszedł z twoim psem. Chłopcy z Dominicą pojechali do sklepu.
- Dlaczego ty zostałeś?
Usiadł obok niej i objął przyjacielsko ramieniem.
- Chyba dobrze, że zostałem. Co się stało? Często cię tak boli? - spytał oczekując od przyjaciółki prawdy.
- Przecież mówiłam, że nic się nie stało. Tylko zwykły co miesięczny ból brzucha. To normalne.
Wzruszyła ramionami i dalej piła herbatę. Pogadali jeszcze chwilę o tym, że powinna iść z tym do lekarza i zasnęła.
Louis wszedł zadowolony do domu z pieskiem u nogi. Brutal się wyszalał w tym parku, może nie tylko on. Louis także był zmęczony i lekko brudny od mokrej trawy i błota. Zdjął zabłocone buty rzucając je gdzieś w kąt korytarza i wszedł dalej z brudnym psem.
- Jestem! - krzyknął i wszedł do łazienki na parterze. Włożył psa swojej dziewczyny do wanny, do której już nadal wody i jakiegoś pieniącego się płynu. Tym razem zaczął bitwę z tą zadowoloną kulką w wanie. Gdy tylko pies chciał wyjść z wanny Lou wkładał go do niej ponownie i za każdym razem zostawał ochlapany. Po dobrych piętnastu minutach wyszedł z łazienki puszczając już wytartego psa na łapki. Siebie też musiał porządnie wytrzeć, choć i tak jego koszulka była lekko mokra. Wszedł zadowolony do salonu, gdzie zastał tylko Harry`ego i Meg. Ten widok lekko go zaskoczył. Harry przytulał do swojego boku jego dziewczynę. Owszem byli przyjaciółmi, rozumiał, co nie znaczy, że nie może być zazdrosny, a był.
- Gdzie chłopaki i Dominica? - spytał podchodząc do sofy, na której aktualnie siedzieli.
- Wyszli. I chyba ja też powinienem. - Harry wstał, powoli wypuszczając Meg z objęć. Poczekał, aż dobrze usiądzie i dopiero wtedy wyszedł z pomieszczenia zostawiając parę samą.
- Dlaczego tak tu siedzieliście? - padło pytanie z ust Louis`a.
- Harry się po prostu martwił. - odpowiedziała zmieniając pozycję, tak, by mniej ją bolało.
- Martwił się? Co się stało? - usiadł obok dziewczyny i ujął jej dłoń w swoją. - Boli cię coś?
- Zaledwie brzuch. Loui to drobnostka, zaraz przejdzie, zobaczysz. - powiedziała podnosząc się lekko.
- Jakoś się nie zapowiada. - przeniósł rękę na jej policzek. - Aż tak bardzo cię boli?
- Ile razy mam wam powtarzać, że to zaraz przejdzie? Nie raz już tak miałam i przeżyłam. Teraz też tak będzie. Nie dramatyzujcie.
- Po prostu się martwię. - pogładził ją po policzku i delikatnie pocałował w czoło. Po chwili już oboje leżeli pod kocem oglądając powtórki seriali. Za każdym razem kiedy ból się nasilał zaciskała ręce na jego przedramieniu, a on delikatnie rozmasowywał skurczony brzuch. Jego troska przechodziła wszystko. Tak bardzo się o nią martwił. Chciałby by nigdy nie cierpiała. Chciał ją bronić przed każdym złem tego świata. Niestety to niemożliwe.
Gdy reszta już wróciła do domu, Meg czuła się dobrze, z czego Lou był bardzo zadowolony. Siedzieli na jednym fotelu. On rozłożony na nim z nogami wyciągniętymi pod sam szklany stół. Ona siedząca mu na kolanach i kurczowo trzymająca się jego szyi. Lubiła pozycje w jakiej się znajdowali. Zawsze gdy coś ją nudziło na ekranie telewizora, mogła wtulać się w ciało chłopaka. Właśnie zawzięcie wyczekiwali meczu. Nie tyle co wszyscy, ale na pewno Megan z Dominicą i Niall`em. Reszta siedziała, bo nie miała nic lepszego do roboty. Mecz Brazylia - Rosja. Dziewczyny kibicowały swojemu ulubionemu zespołowi Brazylii, natomiast Niall był za wygraną Rosji. Rozsiedli się wygodnie i czekali na wyjście piłkarzy na murawę. W końcu wyszły obydwa zespoły. Rosja w czerwonych strojach, bramkarz w barwach niebieskich. Reprezentacja Brazylii ukazała się w żółtych koszulach i niebieskich spodenkach. Ich bramkach natomiast miał na sobie strój w kolorze szarym. Hymny. Przywitanie się z przeciwnikami i pierwszy gwizdek. Od pierwszego kopnięcia piłki trójka przyjaciół patrzyła jak zahipnotyzowana.
- Zakład? - Niall przerwał ciszę panującą w pomieszczeniu.
- Czemu nie? - Dominica od razu się zgodziła, tak samo jak i Meg. - O co?
- Przegrany stawia obiad. Wszystkim.
- Nie ma sprawy. Jak obstawiasz? - spytała Meg śledząc uważnie grę zawodników.
- 2:0 dla Rosji, jak nic. - Niall był pewny swego.
- Jak dla mnie 3:1 dla Brazylii. - Dominica postawiła swoją teorię.
- Nie ma co. Nie znacie się. 3:2 z płatka. Oczywiście dla Brazylii. Neymar jakby chciał to by rozwalił ich bardziej, ale coś czuję, że to jest ten jeden z gorszych dni. - powiedziała Meg patrząc na piłkarza.
- Już tak nie chwal, nie chwal. Nie znasz, a przechwalasz. - Niall nie dawał za wygraną, był za drużyną Rosji i chciał to właśnie pokazać.
- A skąd wiesz, że nie znam? - Meg także nie ustępowała.
- A znasz? - spytał zdziwiony.
- Jakbym nie znała, to bym nie tego nie mówiła, prawda?
- Udowodnisz? - spytał.
- Po meczu. - wzruszyła ramionami i ponownie jej wzrok spoczął na napastniku drużyny Brazylii.
Cały mecz przekomarzali się kto wygra, a kto jednak nie. Okazało się, że najlepszym obstawionym wynikiem był wynik Meg. Zadowolona z owego zwycięstwa klasnęła w dłonie i wstała z kolan Lou.
- To kiedy stawiasz ten obiad? Oczywiście z Dominicą na pół, ona także przegrała.
- Jutro. Chcę mieć to z głowy. - Niall wstał machając ręką. Zaśmiała się.
- Pracuje do 15. Czyli o 17 w Nandos?
- Jak najbardziej.
Zrobiło się dość późno, a nie chciały kolejnej nocy spędzać u chłopaków, więc pożegnały się i zabierając psa wyszły z domu. Dominica już siedziała w samochodzie, kiedy do Megan podszedł Lou.
- Może pojechałbym jednak z wami? Tak na wszelki wypadek.
- Loui, czuje się już dobrze, ale twoja obecność nigdy mi nie zawadza. Powiedz tylko chłopakom. Czekamy w samochodzie.

9 komentarzy:

  1. Jest świetny .Kocham Louisa i Megan <3 Pisz dziewczyno ,pisz .Czekam na następny :3

    OdpowiedzUsuń
  2. hmm .. rozdział mi się podoba. nie myślałam, że pojawi się tu tak szybko. świetnie opisałaś początek, naprawdę wyobraziłam sobie tą dziewczynę. no i noc z Lou coś mi się wydaje, chociaż może się mylę. to, że dobrze piszesz wiesz, bo mówiłam Ci parę razy wcześniej. o tym, że posiadasz talent, którego za żadne skarby nikomu nie oddawaj, też Ci mówiłam. słowa dotyczące Twoich rozdziałów mi się skończyły
    x

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobra, teraz to już na serio nie wiem co mam napisać. Ale wiem za to jedno. A mianowicie, że mogłabyś napisać książkę. Obojętnie o czym. Natet o czirliderce, która zakochuje się w jakimś kujonie. Obojętnie, bo to i tak byłby bestseller. Bo masz niezwykły dar do pisania. To wiem na pewno.
    J. < 33

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny < 33 Masz talent ; ) Czekam na next'a ! ; **

    OdpowiedzUsuń
  5. Mmmm.. czuły i opiekuńczy Lou kocham. dajcie mi takiego na urodziny :D
    Rozdział jak zwykle świetnyy:D
    Kieedy następny :D :*?
    -Iza. xx
    Meg&Lou <3 kocham

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobry ! Słodziaki z nich xoxo

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham Cię . :D

    Dodaj szybko następny !

    OdpowiedzUsuń
  8. Przeczytałam rozdział już wczoraj, ale postanowiłam się z nim "przespać". Wróciłam tu dziś, przeczytałam ponownie i jestem gotowa wyrazić swoje zdanie! Oczywiście jak najbardziej pochlebne, inne nie mogłoby być. Podoba mi się ta scena, w której opisałaś jak przyjaciele oglądają mecz. Meg oczywiście trafiła w dziesiątkę z wynikiem. Lou jest taki troskliwy.. uwielbiam go takiego. Jestem za tym, by ta dwójka spędzała ze sobą jak najwięcej czasu. Wciąż mi mało opisów dotyczących ich bliskości i związku. Rozkoszujesz mnie bez opamiętania w tym opowiadaniu xx

    OdpowiedzUsuń
  9. jak zwykle świetny rozdziaał .! <3

    Marta ~:)

    OdpowiedzUsuń