niedziela, 3 czerwca 2012

Rozdział 11.

 Pierwszy raz tak bardzo podoba mi się rozdział, więc jej on dedykowany Dominice! Nikuś, tak specjalnie dla Ciebie. < 3

Powoli, mozolnie jakby na przekór niemu miały kolejne dni bez Megan. Louis przez ten czas siedział w pokoju. Wychodził z niego tylko i wyłącznie po coś do jedzenia i tak robił to rzadko. Menadżer odwołał trzy spotkania w studiu, z powodu zachowania Lou. Nawet on się o niego martwił. Wiedział, że rozstał się z Eleanor, ale też wiedział, że to nie przez to się tak zachowuje. Przyczyna leżała gdzie indziej. Znajdowała się masę kilometrów od Londynu. Nie tylko jemu było ciężko przetrwać te wszystkie dni bez siebie. Meg często dzwoniła do Harry`ego czy Liam`a z pytaniem co się dzieje u Louis`a. Obwiniała się za jego dotychczasowy stan, przecież to wszystko było spowodowane jej wyjazdem. Tęsknili za sobą tak bardzo, a żadne z nich nie pomyślało o spotkaniu. Nie pomyślało, żeby to zakończyć, spotkać się i .. i co? I być razem? Najprawdopodobniej tak. Przecież oboje tego pragnęli. Niewyobrażalnie mocno pragnęli.

Wyszedł z domu. Pierwszy raz od kilku dni. Miał plan na swoją drogę. Chciał udać w jedno miejsce z nadzieją, że może jednak ją spotka, że choć przez chwilę na nią popatrzy. Przemieszczał się powoli londyńskimi ulicami cały czas w jednym kierunku, a jego myślach nadal krążyła ona. Czy ona na prawdę myślała, że o niej zapomni? Myliła się. Myliła się tak bardzo. Wiele razy próbował się do niej dodzwonić, ale za każdym razem miała wyłączony telefon. Wysłał z milion wiadomości, na które nie otrzymał żadnej odpowiedzi. Pragnął do niej jechać, ale chłopcy zawsze pytani o adres pod jakim się teraz znajduje, zbywali go. A dobrze wiedział, że byli poinformowani o wszystkim. Już nie raz przyłapał Harry`ego na rozmowie z kimś przez telefon, a gdy on wchodził do pomieszczenia od razu się rozłączał, jakby w obawie, że usłyszy nie to co trzeba. Miał czasami wrażanie, że przez telefon było słychać głos Meg. Nieraz gdy leżał już wieczorem w łóżku, wyobrażał sobie jak wraca do nich, do niego i po prostu się w niego wtula. Byłby wtedy najszczęśliwszym facetem na Ziemi, jak nie we wszechświecie. Doszedł do kwiaciarni. Do kwiaciarni, w której to wszystko się zaczęło. Przystanął przed wystawą z nowych kolorowych kwiatów i zajrzał do środka. Wszystko było na swoim miejscu oprócz jednego...nie było tam jej. Westchnął ciężko i ruszył dalej. W głowie zamajaczyło kolejne miejsce, do którego może pójść, aby choć część niej była teraz przy nim. W milczeniu i zamyśleniu szedł kolejnymi ulicami, mijając masę ludzi. Spieszących się gdzieś, jak zawsze, ale najbardziej dobijały go i bolały widoki par. Bezgranicznie w sobie zakochanych. Tak bardzo sobie oddanych. Chłopcy nawet nie zdawali sobie sprawy jak on to mocno przeżywa. Stanął przed tak dobrze mu znanym domem. Klucz miał cały czas przy sobie, nigdy się z nim nie rozstawał. Otworzył drzwi kluczem i wszedł do środka. W jego nozdrza wbił się ten charakterystyczny zapach jej perfum. Choć dom nie był przez nią odwiedzany, nadal pachniał jej obecnością. Wszedł głębiej oglądają wszystko do około, jakby coś miało mu powiedzieć, gdzie teraz jest. Usiadł w ich ulubionym miejscu pod ścianą. Zawsze siadali tam i przygrywali na gitarze. Uwielbiał z nią śpiewać, a w zasadzie to dla niej. Zawsze go prosiła o choć kawałek jednej z ich piosenek, a on zawsze spełniaj jej życzenie. Lubił to, gdy on śpiewał, a jej głowa znajdowała się na jego ramieniu. Chciałby to powtórzyć jak najszybciej. Chciałby by kiedyś choć przez chwilę było tak jak wtedy. Następnie poszedł do jej pokoju. Tak, tu przesiedzieli nie jedną nie przespaną noc. Podszedł do łóżka i usiadł na nim. Oparł się plecami o ścianę i przymknął powieki. Wyobraził sobie ją, krzątającą się po pokoju. Jak zwykle zabiegana. Musiała mieć wszystko pod ręką kiedy tylko oglądali film. Na koniec tej bieganiny przed filmem siadała zmachana obok niego i kładła mu głowę na kolanach by pobawił się je włosami. Wiedział, że to ją uspokaja, w końcu tak dobrze się znali. Siedząc tak i przywołując w myślach wszystkie sytuacje przeżyte z nią stracił rachubę czasu. W pewnym momencie zasnął. W jej domu, w jej pokoju, w jej łóżku.

Czas, kiedy nie widzi Lou dłuży jej się nie miłosiernie. Siedziała sama na parkowej ławeczce. Czemu sama? Dominica także ma pracę i swoje zajęcia. Przyjechała tu bez jakiejkolwiek zapowiedzi, to teraz nie dość, że umiera z tęsknoty to jeszcze musi sobie radzić z tym sama. Spuściła Brutala ze smyczki i patrzyła jak wesoło biega po zielonej trawie. Był taki szczęśliwy, był teraz całkowitym przeciwieństwem jego właścicielki. Oparła się plecami o drewniane oparcie ławki i zamyśliła się. Może już czas, żeby wrócić? Może powinna go jakkolwiek powiadomić, że z nią wszystko w porządku. Wie, że chłopcy tego nie zrobią, obiecali, a oni obietnic dotrzymują. Miała niewyobrażalną ochotę na przytulenie się do niego. Zawsze tak robiła kiedy tylko było jej źle lub po prostu czuła się samotna. Teraz nie rozumiała swojego postępowania. Głupia ucieczka przed uczuciem. Absurdalne to wszystko. Dlaczego myślała, że to zmieni wszystko? W zasadzie mieniło, ale na gorsze. Nie wie jak spojrzy mu w oczy, kiedy wróci do Londynu, nie wie czy w ogóle będzie miała odwagę podejść do niego i powiedzieć jak to wszystko przeżywa, jak to wszystko jest dla niej ważne, jak on jest dla niej ważny, jak go bardzo kocha. Wstała mozolnie z ławki i zaczepiając psa na smycz ruszyła powoli do domu. Mijała kolejne parkowe ławki. Patrzyła z zazdrością w oczach na miłość wokół niej. W tłumie ludzi dojrzała chłopaka. Loui. Nie to niemożliwe. Podeszła bliżej. Witał się z jakąś szatynką pocałunkiem. Nie to nie może być on. Podeszła jeszcze bliżej i jakiej doznała ulgi, kiedy okazało się, że to nie on. Dopiero teraz uświadomiła sobie jaki widok może zobaczyć po powrocie do Londynu. Przecież on może być wtedy z Eleanor. Przecież wszystko się może wyjaśnić, a on ją kocha, ta samo Meg jego. Poczuła na swoich policzkach łzy, słone, duże krople łez. Nawet ich nie ścierała, bo wiedziała, że za chwilę na ich miejscu pojawią się nowe i nowe i znów. Szybkim krokiem weszła do domu i zamknęła za sobą z trzaskiem drzwi. Oparła się o nie plecami i zjechała powoli w dół. Kolejne łzy wypływały z jej zaczerwienionych oczu, do których dochodził także cichy szloch, bo przecież ona tak bardzo go kocha. 

Dominica już nie mogła patrzeć na smutek i cierpnie przyjaciółki. Musiała coś z tym wszystkim zrobić i właśnie była w trakcie tego. Dojeżdżała do Londynu. Do spotkania w restauracji zostało jej zaledwie pół godziny więc musiała się spieszyć. Dobrze znała lokalizacje budynku, w którym była umówiona. Zaparkowała spokojnie pod dość przytulną restauracją. Wysiadła z samochodu, biorąc z niego torebkę. Poprawiła swój strój i zamykając pojazd kluczykiem weszła do budynku. Wnętrze restauracji nadawało takiego ciepłego klimatu, goście powinni się tu czuć spokojni, rozluźnieni. Wszyscy, ale nie ona, no przynajmniej nie teraz. Zajęła miejsce przy stoliku jak najdalej oddalonym od reszty. Chciała prywatności. Gdy kelner przyszedł po zamówienie zbyła go. Czekała tylko na niego. Musiała z nim wszystko wyjaśnić. Przecież tu chodziło o jej przyjaciółkę. Drzwi otworzyły się, a w nich stanęła wyczekiwana przez nią osoba. Jego poznała by wszędzie choć wiedzieli się zaledwie parę razy. Dość długie loki rozczochranie przez niesprzyjający wiatr. Lekki uśmiech na twarzy doprowadzający miliony dziewczyn do szału, ekscytacji, tak jak ją, ale zaprzeczała temu jak tylko mogła.
- Dominica. - przywitał się z nią delikatnym muśnięciem jej policzka swoimi idealnymi ustami.
- Witaj Harry. 
- Więc. - zaczął mierzwiąc palcami swoje włosy. - Więc spotkaliśmy się by..
- By pomóc im. Za bardzo się męczą bez siebie. Nie widzisz tego? - spytała, choć dobrze wiedziała, że doskonale widział cierpienie przyjaciela. 
- Widzę, nawet za bardzo. Lou stał się całkowicie inny, jest z nami teraz tylko z przymusu. Uwierzysz, że dopiero dziś wyszedł pierwszy raz z domu odkąd Meg wyjechała z miasta, dasz wiarę? Już nie raz byłem bliski powiedzenia mu, gdzie się Megan znajduje, ale nie mogę jej tego zrobić, obiecałem, że nic nie powiem. Jestem w kropce, w tej cholernej kropce, gdzie nie mogę pomóc żadnemu z nich, nikomu z tej dwójki. 
- Znam to uczucie. - dotknęła lekko jego dłoni leżącej na stoliku. Ścisnął ją.
- Musimy im pomóc. - powiedział zapatrzony w okno. 
- One wraca do domu za trzy dni, więc zróbmy tak ... 


___________________
witam was nowym rozdziałem. < 3 
co o nim sądzicie? ; >

13 komentarzy:

  1. jeju, dla mnie o.o kocham Cię normalnie <3
    czytałam rozdział wcześniej parę razy i jak już Ci mówiłam mój zasób słów na to cudo się wyczerpał :c
    idealny pod każdym względem i jeszcze Harry się pojawia to już wgl cuuuudo <3
    ścisnął dłoń Dominice awwww *.* no nie no normalnie padam wiesz ? chce nowy, nie nasyciłaś mnie mimo tego, że jest długi ale zawsze może być dłuższy nieprawdaż ?
    masz talent, mówiłam Ci to 34478584757 razy i będę powtarzała jeszcze więcej głupku mój <3

    http://mysterious-crescent.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaskoczyłaś mnie pojawieniem się kolejnego rozdziału, ale oczywiście bardzo pozytywnie. Lubię takie niespodzianki, pamiętaj o tym. Każde słowo jest tak idealnie dobrane. Ma własny wydźwięk, a mimo to zlewa się z resztą w doskonałą całość. Czytałam to z zapartym tchem, dociskając nos do monitora. Mało które opowiadanie tak na mnie działa, ale już tyle razy mówiłam Ci jak cudownie piszesz, prawda? Mam nadzieję, że Louis i Meg w końcu przestaną cierpieć. Ich przemyślenia są naprawdę przygnębiające. Ufam, ze Harry i Dominica pomogą przyjaciołom i sytuacja między nimi już wkrótce stanie się zupełnie klarowna. Kocham xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Sądzę, że gdybym mogła to osobiście zabiłabym Cię za przerwanie w takim momencie ! :3 Bardzo fajny, dobrze, że opisałaś emocje. Dobrze, że rozdział opierał się nie tylko wciąż na dialogach jak w innych opowiadaniach :) xxx

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest świetny ,jestem pod wrażeniem chociaż za to przerywanie w takich momentach powinnaś oberwac :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam twojego bloga, jest genialny! Nie mogę się doczekać się nowego rozdziału. Szkoda, że przerywasz w takich momentach... Meg i Lou muszą się wreszcie spotkać bo chyba zwariuję :)Nie mogę czytać jak się smucą! Harry i Dominica powinni doprowadzić do ich spotkania, a Meg powinna się dowiedzieć że Louis kocha ją!!!
    Buziaki :* Życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  6. Boże. cudoowny blog przecudowny rozdział. Za każdym razem jak go czytam strasznie wszystko przezywam, nie moge sie juz doczekać kieedy oni się spotkaja wyznają soebie miłość ♥_____♥ ahhh/
    Czekam z niecierpliwościa na kolejny, mam nadzieję że tam już się coś wydarzy :D
    pozdrawiam ; ) -Iza. xx

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale fajnie wchodze a tu dwa rozdziały do przeczytania :D
    I oby dwa świetne :D Już bym chciała przeczytać co oni wymyślili :D
    K. :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Kim ty wgl jesteś ?! J.K Rowling ? Stephanie Meyer ?
    Masz takiego talenta do pisania że nawet niie chcę wiedzieć, co ty masz z polskiego ; **
    J. < 33

    OdpowiedzUsuń
  9. coraz ciekawiej . ♥

    Marta ~:D

    OdpowiedzUsuń
  10. Wooooooooooooooooooooooow. Cieawe, ciekawe.....



    Coco xx

    OdpowiedzUsuń
  11. Podoba mi się sposób w jaki opisujesz uczucia w tym opowiadaniu. Blog jest świetny! Zazdroszczę Ci, masz talent do pisania!
    Zapraszam do siebie:
    http://diary-strewn-with-roses.blogspot.com/
    Myślę że się spodoba :)

    OdpowiedzUsuń
  12. opowiadanie jest świetne! boże, dzięki tobie przenoszę się w inny świat! kiedy będzie następny rozdział? :)
    <33

    OdpowiedzUsuń