wtorek, 31 lipca 2012

Rozdział 23.

*siostry Louis`a mają inny wiek niż naprawdę. *


Dziewczynki biegały po podwórku należącym do Państwa Tomlinson. Louis patrzył z czułością na młodsze, roześmiane siostry. Meg mogłaby powiedzieć, że sama również chce mieć takie brata, gdyby nie fakt, że jest w nim po uszy zakochana.
- Co tam słychać u was? - spytała mama Tommo, siadając na wolnym krześle obok pary.
- To co zawsze mamo, robimy to co kochamy. - posłał kobiecie czarujący uśmiech.
- Z tobą to się dzisiaj chyba nie dogadam. - wygnoiła syna do młodszych sióstr i sama zajęła się rozmową z jego obecną dziewczyną. - Ostatnio jak z tobą rozmawiałam, nie sądziłam, że przy następnym razie jak się spotkamy, będziesz związana z moim synem.
- Też się tego nie spodziewałam. - Meg czuła się lekko niezręcznie rozmawiając o tym z matką swojego chłopaka. - Co nie zmienia, faktu, że zmieniłabym decyzje co do pani syna.
- Cieszę się. - przytaknęła kobieta wstając z krzesła. - Ładnie razem wyglądacie.
Uśmiechnęła się jeszcze do Megan i weszła do domu, zapewne z zamiarem przyrządzenia czegoś na obiad. Dziewczyna dopiła sok, stojący na stoliku przed nią i ruszyła do Louis`a i jego sióstr siedzących na trawie, obok rowerków dziewczynek.
- Mogę się przyłączyć? - spytała kucając tuż za małą Fizzy.
- Chodź. - Lottie odsunęła się od brata i zrobiła miejsce jego dziewczynie. Meg usiadła na jej miejsce, ale za to posadziła dziewczynkę pomiędzy nich. Nie chciała ich dzielić teraz, kiedy tak długo się nie widzieli.
- Masz śliczną sukienkę. - Daisy ujęła w dłonie kawałek sukienki Megan.
- Dziękuję, Słonko. - pogłaskała dziewczynkę po głowie. - Dostałam ją od twojego brata. - dodała patrząc na Loui`ego.
- Zasłużyłaś. - uśmiechnął się do niej tak, że gdyby nie to, że są z nimi dzieci, z chęcią pocałowałaby go tak, by oboju im zabrakło tchu.
- A my zasłużyłyśmy? - Phoebe wspięła się na kolana brata i ujęła jego twarz w swoje małe rączki.
- Wiesz, Phoebe... - zaczął, ale Meg mu przerwała.
- Mamy coś dla was. - powiedziała patrząc uważnie na Tommo. - Chodźcie ze mną. - wstała biorąc na ręce, jedną z czwórki dziewczynek i całą piątką weszły do domu, zostawiając Louis`a samego na podwórku.


Blondyn wpatrywał się intensywnie w nowo co poznaną dziewczynę, która jak się później okazało jest siostrą Megan.
- Nie rozumiem go. - powiedział poważnie Niall wstając. Nerwowo przechadzał się po pomieszczeniu.
- Czego nie rozumiesz, Niall? - Patricia, nie wiedziała o co chodzi chłopakowi.
- Jego postępowania. Spójrz na to z mojej strony. Kto o zdrowych zmysłach i to w dodatku facet, zostawiłby taką dziewczynę jak ciebie. - wypowiedział to szybko wymachując ręką ze zdenerwowania. Zaraz po tym jak wszystkie słowa dotarły do zmieszanej dziewczyny, na jej śliczną buźkę wpłynął uroczy rumieniec. Chciała go ukryć w jakikolwiek sposób dzięki swoim rozpuszczonym włosom. Nie wyszło. Blondyn zobaczył i w prawdzie cieszyło go to, że wywołuje u niej takie reakcje. Musiał także przyznać, że spodobała mu się, dość bardzo mu się spodobała. A teraz potrzebowała wsparcia, które on chce jej dać, nie patrząc na innych.


Szczęśliwie zakochana para spacerowała, trzymając się za rękę, jedną z uliczek w Wenecji. Właśnie tam wybrali się na urlop Liam z Danielle. Oboje byli zadowoleni z wyboru i z dnia na dzień coraz to bardziej w sobie zakochani. Jeśli można wpaść jeszcze bardziej niż byli teraz.
- Kotku, patrz. - Dan pokazywała chłopakowi, kolejną rzecz,  budynek czy cokolwiek co jej się tu spodobało.
- Yhym, ładne. - przytaknął nawet na to nie patrząc.
- Jeśli już kłamiesz to przynajmniej się staraj. - Danielle zatrzymała się przed chłopakiem patrząc mu w oczy.
- Następnym razem, na pewno się postaram. - przytaknął i czule pocałował ją w czoło.- Ale wiesz, nie podobają mi się te wszystkie rzeczy. Sam zdecydowanie wolę patrzeć na inny obiekt. - wzruszył ramionami i chciał ruszyć spacerkiem dalej, kiedy Dan znów go zatrzymała.
- Co lub kogo masz na myśli? - spytała rozglądając się w około, z nadzieję, że coś tam znajdzie.
- Mam ci pokazać przez dotyk?
- Mógłbyś. - nadal szukała tego czegoś co mu się podobało. Liam uśmiechnął się pod nosem i nie zważając na innych przechodniów przyciągnął, gwałtownie do siebie dziewczynę i na jej zaróżowionych ustach złożył czuły pocałunek. Uśmiechnęła się czując usta swojego chłopaka na swoich. Dopełniali się, byli idealni.


Zmęczona dwójka przyjaciół weszła do domu, po całodziennym spacerze, poprzez wszystkie ulubione miejsca Zayn`a.
- Myślałam, że będzie to krótki i relaksujący spacer, a nie bieganie po całym Londynie. - Perrie oparła się o szafkę w korytarzu i spojrzała na zdejmującego buty Zayn`a.
- Był relaksujący. Takie bieganie przed fanami jest w sobie dość ciekawe. - zaśmiał się stając już normalnie obok blondynki.
- Twoje ulubione dyscypliny. -  szturchnęła go lekko łokciem i weszła w głąb domu. Zayn natomiast wszedł do kuchni.
- Perrie? - zawołał ją do siebie, wyciągając przy okazji z szafki dwa kubki.
- Słucham pana? - stanęła oparta ramieniem o framugę . Nawet nie wiedziała jak bardzo mu się podobała. Taka naturalna, nawet z roztrzepaną fryzurą, którą on miał w zwyczaju niszczyć.
- Masz ochotę na kawę? Herbatę? Cokolwiek? - postawił kubki przed sobą i oparł się o jasny blat patrząc na dziewczynę.
- Cokolwiek, poproszę. - zaśmiała się, siadając tuż za nim, na jednym z krzeseł, które stały przy drewnianym stole.
- Cokolwiek, raz. - powiedział do siebie i wyciągnął z kolejnej szafki, opakowanie z kawą. Wsypał odpowiednią ilość do obu kubków i zalał już wcześniej zagotowaną wodą. Postawił jeden z kubków przed nią i uroczo się uśmiechnął jak to przystało. - Proszę.
- Pianka. - zaśmiała się i ujęła kubek w dłonie. Uwielbiała spędzać czas w towarzystwie Malika. Lubiła to w nim, że nie udał nikogo przed nią. Otwierał się i był z nią po prostu szczery. Perrie upiła łyk kawy, a pianka, która znajdowała się w kubku, spoczęła teraz nad jej ustami. Zayn widząc to zaczął cicho się śmiać.
- Co się tak bawi? - spytała uważnie patrząc na niego.
- Mogę? - wyciągnął rękę w jej stronę nadal cicho się śmiejąc. Pokiwała głową na tak i czekała na to, co zrobi Zayn. Ten wcale się nie spiesząc, powoli przejechał kciukiem nad jej wargami, a później po nich. Zawstydzona Parrie lekko wzdrygnęła się przez dotyk palców Zayn`a z jej wargami. Wytarł do końca ową panikę i usiadł już normalnie upijając łyk swojego napoju.
- Dzięki. - mruknęła i położyła nogi na krześle obok siebie.
- Nie za wygodnie? - najpierw spojrzał na jej nogi, później na jej twarz.
- Nie, wiesz co? Muszę się chyba poprawić. - zdjęła nogi z krzesła i położyła na kolanach Zayn`a. - Teraz wygodniej. - zaśmiała się widząc uśmiechniętą twarz chłopaka. Lubiła go, cholernie go lubiła.


Dominica wyszła z kuchni niosąc ze sobą talerz, na którym znajdowało się ciasto, które kupili po drodze do domu. Postawiła biały talerzyk z kilkoma kawałkami szarlotki na blacie drewnianego stołu w salonie. Spojrzała na Harry`ego, który siedział w fotelu zapatrzony w ciemność za oknem. Sama usiadła na puszcze. na jasnej kanapie, obitej skórą.
- Chodź tu do mnie. - odwrócił się do niej Harry i wyciągnął ręce ku niej. 
- Na fotelu będzie nie wygodnie. - powiedziała klepiąc miejsce obok siebie. - Ty dołącz do mnie. 
- Nie. Chodź do mnie. - nadal trzymał przy swoim z rękami skierowanymi w jej stronę. Pokręciła tylko głową i wstała zgodnie z jego prośbą. Podeszła do fotela, na którym siedział i stała. Hazz raptownie przyciągnął ją do siebie, tak, że siadając przodem na jego kolanach uderzyła w jego tors.
- I siedzę tu po co? - spytała patrząc uważnie w jego piękną parę zielonych, hipnotyzujących oczu.
- Tylko po to, że chcę mieć cię cały czas przy sobie. - objął ją szczelnie ramionami i ucałował czule w policzek. Z dania na dzień coraz to bardziej uświadamiał sobie jak dużo dla niego znaczy, a tym bardziej to, że jest w niej naprawdę, szaleńczo zakochany. Harry Styles wpadł po uszy - co mu na prawdę nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie lubił to uczucie, które towarzyszyło mu zawsze, gdy Dominica była w zasięgu jego wzorku, a tym bardziej jego dotyku. 


__________________
to wszystko wychodzi coraz to bardziej beznadziejnej -,- uhg. muszę coś z tym zrobić. 
w każdym bądź razie przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam. wybaczcie. ; *
I zapraszam na mojego bloga także o chłopakach ( link w poprzednich notkach ) . 
Do następnego. Xx. 

środa, 11 lipca 2012

Rozdział 22.

Niall stał nadal w drzwiach tuląc do siebie nie znaną mu dziewczynę. Ona z chwili na chwilę płakała coraz mniej, powoli się uspokajała.
- Dziękuję Loui. - powiedziała lekko pociągając nosem.
- Nie jestem Louis. - Niall trochę ją od siebie odsunął, a ona z przerażeniem odskoczyła jak oparzona wpadając na zamknięte drzwi.
- Przepraszam. - mówiła roztrzęsionym głosem, rozglądając się nerwowo. - Muszę wyjść. - sięgnęła po klamkę, lecz nie dane było otworzyć jej otworzyć drzwi. 
- Nie, nie. - zaprzeczył, odsuwając ją delikatnie od drzwi. - Przyszłaś do Louis`a ...
- Właściwie to przyszłam do Megan.
- W takim razie tym bardziej cię stąd nie wypuszczę. Usiądziemy, porozmawiamy, zadzwonimy do nich. - powiedział spokojnie i poprowadził dziewczynę do wnętrza domu.

Czekał na nią w salonie. Dziewczyna, której imienia właściwie nie znał, znajdowała się teraz w łazience. Kim była dla Lou czy Megan? - to interesowało go najbardziej. Stanął przy oknie patrząc na ruchliwą ulicę, ludzi spieszących się nie wiadomo dokąd. Z salonu przeniósł się do jasnej kuchni, by wstawić wodę do srebrnego czajniczka. 
- Przepraszam. - usłyszał za sobą. 
- Nie masz za co. Przyszłaś tu z myślą, że twoi znajomi będą w domu, to zrozumiałe. - powiedział wskazują jej miejsce przy stole. Po chwili usiadł na przeciwko niej. - A tak właściwie to nadal nie wiem jak się nazywasz. 
- Patricia. - wstała unosząc dłoń wyciągniętą w jego stronę.
- Niall. - uścisnął ją, także wstając. 
- Przecież mogłam cię od razu skojarzyć. - powiedziała ponownie zajmując swoje miejsce. - Śpiewasz razem z Lou. 
- Tak, a teraz zajmuję się mieszkaniem twojej..., właśnie kim w taki razie jest dla ciebie Megan? - spytał wstając i wyłączając gotującą się wodę. 
- Megan? To moja starsza, bardziej poważna siostra. - odpowiedziała, pomagając mu z ciastkami, które wyjął chwilę wcześniej.
- Szykuje się dłuższa historia? - spojrzał na nią z bliska i dopiero teraz ujrzał jej tak piękne, duże, niebieskie oczy. Przytaknęła ruchem głowy, a on dopiero teraz stwierdził, że jest piękna, naturalna i piękna. 

Do Doncaster dojechali w przeciągu kilku godzin. Gdy tylko wjechali do miasta, Louis westchnął zadowolony. Tęsknił za tym miastem, za tym wszystkim co się tu wydarzyło. Już po chwili stali pod jednym w wielu domków jednorodzinnych. Niby niczym się od innych nie wyróżniających od innych, ale to właśnie tu wychował się ten sławny Louis Tomlinson z właśnie tego One Direction. Louis jako pierwszy wysiadł z samochodu i z jeszcze większym uśmiechem przyglądał się domkowi. Zamknął drzwi i podszedł do Megan, który już także zdążyła wysiąść z samochodu.
- Tydzień czasu z moją rodziną, czas zacząć. - powiedział i zgrabnym ruchem ręki otworzył bagażnik, z którego wyjął obie walizki. Meg wzięła głęboki oddech i biorąc swoją walizkę, ruszyła za Lou, który stał już przy drzwiach. Stanęli obok siebie, kiedy nacisnął dzwonek, którego melodię można było usłyszeć nawet na dworze. Długo nie musieli czekać, kiedy w drzwiach stanęła niska kobieta, ze zdziwioną miną. Na początku stała na tyle zaskoczona, że nie mogła się ruszyć, lecz po chwili odłożyła szmatkę, którą trzymała w dłoni i przytuliła syna. 
- LouLou. - powiedziała głaszcząc go po plecach. - Tęskniłam synku. 
- Ja też, mamo.- ucałował kobietę w policzek i odsunął się od niej.
- Megan. - tym razem jego mama zwróciła się do dziewczyny. - Miło cię znów widzieć, kochana. - ją także przytuliła co mile zaskoczyło dziewczynę. 
- Mi również jest miło, panią odwiedzić. - starała się być grzeczna. Nagle do ich uszu dobiegły krzyki dziewczynek, które znajdowały się w ogrodzie. 
- Patrzcie, Loui ma taki sam samochód! - krzyknęła Lottie.
- Ale mama, by powiedziała jakby miał przyjechać. - tupnęła nogą Fizzy.
- A co jeśli mama by o tym nie wiedziała. - powiedział Louis, wchodząc na podwórko. 
- Lou, Lou, Loooou! - krzyczały wszystkie jego młodsze siostrzyczki, które biegły w jego kierunku. W końcu dopadły go wszystkie, w efekcie czego leżał na ziemi, przygnieciony małymi całkami sióstr i zanosił się donośnym śmiechem, zarażając nim stojącą niedaleko niego Megan.

- Nadal nie rozumiem dlaczego tutaj ze mną siedzisz. - powiedział Zayn, podnosząc głowę z kolan Perrie. 
- Chciałam ci dotrzymać towarzystwa. - ponownie ułożyła jego głowę na swoich kolanach i zaczęła mozolnie przeczesywać jego ciemne włosy.
- Ale to jest takie ... niezbyt ciekawe zajęcie. - wzruszył ramionami i przymknął powieki. Nagle jego głowa opadła na miękki materac sofy, a blondynka stała obok mebla. Patrzył na nią zdezorientowany. - Co robisz? - spytał patrząc jak na swoje zgrane nogi nakłada jasne trampki.
- Wychodzę na spacer, przecież to nie będę siedzieć z tobą jeśli ... - podszedł i zasłonił jej usta ręką.Ugryzła go lekko, po czym od razu odsunął rękę. - Idziesz ze mną? - spytała podpierając ręce na biodrach.
- Nie mam innego wyjścia, Marudo. - nałożył obuwie i opuścili posiadłość uprzednio zamykając dom. 

- Co myślisz o tej? - Dominica przebierała kolejną z miliona innych sukieneczek, pokazując wszystkie towarzyszącemu jej Harry`emu. - Ładna nie?
- Śliczna, piękna, idealna. Tak samo jak wszystkie pozostałe. - powiedział stając tuż za nią. - Nie wiem zatem dlaczego jeszcze żadnej nie kupiłaś.
- Bo musi być na prawdę wyjątkowa. - odwróciła się do niego przodem. - To prezent urodzinowy dla mojej jedynej Chrześnicy, dlatego. 
- Kobiety. - westchnął i odszedł kawałek dalej, by szukać ' tej idealnej sukieneczki '. Przeglądał wszystkie wieszaki, regały, półki, dopóki z jednej z nich nie wyciągnął czegoś na prawdę ślicznego. Zaledwie kawałek materiału, a tak bardzo mu się spodobał. Śliczna biała sukieneczka, z różowymi elementami. Idealna. 
- Dominica. - zawołał ją do siebie, z drugiego końca sklepu. - Chyba znalazłem w końcu ten prezent. - powiedział unosząc ubranko tuż przed nią. Przyjrzała się temu i niespodziewanie pocałowała go w kącik ust.
- Cudowna. - uśmiechnęła się i razem ruszyli ku kasie.
Wyszli ze sklepu zadowoleni z zakupu jak i z tego co się tam stało. Dominica pierwszy raz pocałowała go sama, na dodatek w takie miejsce. Szli obok siebie, rozmawiając na naprawdę luźny temat, kiedy on niespodziewanie ujął jej dłoń w swoją. Spojrzała na niego i nie wiedziała jak się zachować. Wyrwać rękę czy jednak ją zostawić? Zatrzymał ją przed sobą, nadal trzymając jej rękę w swojej.
- Mówiłem już, że mi na tobie zależy, prawda? - powiedział głaszcząc lekko jej policzek. Pokiwała przytakująco głową. - Więc chciałbym, żeby to widzieli wszyscy pozostali. Chcę pokazać wszystkim, że to właśnie Ty, siedzisz w środku, tego twardego serducha. - puknął się w klatkę piersiową i pochylił się nad nią. - A teraz możesz mnie pocałować. - wyszeptał w jej wargi. Na jej ustach pojawił się delikatny uśmiechem, a później owe usta były zajęte czym innym. - Uwielbiam cię. - powiedział jeszcze i już spokojnie, trzymając się za ręce ruszyli do jej domu.

_________________
Witam. < 3 
Mam czas na pisanie, więc to robię. Szczerze? Podobają mi się akcje w tym rozdziale. ; * 
Na początku było was więcej czytających, eh, no cóż. 
Kontakt : 11744685

wtorek, 10 lipca 2012

Rozdział 21.

Kolejny dzień z rzędu, gdzie pogoda była wręcz cudowna. Słońce nie szczędziło sobie promieni, które ogrzewały twarze, każdego to wyszedł na londyńską ulicę, ale także wiał przyjemny wiaterek, który troszkę schładzał powietrze.To miasto zaskakiwało, tym razem pozytywnie, ale zaskakiwało.
Louis wszedł z domu taszcząc za sobą walizkę, dość sporych rozmiarów. To dzisiaj jechał do rodziny, za którą niesamowicie tęsknił, a na dodatek będzie mu towarzyszyć jego dziewczyna. Cieszył się niesamowicie, z tego, że wszystkie kobiety, które kocha będą przy nim. Zaczynając od Megan, poprzez dziewczynki kończąc na mamie. Podszedł do swojego samochodu, który stał zaraz obok domu, otworzył bagażnik i wsadził do niego swoją walizkę, w której oprócz jego rzeczy znajdowały się prezenty dla młodszych siostrzyczek. Zgarnął Niall`a i żegnając się z Liam`em, Zayn`em i Danielle wyjechał z podjazdu, by zaraz znaleźć się w domu Meg.

Megan stała na schodach prowadzących do domu i czekała na Lou i Niall`a. Jej walizka, która leżała w salonie i czekała na to, aż jej chłopak zapakuje ją do samochodu, wcale nie była taka mała i leciutka, jaka miała być. Poprawiła listki kwiatka, który stał zaraz obok niej i usiadła na schodach. Była ubrana w śliczną sukienkę, sięgająca za kolano, którą zaledwie kilka dni temu, kupił jej Louis, stwierdzając, że będzie dla niej idealna i tak też była. Dopasowana i cudowna. Wyprostowała nogi, na których jak zwykle znajdowały się wysokie buty, których Meg prawie, że nigdy nie zdejmowała. Tym razem miała je w kolorze jasnym brązowym, które niezwykle pasowały do koloru sukienki, która była w kolorze kremowym. Chłopcy wjechali na podjazd, a ona natychmiast wstała z miejsca, podchodząc do samochodu. Najpierw wysiadł z niego Niall z torbą na ramieniu, a później uśmiechnięty Louis.
- Cześć, Spóźnialski. - Meg przywitała się z Louis`em, którym całusem w policzek.
- Wcale się nie spóźniłem, przynajmniej nie z mojej winy. - powiedział wchodząc zaraz za nią do domu, w którym stał już Niall przyglądając się jej walizce.
- Meg, z tobą wszystko w porządku? - zapytał z dość zabawną miną.
- Wydaje mi się, że tak. - zaśmiała się i podeszła do przyjaciela.
- To dlaczego wydaje mi się, że do tej walizki wpakowałaś z pół domu, jeśli nie więcej. - wskazał dłonią na dość obszerną walizkę, leżąca u jego stóp.
- Nie wiem. - wzruszyła ramionami. - Może dlatego, żebyś miał mniej do pilnowania. - zaśmiała się i podała mu klucze do domu. - Tylko nie zgub. - zastrzegła i wyszła z domu. 
- Oj, będziesz miał z nią ciężko. - ze śmiechem poklepał Lou po ramieniu. Po chwili z domu wyszedł i on. W środku została tylko Niall. Położył swoją torbę z paroma swoimi rzeczami zaraz przy stoliku w salonie i od razu powędrował do kuchni, by zobaczyć jaki ma zapas żywności. 

W domu One Direction także trwało ostatnie pakowanie. Danielle stała w kuchni pijąc już i tak zimną kawę i czekała na swojego chłopaka, który męczył się na górze ze swoją torbą podróżną. Odstawiła już pusty kubek do zlewu i przeszła do salonu, w którym siedział znudzony Zayn.
- Nie wybierasz się nigdzie przez ten cały wolny czas? - spytała Dan, siadając na przeciwko niego.
- Wybierałbym się, gdyby jakże twój szanowny chłopak, nie kazał pilnować chaty, jakby miało się coś stać. - marudził, a jeszcze nie wiedział co go czeka. - Przecież tu nie ma co robić. Mam siedzieć cały dzień tak jak teraz? To ja chyba podziękuję i cały ten czas prześpię.
- Nie będziesz miał czasu na spanie. - zaśmiała się i wstała by usiąść bliżej niego.
- Jasne. - tak zawiało sarkazmem, że teraz lekko powątpiewała w przebieg jej planu. Może nie chciał jej widzieć. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Danielle zerwała się o wiele szybciej niż on. Wstała i prawie, że pędząc znalazła się przy drzwiach. Zobaczyła jeszcze czy przypadkiem Zayn nie stoi gdzieś w pobliżu i dopiero je otworzyła po czym wyszła na zewnątrz. Stała tam jej bardzo znajoma blondynka. 
- Dan. - uściskały się na powitanie. 
- Cześć, Perrie.
- Zayn, wie o wszystkim, tak? - zapytała poprawiając dość obszerną torbę na ramieniu.
- Właściwie to nie. To jest taka mała niespodzianka. - dziewczyna Liam`a właśnie zrobiła unik by przypadkiem nie dostać od rozzłoszczonej blondynki.
- I co się złościsz, przecież macie się ku sobie, Matole. - popukała ją w czoło i ze śmiechem otworzyła drzwi do domu. Weszła do środka, a niska blondynka tuż za nią.
- Zayn, znalazłam ci kogoś do towarzystwa! - krzyczała Danielle będąc jeszcze w korytarzu.
- Jeśli mam kogoś pilnować to : NIE! - odkrzyknął. Li stojący na schodach uśmiechał się na widok tej całej sytuacji.
- A mi się wydaje, że będziesz zadowolony z takiego towarzystwa. - Liam podszedł do Perrie i przywitał się z nią przyjacielskim uściskiem, tak by Zayn jeszcze jej nie zobaczył. - Pilnuj go tylko. - powiedział na tyle cicho, że usłyszała tylko ona. 
- Się okaże. - Zayn mozolnie wstała z sofy, na której był rozłożony i wyszedł na korytarz, by zobaczyć kogo takiego Dan dla niego przyprowadziła. Pierwsze co zobaczył to Liam`a ściskającego coś niskiego w kolorze blond. Chwile zastanawiał się : kto to do cholery jest?!, ale gdy zobaczył całą postać ucieszył się, nawet bardzo się ucieszył.
- Cześć. - powiedziała nieśmiało Perrie. Pokręcił przecząco głową i rozłożył szeroko ręce. Zaśmiała się na tyle cicho, że usłyszała to tylko Dan, która uśmiechnęła się pod nosem. Blondynka położyła torbę, która ciążyła jej na ramieniu i podeszła do chłopaka, do którego momentalnie się przytuliła. Od razu objął się ramionami i pogładził ręką po dość długich rozpuszczonych włosach. Liam z Danielle nie wiadomo kiedy ulotnili się z domu ze wszystkimi walizkami, tak, że nowa " para" stała tam teraz sama, co ani trochę im nie przeszkadzało. 
- Stęskniłem się za tobą, Blondi. - wyszeptał w jej włosy, w zamian uniosła głowę i byłaby w stanie go pocałować, ale jak na razie z tego zrezygnowała. Nie chciała być nachalna, kiedy nie wie, co tak na prawdę on do niej czuje. 

Megan z Louis`em jechali już od dobrych dwóch godzin i jeszcze żadnego z nich nie zmęczyła ta podróż i na pewno nie zmęczy, no nie w takim towarzystwie. Meg wyciągnęła rękę i ściszyła radio, która grało dość głośno, chciała porozmawiać ze swoim chłopakiem.
- Loui. - zwróciła się do niego, zdejmując okulary z nosa. 
- Słucham cię? - powiedział zerkając na nią.
- Powiedziałeś mamie o wszystkim, tak? - miała na myśli to, że tam jadą i to, że są razem. Przez chwilę się nie odzywał co oznaczyło tylko jedno : nie powiedział wszystkiego. - O czym nie wspomniałeś? -spytała będąc gotowa go udusić własnymi rękoma, gdy tylko się zatrzymają.
- O tym, że zamierzamy ich odwiedzić. - powiedział, a jej ulżyło. Już myślała, że będzie musiała zachowywać się przy Lou zwyczajnie,a nie tak jak teraz. 
- No to robimy im niespodziankę. - Meg oparła się o fotel i ponownie założyła okulary przeciwsłoneczne. 

Obudził się na niewygodnej kanapie. Usiadł, rozprostował plecy i westchnął z wielkim uśmiechem. Od wczoraj jest u kobiety, która jest dla niego ważna. Zrzucił z siebie koc, którym był okryty i poszedł do łazienki, by coś na siebie nałożyć. Przecież nie będzie paradował tylko w czarnych bokserkach w jakieś wzorki. Z łazienki wyszedł i tak tylko w jasnych spodniach z opuszczonym krokiem. Dominica właśnie stała w kuchni patrząc na niego. 
- Dzień Dobry. - odszedł do niej i pocałował ją w policzek. 
- Ubrałbyś się. - dostał lekko po klatce piersiowej. 
- Jestem ubrany. - Harry usiadł na wysokim krześle, które stało przy blacie. - A ty wyglądasz ślicznie. 
- Słodzisz od rana. - zaśmiała się, zaczynając robić śniadanie. - Tak nie może być. 
- Może być inaczej. - zeszedł z tego krzesła i podszedł do dziewczyny. - Może być przyjemniej.
Wybuchnęła śmiechem, kiedy zobaczyła z jaką poważną miną to mówi. Obraził się, mina mu zrzedła i odwrócił się do niej plecami. Znów mógł usłyszeć jej cichy śmiech. Nie myśląc za długo, wspięła się na palce i zamiast pocałować go w policzek zrobiła to przypadkowo w jego opalony kark. Od razu odwrócił się w jej stronę z uśmiechem na ustach i planem na następne kilka minut.

Niall siedział oglądając jakże bardzo ciekawą bajkę Disney`a, kiedy dzwonek do drzwi się odezwał. Z trudem wstał z kanapy i odłożył talerzyk z zamówioną pizzą. Otworzył drzwi. Najpierw zobaczył dziewczynę kompletnie mu nie znaną, a po chwili przytulał ją do siebie. Zaraz po tym jak uchylił drzwi, rzuciła bagaż i ze łzami w oczach wtuliła się w kompletnie nie znanego jej chłopaka. Kto to jest? Czego chce? Z czasem to wszystko powinno się wyjaśnić, ale czy to będzie miłe? Nie sądzę.

Bo miłość to coś pięknego.



_______________________________
Witam was, Kochani! < 3
Ten rozdział jest taki zagmatwany. Niestety nie potrafię napisać czegoś innego.
W każdym bądź razie, dziękuję , że to czytacie. I miło by było jakbyście zajrzeli na mojego drugiego bloga z opowiadaniem  : http://babyiamaddictedtoyou11.blogspot.com/
Do następnego Xx. 
Gadu : 11744685.

środa, 4 lipca 2012

Rozdział 20.

Dominica zbiegła czym prędzej po schodach by otworzyć drzwi temu komuś, kto stał po ich drugiej stronie. Naciągnęła jeszcze na siebie szybko i niezbyt dokładnie bluzę Harry`ego, która akurat była pod ręką i otworzyła drzwi. Otworzyła je i zamarła widząc osobę, której najmniej się tu spodziewała.
- Nie przywitasz się? - spytał uśmiechnięty osiemnastolatek rozchylając ręce. 
Pokiwała powoli głową i wtuliła się w jego szczupłe ciało. Objął ramionami i poczochrał po i tak nieogarniętych włosach. Odsunęła się od niego i wpuściła do środka.
- Nadal nie wiem co tu robisz. - powiedziała siadając z nim, na kanapie w przytulnym salonie.
- Siedzę. - machnął ręką i się zaśmiał.
- Harry, mówię poważnie. - szturchnęła go w ramię.
- Ja też. - podniósł ręce w geście niewinności. - Wiesz, - zastanawiał się przez chwilę uważnie na nią patrząc. - ładnie ci w mojej bluzie.
Dopiero teraz dotarło do niej, że siedzie przed NIM, w JEGO bluzie. Zrobiła się tak czerwona, że spokojnie można by było porównać ją do dojrzałego pomidorka.
- I czemu się wstydzisz? - spytał, unosząc jej podbródek dwoma palcami, prawej dłoni. Poczerwieniała jeszcze bardziej. - Dominica - zaśmiał się cicho. Przecież to nie jej wina, że ten słodki gówniarz tak na nią działa. Westchnęła i unosząc wzrok spojrzała prosto w jego szafirowe, piękne oczy.
- Byłabyś zła jakbym coś teraz zrobił? - spytał nadal  trzymając jej twarz skierowaną w swoją stronę.
- Zależy co. - odpowiedziała przeczuwając co może się stać. Przejechał delikatnie palcami po jej policzku, ledwo co opuszkami dotykając jej aksamitnej skóry. Przez jej ciało przeszedł dreszcz wzmagając się z każdą chwilą. Harry nie zaważając na to jak dziewczyna reaguje na jego dotyk pochylił się nad nią i swoim oddechem owiał jej spierzchnięte wargi. Rozchyliła je lekko by coś powiedzieć, by zapytać czy jest świadomy tego co robi, przecież to i tak jest głupie. Nie dane jej było nawet wydobyć z siebie jakiegokolwiek dźwięku, żadnego. Harry spokojnie i powoli zajął się jej spragnionymi ustami. Smakował ich po raz drugi i po raz drugi czuł się w tej chwili wspaniale. Czuł się tak przy niej. Lewą ręką odgarnął jej włosy, które lekko łaskotały jego policzek i dłonią zjechał na szyję. Zadrżała jeszcze bardziej. Czy on wiedział jak na nią działał? Czy domyślał się tego, że teraz w jej brzuchu wojuje gigantyczne stado nie wiadomo czego, bo na tak zwane motyle, to było za delikatne. Powolnym ruchem swoje palce wplotła w jego loki, przeczesując je delikatnie. Ostatni raz dotknął jej ust swoimi i odsunął się minimalnie. Westchnął cicho i oparł swoje czoło o jej. Czy teraz naprawdę czuje się szczęśliwy? Tak, zdecydowanie tak. I to wszystko zasługa kobiety siedzącej przed nim. Teraz tylko wystarczy poczekać na odpowiedni moment i wszytko będzie toczyć się doskonale, jak w najbardziej romantycznym scenariuszu świata. 

Megan z Louis`em oraz Danielle z Liam`em siedzieli nadal u Meg w domu. Tylko teraz przenieśli się do ogródka, tak przyjemnie oblanego słońcem. Siedzieli na drewnianych ławeczkach beztrosko o wszystkim rozmawiając. Cała czwórka lubiła takie momenty, gdzie nie musieli się przejmować niczym.
- Jedziecie gdzieś razem, czy gnijecie przez ten wolny czas w Londynie? - spytała Megan poprawiając okulary przeciwsłoneczne na nosie.
- Li? - Danielle zwróciła się do chłopaka.
- Meg czy ty zawsze musisz zrobić tak, że ona musi dowiedzieć się wcześniej? - spytał z udawaną złością Liam.
- Jedziemy gdzieś? - spytała co najmniej zaskoczona Dan.
- Właściwie to lecimy. - powiedział na odczepne i założył okulary.
- Liam! - pisnęła jego dziewczyna, zdjęła mu okulary i położyła za sobą. - Lecimy? Gdzie lecimy?
- Jak najdalej od niej. - powiedział wskazując palcem Megan.
- Spokojnie, nas też nie będzie przez najbliższy tydzień. - Loui objął ramieniem swoją dziewczynę. - Jedziemy do Doncaster.
- Odwiedziny teściowej. - Li szturchnął łokciem Meg.
- Spadaj, Payne. - powiedziała ze śmiechem i zajęła się rozmową z jego dziewczyną.

Piękna pogoda zachęcała na spacer wszystkich, więc teraz największy leń wyszedł na świeże powietrze by rozprostować kości. Dominica z Harry`m także wybrali się na przechadzkę. Szli inaczej niż zwykle, inaczej to nie znaczy, że źle. Harry nadzwyczaj wyprostowany i unoszący się dumą. Czemu? Szła obok niego kobieta, w której był zakochany, to chyba wystarczający powód. Dominica przyciśnięta do jego boku, gdzie on obejmował ją ciasno ramieniem. Uniosła głowę by spojrzeć na wyraz jego twarzy. Zaśmiała się cicho widząc jego minę.
- Co cię tak bawi? - spytał pstrykając ją lekko w nos.
- Ty. Twoja mina. - na chwilę wtuliła głowę w jego klatkę by znów nie oberwać po nosie. - Idziesz dumny jak paw.
- Też byś tak szła. - powiedział przystając obok fontanny, która i tak była wyłączona.
- Wątpię. - wzruszyła ramionami. Pokręcił głową z uśmiechem i znienacka uniósł ją w górę, by teraz stała przed nim, trochę wyższa niż normalnie.
- Byłabyś tak dumna - powiedział łapiąc jej ręce w swoje. - Mając taką kobietę obok siebie, byłabyś.
Uwolniła jedną rękę z jego uścisku i położyła mu ją na policzku, wcześniej odgarniając z niego loki.
- Wiesz, chyba jednak nie. - przybliżyła się trochę i dodała. - Gustuję w mężczyznach, kochany i chyba dobrze o tym wiesz. - cmoknęła go przelotnie w policzek i zaczęła uciekać pustą alejką. Śmiała się głośno biegnąc przed siebie. Od razu po tym co zrobiła ruszył pędem za nią. Szybko ją dogonił i obejmując w pasie podniósł w górę, przy okazji zataczając tak z nią kilka kółek, w okół własnej osi. Śmiała się głośno, zresztą on też. Para idealna, prawie para. Wszystko leży teraz w rękach zakochanego chłopaka.

Szła jedną z wielu dróg, które tak dobrze znała w swoim mieście. Szła do swojego narzeczonego, który teraz powinien siedzieć w domu i wypełniać papiery dla następnych klientów. Chciała mu zrobić niespodziankę i zawitać w jego mieszkaniu. Dzień był taki przyjemny, że aż trudno było się nie uśmiechać. Coraz bardziej zbliżała się do jednej z kamienic, do której za moment powinna wejść. Jeszcze tylko przejdzie przez zatłoczony park i jest już praktycznie u niego, u jej mężczyzny. Szła zgrabnym krokiem, a sukienka, którą miała na sobie powiewała z każdym jej ruchem. Uśmiechnęła się do starszego małżeństwa, które zajmowało zawsze tą samą ławkę i skinęła głową. Starsza kobieta pomachała jej przyjaźnie i znów zajęła się rozmową z mężem. Zostało jej zaledwie parę metrów do tego, by wyszła z parku. Odwróciła się za siebie słysząc śmiech dziecka i od razu tego pożałowała. Jej narzeczony stał trzymając malutką dziewczynkę na rękach. Wszystko byłoby normalne, gdyby nie to, że obok niego stała przytulona do niego kobieta. Nie, to jeszcze nic. Przecież mogli być tyko znajomymi. Dziewczynie pękło serce, kiedy to usłyszała słowa dziewczynki, którą trzymał jej mężczyzna. 
- Tatusiu, tak bardzo tęskniłam.
Nawet nie zauważyła, że po jej policzkach płynęły strumieniami słone łzy. Ruszyła biegiem w stronę kamienicy, co było błędem. Wbiegła na jezdnię i samochód na nią zatrąbił, co wywołało skierowanie wzroku na jej osobę, prze niego, przez jej narzeczonego, o którym już więcej tak nie pomyśli. To nie może dziać się na prawdę. To jakaś paranoja. Ukryta kamera? Czy jakiś inny telewizyjny chłam? Niestety. To jest tylko życie, brutalne pieprzone życie, które płata figle w najmniej oczekiwanym momencie.

__________________
Wiem, że szybko, ale nie mogłam się powstrzymać. 

poniedziałek, 2 lipca 2012

Rozdział 19.

Chłodne nocne powietrze wlatywało do pokoju Megan przez uchylone okno. Leżeli na łóżku, prawie, że nie przykryci kołdrą. Louis wyciągnięty w poprzek łóżka, z założonymi rękami pod głową. Meg podobnie do niego. Swoje chude nogi przerzuciła przez jego biodra, a głowę opierała na stosie poduszek po drugiej stronie łóżka.
- Nie zasnę tu. - wymamrotała odgarniając włosy z twarzy.
- Mam dość, takich nocy. - potwierdził Louis wstając z łóżka, przy okazji zwalając z siebie nogi swojej dziewczyny.
- Gdzie ty idziesz? - spytała widząc jak naciąga na siebie spodenki.
- Gdzie my idziemy, jak już. - odpowiedział podając jej pierwszy lepszy ciuch z szafy. Okazała się nim za duża koszulka, która prawie zakrywała jej całe pośladki. Gdy już nałożyła ją na siebie, wyszli na dwór. Tam było przyjemnie i chłodno. W takiej temperaturze to oni mogli siedzieć. Rozsiedli się wygodnie na ławeczce przy domu, zabierając wcześniej ze sobą koc.
- Jak myślisz, jak długo jeszcze Harry będzie zwlekał aby zapytać o to, czy Dominica zechce z nim być? - spytała Megan wtulając się w ciepły tors swojego chłopaka, kiedy on otoczył ją ramieniem.
- Mam nadzieję, że jak najszybciej. Nie zniósłbym go przybitego w domu. - odpowiedział układając podbródek na głowie Meg.
- Są idealni razem. - podsumowała parę dziewczyna i podniosła głowę patrząc na swojego chłopaka.
- Może i tak. - wzruszył ramionami. - Ale na pewno nie tak bardzo jak my. - powiedział całując ją w czoło. Zaśmiała się cicho.
- Właśnie. - podskoczyła lekko na ławce z podekscytowania. - Myślałam nad tym naszym wyjazdem i wymyśliłam gdzie możemy pojechać. - powiedziała uważnie patrząc na Lou.
- Słucham cię, o pani.

Bezsenne noce to coś czego nie lubiła najbardziej. Dominica od dobrych paru godzin przewracała się z boku na bok, nie mogąc za nic w świecie zasnąć. Zrezygnowana wstała z łóżka. Podeszła do szafki, na której znajdowała się bluza Harry`ego i nałożyła ją na siebie. Otworzyła skrzypiące drzwi i wyszła na balkon. Od razu przez jej ciało przeszedł przyjemny dreszcz. W czasie takich nocy często siedziała tu patrząc na okolicę. Usiadła na rozkładanym leżaku, na którym zawsze się opalała i wyciągnęła z kieszeni telefon. Wskazywał godzinę 2:02. Weszła w kontakty i przewinęła palcem po ekranie. Numerem jaki się pojawił był numer Harry`ego i to nie taki, który został wybrany z ' kantaków ' , a taki, który teraz do niej dzwonił. Przejechała palcem po ekranie, by odebrać połączenie i usłyszeć głos swojego przyjaciela.
- Harry. - wypowiedziała zaraz po tym jak przystawiła telefon do ucha.
- Przepraszam jeśli cię obudziłem. - powiedział na wstępie. Mogłaby przysiąc, że teraz ze zdenerwowania poprawia włosy, w ten charakterystyczny dla niego sposób.
- Nie obudziłeś, spokojnie. - zaprzeczyła szybko. - Często miewam takie bezsenne noce. - przyznała i oparła głowę o ścianę domu.
- Znam to. - mruknął. - Dojechałaś spokojnie?
- Tak, i tak samo spokojnie się rozpakowałam i znalazłam twoją bluzę, a swoją drogą jest strasznie ciepła. - powiedział wkładając jedną rękę do kieszeni. Harry zaśmiał się cicho.
- Więc, masz ją na sobie. - stwierdził, a ona wyobraziła sobie go z wielkim uśmiechem. -Czyli nie tylko ja sypiam z twoim ubraniem. Wiesz, ładnie pachnie.
Gdyby tylko wiedział jakie teraz rumieńce wpłynęły na jej  policzki.
- Wiem, że to może głupio zabrzmieć, w końcu widzieliśmy się parę godzin temu, ale ... - zaczął dość nerwowo. - Ale znów chcę cię zobaczyć. - powiedział głośno wypuszczając powietrze.
- Harreh, to nie jest takie proste jak nam się wydaje. - odparła, czując, że brakuje jej go równie mocno, jak jemu jej.

W domu chłopców  panowała cisza, o którą było trudno. Liam siedział w kuchni nad kubkiem parującej herbaty, miał na sobie tylko spodenki, w których latał tylko rano. Spojrzał na zegarek. 6:30. Jeszcze trochę i będzie musiał się zbierać. Gdzie? Danielle dzisiaj przylatuje, a on tak bardzo się za nią stęsknił. Kochał tą cudowną tancerkę i zawsze jej to powtarzał. Pusty już kubek odstawił do zlewu i poszedł do pokoju by się ubrać. Po szybkim prysznicu naciągnął na siebie długie, jasno-brązowe rurki i biały t-shirt na krótki rękaw, na nogi ubrał najpierw skarpetki, a później białe trampki. Zgarnął kluczyki z szafki w korytarzu i wyszedł z domu uprzednio go zamykając. Znając życie, chłopcy, a mianowicie Zayn i Niall tak szybko nie wstaną, bo Harry`ego w domu nie było już od dobrych paru godzin. Nie martwił się tym zbytnio, domyślał się, gdzie może znajdować się jego przyjaciel. Wsiadł do samochodu i ruszył w stronę lotniska. Za jakieś dwadzieścia minut Dan miała wylądować w Londynie. Nie widzieli się tyle czasu, a on z każdym dniem tęsknił coraz to bardziej. Co z tego, że rozmawiali przez telefon czy nawet przez skype`a, gdzie mógł ją zobaczyć, no co z tego! Co z tego, jeśli nie mógł jej dotkną czy pocałować. Zaparkował jak najbliżej wejścia na już zatłoczone lotnisko i wysiadł z samochodu, wcześniej zakładając na siebie bluzę z kapturem, gdzie kaptur naciągnął na głowę, a okulary na nos. Wszedł na wielkie lotnisko i skierował się w stronę miejsca, gdzie lada moment miała pojawić się jego dziewczyna. Stał wyczekując się jej tak samo jak ona teraz jego. Po chwili ludzie z walizkami zaczęli wchodzić na obszar lotniska. Hala przylotów stawała się coraz to bardziej zaludniona, a Li w końcu ją zobaczył. Taszczyła wielką walizkę, w której miała większość nie potrzebnych rzeczy, jak dla niego. Burza loków tańczyła z każdym jej delikatnym a stanowym krokiem. Miała na sobie szeroką bluzkę, odkrywającą jedno z jej opalonych ramion w kolorze jasnym błękitnym, a do tego krótkie czarne spodenki, które ukazywały jej długie zgrabne nogi. Najpierw go nie zauważyła, ale gdy wyszedł zza dość wysokiego faceta nie zważając na nic, rzuciła walizkę, w miejscu w którym stała i podbiegła do Liam`a, który stał już z rozłożonymi rękami. Zaśmiała się głośno i mocno się do niego przytuliła. Ścisnęła go w pasie, nie patrząc na to, że ludzie dziwnie się na nich patrzą. Pogładził jej włosy, które przyjemnie łaskotały jego szyję i pocałował ją w czoło.
- Li. - powiedziała na tyle cicho by tylko on usłyszał. Zawiesiła dłonie na jego karku i jeszcze mocniej się do niego przytuliła.
- Tak bardzo tęskniłem Dan. - powiedział unosząc ją na ręce. - Tęskniłem, kochanie. - prawie, że krzyczał kręcą ją na rękach. Śmiała się głośno przytulając policzek w zagłębienie w jego szyi.
- Postaw mnie, Głupolu. - powiedział mocniej zaciskając ręce na jego ramionach, kiedy się zachwiał. Za jej prośbą, znalazła się na ziemi, ale nadal nie odsunęła się od niego. - Kocham Cię, Payne. I dobrze wiesz, że stałabym z tobą tu tak długo, ale ludzie jednak się na nas dziwnie patrzą.
Złapała jego dłoń, a on splótł ich palce razem. Zgarnęli walizkę Danielle i wyszli szczęśliwi z lotniska. W końcu mogli nacieszyć się sobą.

- Myślisz, że nie będą źli, że wpadniemy im tak, bez zapowiedzi? - powiedziała Dan przepuszczana w bramce na posiadłość Megan.
- Jakbyś nie znała Meg. - Li potarł rękę swojej dziewczyny. - Otworzymy drzwi, a później będzie jeden wielki pisk. - dodał Liam dzwoniąc dzwonkiem do drzwi. Drzwi otworzył Louis, który najpierw zrobił dziwną minę na widok dziewczyny przyjaciela, a później przytulił ją do siebie. 
- Meg będzie zadowolona. - Tommo czekał aż para rozbierze się w korytarzu. - Dominica wróciła do siebie, a teraz przyjechała Danielle, będzie miała zajęcie. - zaśmiał się chłopak puszczając pierwszą dziewczynę. Danielle weszła nie odzywając się do kuchni, w której stała Megan mieszając coś zawzięcie w małym niebieskim garnuszku. 
- Loui, kto przyszedł? - odwróciła się w stronę gości. I było tak jak przewidział Liam. Łyżkę, którą miała w ręce rzuciła niedbale do zlewu i wycierając ręce w pierwszą lepszą szmatkę, przytuliła się do Dan.
- Czemu nie powiedziałaś wcześniej, że przyjeżdżasz? - spytała Megan po tym jak się odsunęła od dziewczyny tego najbardziej odpowiedzialnego. 
- Niespodzianka. - Danielle machnęła rękami cicho się śmiejąc z miny dziewczyny. Obie lubiły się, ale jeszcze nie mogły nazwać się przyjaciółkami, jeszcze nie. 

Harry był już bardzo blisko swojego celu. Specjalnie z domu wyjechał tak wcześnie by na miejscu być na odpowiednią porę. Jeszcze raz spojrzał na kartkę z adresem i krótkim opisem domu, do którego się kierował. Zwolnił by bardziej przyjrzeć się budynkom tuż przy jezdni. W końcu przystanął przy jednym. Tak, to był ten. Wysiadł z samochodu, bojąc się reakcji na jego osobę, w końcu nikt się go tu nie spodziewa. Wszedł na podwórko podziwiając zadbany skrawek ogródka z kwiatami. Doszedł do drzwi i zapukał czekając na odpowiedź. Przez chwilę nie dopowiadało mu nic prócz ciszy. Gdy miał już odchodzić usłyszał krzyk, osoby, w domu, która właśnie biegła w stronę drzwi by je otworzyć. Poprawił włosy ze zdenerwowania i czekał aż drzwi się otworzą i ujrzy to czego tak bardzo chciał przez ostanie kilkanaście godzin. 

___________________
Sieeeeeeeeemanko! < 3 
Taki tam rozdział, a co. Musiałam wkręcić tu Payne, on i jego miłość jest cudowna, tej. aww ; * 
W każdym bądź razie chciałabym was zaprosić do czytania mojego nowego bloga, który teraz będę prowadzić z przyjaciółką, opowiadanie również o One Direction. < 3 
Zapraszamy. Xx.
Kontakt : 11744685

niedziela, 1 lipca 2012

Rozdział 18.

Dni mijały z zawrotnym tempie. Z dnia na dzień, było coraz to bliżej tej chwili, kiedy to Dominica ma wracać do domu. W końcu tam ma pracę i mieszkanie. W ciągu tych dni plotek na temat One Direction jak i dziewczyn znalazło się wiele, może nawet, aż za wiele. Fakty, o których przeczytały dziewczyny były, aż tak zmyślone, że aż zabawne. Między innymi : Meg jest z Louis`em tylko dla kasy ; Dominica jest w ciąży z Harry`m i muszę się teraz ze sobą porozumieć co dalej. Było tego mnóstwo, ale na dziewczyny niczym się nie przejmowały, przecież wiedziały, co chłopcy o nich sądzą i żadne plotki wyssane z palca tego nie zmienią.

Harry z Dominicą odbywali właśnie swój ostatni spacer. Przez te kilka dni, kiedy to Dominica była w Londynie chodzili na nie codziennie. Przywiązali się do siebie, choć żadne nie wypowiedziało tego na głos. Louis już nie raz chciał pomóc przyjacielowi jakoś powiedzieć o uczuciach jakich darzy ową dziewczynę, ale za każdym razem Harry rezygnował. Bał się.
- To już nas ostatni spacer. - powiedziała dziewczyna siadając na ławce. Drewnianej ławeczce w parku.
- Ostatni tylko dzisiaj, przecież... - usiadł obok niej.
- Jutro jadę do domu, Harreh.
Westchnął cicho, opierając swoje ciało o ławkę. Nie chciał by wracała do domu, wolałby, żeby była cały czas w Londynie, przecież zawsze może tu znaleźć sobie jaką pracę. A może to on jej coś znajdzie?
- Harry, Harry. - Dominica szturchnęła go w ramię. Spojrzał na nią swoimi szafirowymi oczami i posłał nie wyraźny uśmiech. - Nie słuchasz mnie. I w dodatku coś cię dręczy. - powiedziała siadając tak, by miała go na przeciwko siebie.
- Wybacz. Po prostu nie mogę uwierzyć, że jesteś już u nas tyle czasu i już jutro wracasz. - zrobił pauzę i nerwowo przeczesał palcami włosy. - Kto teraz będzie chodził ze mną na spacery?
Dominica zaśmiała się cicho i niespodziewanie się do niego przytuliła. Może to dziwnie zabrzmieć, ale pierwszy raz zrobiła to tak, bez wcześniejszego zastanowienia się : czy powinna, czy może. Zrobiła to teraz, bo chciała zapamiętać ten dzień na długo. W końcu nie tak prędko się zobaczą. Choć są przyjaciółmi i oficjalnie nie łączy ich żadna inna więź, to i tak będą niemiłosiernie tęsknić. Już tęsknią siedząc tuż obok siebie, mając się na wyciągnięcie ręki.
- Wracajmy już. - wstała posyłając chłopakowi spojrzenie. - Muszę się jeszcze spakować.
Niechętnie podniósł się z ławki i stanął obok dziewczyny. Znów przeczesał palcami włosy. Chciał ją teraz do siebie przytulić i znów poczuć jej ciepło, chciał mieć ją przy sobie, tuż obok. Uśmiechnęła się do niego i ruszyła. On tuż za nią.
- Jak bardzo będziesz tęsknić za Meg? - spytał Harry, kierując się w stronę samochodu, którym tu przyjechali.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. Brakuje mi jej tam. - westchnęła. Nie lubiła być tam sama. - Ale teraz nie tylko za nią będę tęsknić.
- Nie? - spytał nie dowierzając.
- Nie. - przytaknęła, opierając się o jego samochód, do którego teraz doszli. - Teraz nie tylko jej mi będzie brakować. Będę tęsknić za jej szalonym chłopakiem, za słodkim blond głodomorkiem, za zakochanym opiekuńczym Liam`em, za szalonym bad boy`em, a co najważniejsze za cudownym przyjacielem.
- My też będziemy tęsknić, nawet nie wiesz jak bardzo. - powiedział podchodząc do niej z rozchylonymi rękami. Zaśmiała się cicho i wtuliła się w jego ciało. Lubiła jego zapach, tak cudownie pachniał.
- Jestem ciekawa jakie tym razem plotki o sobie przeczytamy. - powiedziała odsuwając się od Harry`ego.
- Nie mam pojęcia. - wzruszył ramionami i otworzył jej drzwi do samochodu. - A tak swoją drogą to jestem ciekaw jak tam nasze dziecko. - wybuchnęła śmiechem, a on razem z nią. Lubił, gdy się śmiała. Wtedy tak słodko marszczyła nos. Obszedł samochód dookoła i zasiadł za kierownicą.
- Jedziemy prosto do domu? - spytał odpalając samochód i ruszając z miejsca.
- Jedźmy do domu. - odpowiedziała i oparła głowę o szybę. Raptownie posmutniała. To była najprawdopodobniej ich ostatnia normalna rozmowa, do nie wiadomo kiedy. Nie miała pojęcia, kiedy znów zawita w Londynie.
- Czemu się znów smucisz? - nie lubił kiedy miała taki wyraz twarzy, nie lubił kiedy chodziła smutna. Z uśmiechem jej do twarzy i to właśnie w nim chciał ją zawsze widzieć. Położył dłoń na jej ręce, którą trzymała na fotelu.
- Po prostu będę za wami tęsknić. - odwróciła się do niego twarzą, a w jej oczach można było ujrzeć łzy. - Wiem, że jestem mazgajem, ale na prawdę się do was przywiązałam. - powiedziała cicho patrząc na swoje dłonie. - Przywiązałam się do Ciebie. - dodała w myślach, bojąc się zniszczyć wszystko co do tej pory stworzyli, w końcu byli tylko przyjaciółmi. Ścisnął jej dłoń w pocieszającym geście i uśmiechnął się lekko.

Weszli do domu, w którym siedzieli już w wszyscy. Każdy siedziała wpatrzony w telewizor.
- Co oglądacie? - spytał Harry siadając na ostatnim wolnym miejscu na kanapie.
- Wiadomości, ślepoto. - odpowiedział Niall uważnie śledząc to co się dzieje na ekranie. Dominica usiadła tuż obok Zayn`a, który zrobił jej miejsce.
- A teraz wiadomości z ostatniej chwili. - powiedziała młoda prezenterka. - Członek jednego z najsłynniejszych zespołów Wielkiej Brytanii, był niedawno widziany, z dziewczyną na randce. 
Wszyscy spojrzeli po sobie i oglądali dalej.
- Pewnie zdziwiłoby was to, że osiemnastoletni chłopak spotyka się ze starszą od siebie o trzy lata dziewczyną, ale nie jeśli chodzi o Harry`ego Styles`a. On woli bardziej dojrzałe kobiety. 
Zostały pokazane zdjęcia z ich dzisiejszego spaceru i z ' przyjacielskiego ' uścisku przed samochodem.
- Pewnie wiele was jest zawiedzionych tym, że Harry jest już zajęty, ale spokojnie dziewczyny! Pozostała dwójka jest jeszcze wolna! - i takim akcentem skończyły się newsy na kanale muzycznym.
- No to widzę, że mamy kolejną parę. Milutko. - podsumował Louis. Widział, że Harry nadal patrzył się tępo w ekran telewizora. Przecież chciałby, by tak było na prawdę.
- Zabawne. - mruknął  i spojrzał na Dominicę. Ona tak samo jak on, nie wiedziała jak się teraz zachować.
- Wiecie co, pójdę się spakować. - powiedziała i szybko wstając weszła po schodach. Weszła do 'swojego' pokoju i usiadła na łóżku. Otworzyła walizkę, która stała obok łóżka i zaczęła władać do niej niektóre rzeczy, które leżały obok niej na łóżku. Przecież to tylko zwykłe słowa wypowiedziane przez jakąś obcą babę w telewizji. Więc po co się tak denerwuje. Włożyła starannie złożoną bluzkę do walizki i z głośnym westchnięciem oparła się plecami o łózko.

Nadszedł ten moment. Nadszedł moment pożegnania się, na nie wiadomo jak długo. Wszyscy, wszyscy bez wyjątku stali na podwórku Meg, by pożegnać się z Dominicą, która lada moment miała odjechać, miała wrócić do domu.
- Mam nadzieję, że zawitasz u nas jak najprędzej. - powiedział Lou, przytulając malutkie ciało dziewczyny.
- Też mam taką nadzieję. - wyswobodziła się z jego uścisku i podeszła do Liam`a.
- Jedź ostrożnie, Dominica. - uśmiechnął się do niej i także prawie, że udusił ją w żelaznym uścisku.
- Nie głoduj tam, tak jak u nas. - zaśmiał się blondyn i rozczochrał jej włosy.
- Nie słuchaj tego pajaca. - Zayn puknął Niall`a w głowę i pocałował blondynkę w czoło. - Uważaj na siebie.
- Więc, mała wredna Istotko. - zaczęłam Megan i obie się zaśmiały. - Czekam tu na ciebie niebawem i wiem, że nie przyjedziesz tu tylko dla mnie. - wyszeptała jej do ucha i z uśmiechem weszła do domu razem z resztą. Na placu przed domem została tylko ona i On. Chwilę patrzyli na siebie, po czym podszedł do niej i po prostu ją przytulił. Wyszeptał ciche : Jedź ostrożnie, i odszedł w stronę domu. Przez moment stała jeszcze patrząc na jego sylwetkę znikającą za drzwiami i dopiero po tym podeszła do swojego samochodu. Najpierw włożyła torebkę na tylne siedzenie samochodu, a dopiero później miała zamiar wsiąść za kierownicę. Gdy otwierała drzwi od strony kierowcy, czyjaś ręka jej w tym przeszkodziła. Drzwi ponownie się zamknęły, a ona stała chwilę zdezorientowana. Odwróciła się przodem do tego kogoś i ujrzała to, co najbardziej tu polubiła, wręcz pokochała. Para jakże cudownych szafirowych oczu wpatrzonych tylko w nią.
- Harreh. - powiedziała cicho. Przecież pożegnali się. Czego jeszcze od niej oczekiwał? Byli zaledwie przyjaciółmi i tego się trzymała.
- Wyjeżdżasz i nie mam pojęcia kiedy znów się tu zobaczymy, a tak bardzo chciałbym, żebyś zapamiętała mnie tak samo jak ja ciebie. - zaczął mówić powoli opierając ręce o samochód po obu stornach jej ciała. Cała reszta stała w oknie w salonie przyglądając się wszystkiemu. Każdy był ciekawy co ma zamiar zrobić.- Te wszystkie spacery, Dominica, to wszystko uświadomiło mi, to jak bardzo mi się podobasz. Zależy mi na tobie z każdym dniem coraz bardziej, nawet gdybym mógł to wszystko zatrzymać nie zrobiłbym tego. Wiem, że te słowa mogą brzmieć banalnie czy bezsensownie w ustach osiemnastolatka, ale taka jest prawda. Zakochałem się w starszej kobiecie. Starszej, co nie ma dla mnie znaczenia, inteligentnej i pięknej. - Z obawą ujął jej zaskoczoną twarz w trzęsące się dłonie i zbliżył się do niej. - Zakochałem się w tobie, Dominica. - wyszeptał prawie, że nie słyszalnie. Lustrowała go wzrokiem, a po chwili uśmiechnęła się delikatnie do niego. Uniosła rękę i przejechała opuszkami palców po jego zaróżowionym policzku.
- Harreh. - znów wypowiedziała jego imię, lecz nie dane jej było skończyć. Zbliżył się jeszcze bardziej i niepewnie musnął ustami jej wargi. Nie zastanawiając się długo oddała lekki i przyjemny pocałunek. Przymknęła powieki rozkoszując się chwilą, przecież takie coś zdarza się tylko raz. Odsunął się do niej i zgrabnie palcami odgarnął jej włosy z czoła. Jej oczy się zaszkliły i bez żadnego zastanowienia przytuliła się do niego. - Będę tęsknić Harry, tak bardzo będę tęsknić. - wyszeptała w jego koszulkę.
- Nie dam ci zatęsknić, zobaczysz. - ucałował lekko jej czoło i pożegnali się już na prawdę. Ona wsiadała do samochodu i wyjechała z podwórka machając mu ze łzami w oczach. Zakochała się w tym chłopaku, sama nie wiedziała, że aż tak mocno. On natomiast wszedł do domu, gdzie od razu rzucił się na niego zadowolony Lou.
- Wiedziałem, że w końcu to zrobisz. - uściskał przyjaciela i odsunął się.
- Gratuluję, w końcu powiedziałeś jej o swoich uczuciach, kochany. - Megan podeszła do niego i lekko go przytuliła. - Będziecie piękną parą. - uśmiechnęła się radośnie i odeszła w stronę salonu. Harry stał jeszcze chwilę sam, a w jego uszach dudniły słowa przyjaciółki ' będziecie piękną parą '.

Droga minęła jej zaskakująco szybko. Czemu? Może dlatego, że cały czas miała w głowie Harry`ego i jego słowa. Tak, to na pewno od tego. Wtaszczyła walizkę do domu i postawiła ją u siebie w pokoju by móc się od razu rozpakować. Otworzyła ją i pierwsze co rzuciło jej się w oczy to duża niebieska bluza. I to na pewno nie jej. Wyciągnęła ją i od razu po pomieszczeniu rozniósł się zapach perfum Harry`ego. Położyła sobie ją na kolanach i uniosła karteczkę, które leżała tuż pod nią.
' Postanowiłem zrobić małą wymianę. Jeśli Ty trzymasz teraz moją bluzę, wiedz, że ja to samo robię z Twoją. Ten szaro - różowy materiał tak przyjemnie pachnie Tobą. To właśnie ta rzecz będzie przy mnie dopóki Ty się tu nie pojawisz. Harry Xx. '
-  No i jak się tu w takim nie zakochać. - powiedziała zakładając jego bluzę na siebie. Przysunęła materiał do nosa i znów zaciągnęła się jego zapachem.

__________________
Witam was, Słoneczka! < 3 
Są wakacje, co oznacza : więcej czasu na pisanie. Czyli , może częstsze dodawane rozdziałów, kto wie, kto wie.
Czekam na wasze opinie i zapraszam na moje drugie opowiadanie :  http://onething3.blogspot.com/
Kontakt : 11744685. 
Jeśli ktoś chce być informowany o rozdziałach, zapraszam. ; D