poniedziałek, 28 maja 2012

Rozdział 9.

- Myślicie, że to dobry pomysł? - spytała patrząc się tępo w okno.
- Najlepszy. Meg, tylko pomyśl. - Harry stanął tuż obok niej. - To zaledwie kilka dni, a on w tym czasie...
- No co? Zrozumie, że to był tylko jeden nic dla niego nie znaczący pocałunek, a nadal kocha swój ideał kobiety, Eleanor. Dajcie spokój chłopaki, ale... ale i tak chyba będę musiała to zrobić.
- Nie mów czegoś czego sama nie jesteś pewna. - Liam także do niej podszedł. - Zależy ci na nim, jemu na tobie też. Lubicie się bardziej niż wam się wydaje, więc błagam weź mi tu nie wyjeżdżaj z jakimś ideałem.
Odwrócił ją do przodem do siebie i uważnie zlustrował jej twarz. Oczy lekko podpuchnięte od płaczu, w których znów na nowo zbierały się łzy. Przytulił ją do siebie przy czym nie protestowała, wiedziała, że przy nich nic jej się nie stanie.
- Gdzie Lou? - spytała odsuwając się od przyjaciela.
- Wyszedł po zakupy.

Przestronny pokój w kolorach brzoskwini. Walizki do połowy zapakowane na brzegu dokładnie zaścielonego łóżka. Co chwilę na pościeli przybywało coraz więcej rzeczy czekających tylko na spakowanie.
- Ucieczka. - prychnęła Meg wyciągając z szafy kolejny sweterek. - Zachciało mi się uciekać.
Usiadła na podłodze obok łóżka z bluzką w ręce i poczuła kolejny raz już tego dnia, że z jej oczu płyną kolejne litry łez. Nie płacz głupia, nie płacz. Zanim przyjechała do domu zahaczyła jeszcze o swoje miejsce pracy. Poprosiła szefową o dwa tygodnie urlopu chorobowego. Zgodziła się bez żadnych komentarzy widząc swoją pracownicę w takim stanie. Z chłopakami pożegnała się dużo wcześniej, zanim opuściła całkowicie ich posiadłość. Żegnając się z Niall`em czy z Zayn`em nie czuła, aż takiego bólu. Z Liam`em było gorzej. Niby młodszy od niej, a tak bardzo dojrzały, pomocny i kochany. Przy uścisku z Harry`m ledwo co powstrzymywała się od płaczu, kochała go jak młodszego braciszka, którego nigdy nie mogła mieć. Gdy wtuliła się w szyję Louis`a musiała zacisnąć powieki tak mocno, że przez kilka sekund po ich otworzeniu nie mogły uspokoić się zawroty głowy. Żegnała się z nim nie wiedząc, że będzie z tego powodu tak bardzo cierpieć. Żegnał się z nią, nie wiedząc, że wyjeżdża, że nie wiadomo kiedy znów się zobaczą. Z już zapakowaną walizką zeszła powoli ze schodów. W salonie zatrzymała się na moment i wyciągając kartkę i długopis nakreśliła na kartce kilka słów na wszelki wypadek dla Lou, który to bez zapowiedzi lubił wpadać do jej domu. Ostatnie spojrzenie na wnętrze domu. Wyszła zabierając walizkę, torbę podręczną, torebkę i Brutala w specjalnym koszyku. Zasiadła za kierownicą swojego Volvo z Brutalem u boku i wyjechała powoli na zatłoczoną londyńską ulicę kierując się do domu oddanej przyjaciółki.

Po dość długiej i wyczerpującej jeździe Meg zatrzymała samochód pod jednym z wielu domków jednorodzinnych w miejscowości znajdującej się ponad dwieście kilometrów od Londynu. Wysiadła powoli z samochodu nie biorąc ze sobą nic prócz komórki, którą miała w kieszeni. Stanęła przed żelazną czarną bramką i naciskając klamkę pchnęła ją. Szła ścieżką wyłożoną kolorowymi kamyczkami, a po jednej ze stron rósł szlak barwnych kwiatów. W końcu to wiosna, początek wszystkiego. Szkoda, że nie dla niej, nie w tym momencie. Powolnym krokiem doszła do dużych frontowych drzwi. Drżącym palcem nacisnęła dzwonek i czekała, z niecierpliwością czekała na to, aż ujrzy w tych drzwiach pogodną twarz swojej przyjaciółki. Nie musiała wcale długo czekać. Usłyszała jej krzyk z wnętrza domu i po chwili zobaczyła zgrabną blondynkę przed sobą, z dość zdziwioną miną.
- Meg! - krzyknęła zadowolona i niesamowicie zaskoczona z jej odwiedzin. Zawsze zapowiadała swoje przyjazdy, aż do teraz.
- Dominica. - przytuliły się na przywitanie. Obie za sobą tęskniły, nawet nie wiedziały, że aż tak bardzo.
Pół godziny później siedziały już w przytulny salonie blondynki, popijając gorącą kawę z niebieskich kubków.
- Opowiadaj. Co się takiego stało, że przyjechałaś bez zapowiedzi. - powiedziała Dominica odkładają kubek na stół.
- Nic się nie stało. Stęskniłam się za tobą więc jestem. - wzruszyła ramionami patrząc w punkt gdzieś ponad głową blondynki.
- Meg, znam cię. Wiem, że coś jest na rzeczy.
Rozpłakała się, po prostu się rozpłakała. Kolejny raz tego dnia. Znów dała upust emocją. Dominica przytuliła ją do siebie gładząc delikatnie po plecach. Uspokajało ją to. Gdy Megan już o wiele spokojniejsza usiadła w normalnej pozycji, Nika ponowiła pytanie zadanie wcześniej.
- Wszystko zaczęło się od zerwania Louis`a i Eleanor... - zaczęła opowiadać. Streściła jej wszystko od rozmowy z byłą Lou, przez kłótnie i sceny w barze po sam wczorajszy pocałunek.
- Nie chciałabym ci czegoś wmawiać, ale kochasz go.- powiedziała przyjaciółka.
Meg spojrzała na nią i posłusznie pokiwała głową. Teraz dopiero sobie uświadomiła jak bardzo zależy jej na Lou i jakim uczuciem go darzy i to nie błahym uczuciem. Miłością, którą obdarza tylko jego. Jej idealnego przyjaciela, bez którego nie wyobraża sobie przyszłości, nie wyobraża sobie kolejnych dni, bez niego przy jej boku. Po prostu chce, żeby był. Nawet nie z nią, ale przy niej, już teraz, już na zawsze.
- Ale chyba powinnaś do niego zadzwonić, powiedzieć, gdzie jesteś. Pewnie i tak będzie cię szukał.
- Nie, tak jest lepiej. Nie dowie się gdzie jestem, a ja za jakiś czas wrócę i wszystko będzie jak dawniej. No prawie wszystko.
- Ale Meg..
- Nie, Dominica. Obiecaj mi, że zachowasz mój pobyt tu w tajemnicy, obiecaj, że nie wydasz mnie Louis`owi.
Westchnęła głośno i przytaknęła. Kolejne tematy ich rozmowy były bardziej codzienne. Zagadały się tak na temat gry na gitarze Niki, że nawet nie zauważyły mijającej już godziny dwudziestej drugiej.

Znudzony Louis właśnie miał zamiar jechać do Meg. Ten wczorajszy pocałunek wywoływał u niego mieszane uczucia, dlatego właśnie teraz musiała to wszystko wyjaśnić z nią. Zapytać, co tak na prawdę dla niej to znaczyło, czy to samo co dla niego? Czy może coś kompletnie innego. Bał się jak cholera jej odpowiedzi. Nie informując chłopaków wsiadł w samochód i ruszył do kwiaciarni, w której powinna się dziś znajdować. Jaki był zaskoczony, kiedy za ladą zastał kogoś innego, a osoba pytana o Meg wzruszyła tylko ramionami. Lekko zdenerwowany brakiem jego przyjaciółki w pracy ruszył do jej domu. Raptownie ruszył z parkingu przed kwiaciarnią i ulicami w trybie natychmiastowym znalazł się pod odpowiednim domem. Zaczął pukać i dzwonić dzwonkiem na przemian. Nic to niestety nie dało. Bez zastanowienia wyciągnął klucz, który miał zawsze schowany w portfelu i wszedł po domu. Na pozór wszystko wyglądało tak jak zawsze, niczego nie ubyło. Dopiero, gdy wszedł do sypialni zdziwił się kompletnym brakiem ubrań w otwartej szafie. Zeszedł pośpiesznie na dół. Przechodząc przez salon rzuciła mu się w oczy biała kartka złożona na pół, leżąca na szklanym stoliku. Podszedł biorąc kartkę w ręce. Czytaj tekst z drżącymi rękami. 
Lou, 
wiem, że prędzej czy później zajrzysz do mojego domu, ale mnie tu już nie będzie. To ostanie nasze pożegnanie, było poważniejszym niż Ci się wydawało. Przepraszam, że wcześniej Ci tego nie powiedziałam, ale tak jest lepiej. Nie ma mnie teraz z Tobą co jest dla Ciebie o niebo lepsze do dalszego kochania Eleanor. Walcz o nią jest Ciebie warta. Pewnie zastanawiasz się gdzie teraz jestem. Jestem w miejscu, gdzie nie grodzi mi nic oprócz pogryzień Brutala, więc proszę Cię nie dzwoń, nie pisz, nie kontaktuj się ze mną. Zapomnij na jakiś czas o mnie i o tym co działo się wczoraj. 
Twoja Meg. 
Rzucił kartkę i raptownie wyciągnął z kieszeni telefon, wybierając od razu numer kontaktowy z Megan. Jeden, drugi, trzeci sygnał nic ... później już tylko poczta. 
- Cholera! - zaklął i wybiegł z mieszkania. 

__________________________
i jak wam się podoba? ; > 
bo mi nawet, nawet < 3

9 komentarzy:

  1. Kocham . :D

    Czekam na nastepny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurde dziewczyno jesteś świetna .Uwielbiam twoje opowiadanie :3

    Zajrzyj do mnie jeżeli masz chwilę : >
    something-gotta-give-now.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Wdech, wydech.. potrzeba mi więcej, zdecydowanie. Ten przeklęty niedosyt będzie teraz za mną łaził krok w krok. Rozdział jest doskonały, jak każdy wcześniejszy zresztą. Louis jest taki opiekuńczy i rozważny. Jestem ciekawa, co postanowi Meg i czy naprawdę chce o nim zapomnieć. Jesteś genialna, po prostu. Twoje opisy są takie lekki, a zarazem takie dokładne. Idealnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oooh no widziesz to juz 5 z 54 rozdzialow, ktore ci sie podobaja. Idzie ci coraz lepiej ! XD
    A tak na serio to wyszedl ci swietnie. Umieram z niepewnosci -,-
    J. < 33

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny :) Taki profesjonalny bym powiedziała :D
    Bardzo mi się podoba xx czekam na następny :)
    K. :D

    OdpowiedzUsuń
  6. uwielbiam twojego bloga, jest cudowny!!! Trochę szkoda mi Luisa i Meg...oni powinni być razem, ale na pewno kiedyś do tego dojdzie więc tylko czekam z niecierpliwością...
    Buziaki :* Życzę weny
    ~Aga

    OdpowiedzUsuń
  7. Matko jakie emocje :DD
    Dawaj kolejny :3

    OdpowiedzUsuń
  8. fajny . :3

    Marta ~. :D

    OdpowiedzUsuń
  9. SWIETNE FANTASTYCZNE CUDOWNE PIEKNE ORYGINALNE NIESAMOWITE EXTRA BOSKIE ZAJEBISTE ZNIEWALAJACE.
    Amen.

    OdpowiedzUsuń