niedziela, 13 maja 2012

Rozdział 6.

 Rozdział dedykuję Dużej. Dziękuję bardzo, za te rozmowy, kochana. < 3



Kiedy Lou wraz z resztą zespołu znalazł się w zaułku, na początku stanął jak wryty. Meg, jego Meg, jego przyjaciółka kucała przy ścianie cała zapłakana, z czarnych tuszem na jej smukłych bladych policzkach i rozchylonych czerwonych krwistych ustach, które teraz prosiły o pomoc. Nad nią stał dobrze zbudowany facet po trzydziestce, z zarostem i ostrym wyrazem twarzy. W swojej obleśniej łapie trzymał podarty niebieski żakiet Meg. Louis nie patrząc na to, że owy facet, może powalić go jednym ciosem podbiegł do nich i odepchnął go, tak, że skołowany wpadł na pobliski srebrny śmietnik. Louis nie zważając na nic, kleknął przy Meg i odgarnął z jej twarzy pasmo przyklejonych przez łzy do policzka włosów. Wzdrygnęła się gdy jego palec dotknął jej policzka.
- Lou. - wychrypiała przerażona. W jej oczach krył się strach po tym co przeżyła i przed tym co ma się zdarzyć. Drżała z każdym jego dotykiem. Nadal czuła na sobie ręce tego, tego...faceta. Uważnie obserwował każdy jej ruch, każde spojrzenie. Widać było, że w tej chwili bała się nawet jego. Spokojnie uniósł swoje trzęsące się dłonie, nie chciał, aby się przestraszyła, nie wiedział co przed chwilą tu zaszło. Uniósł je i położył delikatnie na jej bladych policzkach, skierował jej twarz na swoją i ich spojrzenia się spotkały. Roztrzęsiona zatopiła spojrzenie w jego niebieskich spokojnych tęczówkach, które wielokrotnie uspakajały ją, były tylko dla niej. Właśnie w takich momentach, kiedy patrzyli sobie prosto w oczy, uświadamiała sobie, że ma przy sobie skarb. Skarbem jest mieć takiego przyjaciela jak on. Pomimo tych wszystkich sprzeczek w okresie ich przyjaźni zawsze byli dla siebie, zawsze mogli na sobie polegać. I tak było i tym razem. Przymknęła powieki, by uspokoić palpitacje serca, już sama nie wiedziała od czego, czy przez strach czy przez obecność Louis`a przy niej. Kciukiem starł czarną smugę po tuszu z jej lewego policzka i pogładził go ostrożnie palcem.
- Meg. - szepnął. Leniwie otworzyła oczy i znów na niego spojrzała. - Chodźmy stąd.
Pokiwała posłusznie głową i złapała jego wyciągnięta dłoń w jej kiernuku. Wstała powoli, lekko się chwiejąc. Lou cały czas pilnował ją wzrokiem, którego ani na moment od niej nie odrywał. Bał się, że jeśli odwróci się choć na skrawek sekundy ona znów zniknie i stanie jej się krzywda. A drugi raz nie chce przeżywać tego co teraz dzieje się w jego umyśle, a tym bardziej w jego sercu. Meg stanęła na nogi i od razu została okryta bluzą przyjaciela. Zarzucił jej brązowy materiał na ramiona i przytulił do siebie. Bał się o nią. Szli powoli, w zasadzie to on szedł prowadząc ją przy sobie, otaczając bezpiecznym ramieniem. Gdy wychodzili z tego zaułka, odwróciła się jeszcze ostatni raz i zobaczyła chłopców. Niall`a, Liam`a, Harry`ego i Zayn`a, którzy pomagali temu ostatniemu odwdzięczyć się za to, w jakim stanie znaleźli swoją przyjaciółkę.Malik ostatni raz kopnął już dość poturbowanego faceta i odwrócił się w jej kierunku razem z pozostałymi. Uśmiechnął się lekko do niej, jakby dodając jej otuchy. Popatrzyła na niego z podzięką w oczach i uniosła prawie nie zauważalnie kącik jej czerwonych warg. Louis otworzył jej drzwi ich samochodu i gdy już bezpieczna siedziała w środku zajął miejsce obok niej i otoczył ją pomocnym ramieniem, dając znak, że będziesz przy niej i nie pozwoli jej już skrzywdzić. Gdy przejechał po jej ramieniu ręką, wzdrygnęła się i prawie niezauważalnie odsunęła się od przyjaciela. Nadal miała wrażenie, że dotyka ją ten typ. Chciała wyrzucić to z głowy, ale wiedziała, że będzie to trudne, wiedziała, że będzie obawiać się każdego dotyku mężczyzny. Do samochodu weszli zadowoleni chłopcy ze swojego wyczynu.
- Li, weźmiecie samochód Meg? - spytał Louis podając mu kluczyki, które wcześniej wyciągnął z jej torebki.
Payne zgodził się i biorąc ze sobą Zayn`a wyszedł z samochodu i skierował się w stronę auta Meg, które nadal stało przed klubem, tym przeklętym dla niej klubem. Z przebiegu wydarzeń wychodzi, że już chyba żadne z nich, nikt z ich szóstki nie zajrzy do tego klubu, nawet taki imprezowicz jak Zayn.
Harry usiadł za kierownicą i po zapięciu pasów ruszył ostrożnie w stronę domu. Był bardzo dokładnym, niekiedy aż za dokładnym kierowcą, ale to właśnie dzięki niemu, mógł wozić jeszcze cały zespół w jednym kawałku na próby, czy też inne zdarzenie związane z ich zespołem. Z One Direction.Meg siedział z tyłu pomiędzy Lou, który nadal obejmował ją ramieniem i od czasu do czasu pogładził ją po nic, a Niall`em który co chwilę patrzył na Meg.
- Meg.... - zaczął w pewnym momencie wyciągając dłoń w jej kierunku. Gdy zobaczyła jego dłoń zaledwie parę centymetrów od jej ciała, zadrżała i mocniej zacisnęła rękę, w której i tak do tej pory miętoliła kolorową koszulkę w paski.
- Niall nie. - zaprotestował Louis zagarniając ją ramieniem bardziej do siebie.
- Ale co nie? - spytał. Najwidoczniej nie zauważył jak Meg reaguje, na każdy ruch mężczyzny.
- Nie teraz. - powiedział spokojnie Lou, patrząc uważnie na dziewczynę w jego ramionach.
Otulona jego bluzą, z twarzą przyciśniętą do jego ramienia zamknęła oczy i powoli odpływała w krainę snów, gdzie powinna być spokojna. Gdy już jej powieki zamknęły się i zaczęła oddychać równomiernie Louis odetchnął z ulgą. To wszystko nie skończyło się, aż tak bardzo źle. Zdążył, by trzymać ją teraz w ramionach. Nawet nie chciał myśleć, co by się stało, gdyby odpuścił sobie to dzwonienie, a miał zamiar to zrobić. Powoli zbliżali się do posiadłości chłopaków. Każdy z nich zagłębiony w swoich myślach, milczeli. Harry wjechał samochodem pod drzwi na tyle ile było to możliwe, by obejść się bez jakichkolwiek plotek na temat tego co się działo i teraz dzieje u nich w domu. Meg nie zniosła by tego, jeśli jeszcze by była główną sensacją w gazetach. Hazz otworzył drzwi Louis`owi, by ten po chwili wysiadł z samochodu razem z Megan na rękach i wszedł do oblanego ciemnością domu. Niall idący przed nim zapalił światło w salonie, by mógł tam położyć nadal śpiącą Meg. Tomlinson pokręcił tylko głową i skierował się w stronę schodów. W połowie drogi, dziewczyna zaczęła się wiercić w jego uścisku jakby śniło jej się coś przed czym ma się wyrwać, jakby miała przed czymś uciekać.
- Cii. Spokojnie. - Lou przystanął i zaczął gładzić delikatnie jej ramie. Co ten facet zrobił? Co ten typ zrobił z jego przyjaciółką? Takie pytania chodziły mu po głowie. Sam nie wiedział, do jakiego on posunąłby się stopnia jakby spotkał tego faceta na ulicy. Pewnie nic dobrego by z tego nie wszyło i to z pewnością nie dla Louis`a. Gdy Meg uspokoiła się trochę, ruszył dalej po schodach, nadal nerwowo na nią spoglądając. Otworzył sobie drzwi nogą i wszedł do przestronnego pomieszczenia, które spełniało funkcję jego pokoju. Położył dziewczynę delikatnie na łóżku, a sam przysiadł obok niej. Leżała teraz taka bezbronna, taka niespokojna. Odgarnął jej delikatnie włosy okalające jej twarz i westchnął głośno.
- Moja mała Meg. - zawsze tak do niej mówił. Była jego przyjaciółką, ale teraz to chyba się zmieniło. Patrząc teraz na nią, kołatały w nim inne uczucia niż zwykle. Fakt, zawsze chciał jej bronić czy dodawać otuchy, ale teraz...teraz mógłby zabić za skrzywdzenie jej osoby. I w pewnym sensie to zamierzał, zamierzał zemstę na każdym, na każdej osobie, która sprawi jej przykrość. Zdjął z jej zmęczonych stóp buty na wysokim obcasie i przykrył ją szczelnie kołdrą. Ostatni raz spojrzał na jej twarz, która teraz była wykrzywiona w grymasie i wyszedł z pokoju cicho zamykając drzwi. Zszedł po schodach i dołączył do chłopaków siedzących w salonie, przy włączonym telewizorze, którego wcale nie oglądali.
- Dzięki, chłopcy. - powiedział siadając obok Harry`ego na kanapie.
- Nie masz nam nawet za co dziękować, przecież wiesz, że nam też zależy, żeby Megan była bezpieczna. - powiedział Li, gładząc przyjaciela po ramieniu.
- Wiem, ale gdyby nie to, że tam pojechaliśmy....nawet nie chcę sobie tego wyobrazić, co ten facet mógłby jej zrobić. 
Zakrył twarz rękoma i pochylił się do przodu. On wiecznie radosny, teraz siedział i powstrzymywał się od płaczu.
- Lou. - Harry usiadł bliżej niego otaczając go ramieniem. - Lou, ona jest z nami. Jest teraz w twoim pokoju i śpi. Wszystko zmierza ku dobremu końcowi. Nie patrz na to co było, patrz na to co będzie, co będzie z nią.
- My też, będziemy starali się nią opiekować, przecież to też nasza przyjaciółka. - dodał Zayn, patrząc uważnie na Louis`a.
- Właśnie, przyjaciółka. - powiedział Lou podnosząc głowę. - Dla was może tak, dla mnie już chyba nie.
- O czym ty mówisz? -Niall siedzący na przeciwko niego, aż się poderwał z miejsca.
Już Louis miał odpowiedzieć na pytanie Irlandczyka, kiedy z piętra dobiegł krzyk przerażonej dziewczyny. Tomlinson poderwał się czym prędzej z miejsca i ruszył ku...no właśnie, do kogo on tak właściwie biegł po tych schodach, by dać bezpieczeństwo i schronienie. Kim teraz ona dla niego będzie? 

_____________
w końcu napisałam jakiś rozdział. uh. wiem, wyszedł z tego jeden wielki opis i nie wyszło tak jak chciałam, ale mam nadzieję, że jednak nadaje się do czytania. ; ) 
Czekam na wasze opinie, co do rozdziału.  < 3

9 komentarzy:

  1. Kocham twoje opowiadania. *-*

    OdpowiedzUsuń
  2. doprowadza mnie do płaczu ... ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Mimo tego iż jestem na skraju przytomności, ogarnęłam zgrabnie cały rozdział. Dziękuję Ci, dziękuję Kochanie za tę uroczą dedykację. Nie spodziewałam się.. Co do samego rozdziału, jest doskonały, ale odrobinę krótki. Na to zawsze się narzeka więc i ja muszę! Opisy są nieziemskie, czyta się to niezwykle płynnie i przyjemnie. Oczywiście czekam na dalszą część, chcę wiedzieć co będzie z Meg i Lou. Kochammm < 3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jesu ,najlepsiejszy <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Aż się popłakałam..
    Boski <3
    Czekam na następny :)
    K. :D

    OdpowiedzUsuń
  6. ale emocjeee . ♥

    Majtu :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudne < 3
    Dawaj szybko kolejny ! ;d

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny . Nawet nie wiesz jak to kocham . <3
    Oby tak dalej . ! :)

    OdpowiedzUsuń