sobota, 27 października 2012

Rozdział 28.

Dominicę obudziło łaskotanie w policzek. Odwróciła głowę w drugą stronę, a łaskotanie nadal nie ustawało. Otworzyła leniwie oczy i ujrzała uśmiechniętego Harolda.
- Cześć. - wymruczała.
- Dzień dobry. - odpowiedział uśmiechając się szczerze. - Jak się spało?
- Wierciłeś się na łóżku chyba do trzeciej, więc jako tako.
Harry zaśmiał się głośno.
- Przypominam ci, że to ty ostatniej nocy prawie, że zrzuciłaś mnie z łóżka, KOCHANIE.
- Kochanie. - wypowiedziała z zamkniętymi oczyma, napawała się tym, że leży wraz z Harry'm w jego łóżku obściskując się, on mówi do niej ' kochanie ' . Właśnie teraz, po tym wszystkim czuła się tak ogromnie szczęśliwa. Jeśli dałoby radę latałaby dziesięć metrów nad ziemią byle by tylko pokazać jaka jest przy nim szczęśliwa.
- Wstajemy na śniadanie?
Czule odgarnął jej włosy z czoła i czekał na odpowiedź.
- Chyba powinniśmy.
Wstali z łóżka mając na sobie minimum. Nie czuli się skrępowani a Harry to już szczególnie. Dziewczyna na bieliznę nałożyła krótkie spodenki, będące pod ręką i koszulę Styles'a, która także pierwsze rzuciła jej się w oczy. Harry aż tak bardzo się nie fatygował. Na tyłek naciągnął tylko pierwsze lepsze spodenki, które okazały się Lou.
Wyszli na korytarz z pokoju chłopaka i zaciągnęli się zapachem dobiegającym z kuchni. Jajecznica, która najprawdopodobniej była przyrządzana przez Danielle, bo żaden chłopak nie był zdolny rano do tego aby coś zrobić.
Do kuchni weszli uśmiechnięci i nie mniej głodni. Przy stole zastali już Liam'a, który oglądaj coś zawzięcie w gazecie; Danielle stojącą przy blacie robiąc kawę, której zapach zaczął mieszać się z zapachem jajecznicy jeszcze bardziej zwiększając głód dwójki, która teraz weszła do kuchni.
- Cześć. - Dan uśmiechnęła się do nich i postawiła na stole dwa czyste talerze. - Chcecie jajecznicy?
- Ja nałożę. - Harry wyręczył narzeczoną Payne'a i po chwili wraz ze swoją dziewczyną jedli śniadanie.
- Jesteś nie normalny! - krzyk z piętra rozniósł się po całym domu, a później śmiechy - Puszczaj!
- Nawet o tym nie marz. - Zayn chyba bawił się doskonale. Po chwili pojawił się w drzwiach kuchni z blondynką przewieszoną przez ramię.
- Jesteś debilem, Malik.- wysyczała przez zęby Perrie. - Puszczaj mnie do cholery!
- Co serwujecie na śniadanie? - spytał jakby reszty jakby nie słyszał słów Perrie.
- Jajecznice, ale można zrobić w każdej chwili coś innego. - Danielle patrzyła na parę z uśmiechem. Wiedziała, że to dobry pomysł by przysłać tu blondynkę. W powietrzu można było wyczuć miłość i to nie tylko tą pomiędzy narzeczeństwem czy parą Styles'ów, ale i pomiędzy Mulatem i blondyneczką.
- Dzięki poradzę sobie. - odpowiedział Zayn i z dziewczyną przerzuconą przez ramię podszedł do mebli. Posadził na nich Perrie, a sam stanął przed nią. Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i patrzyła całkowicie w przeciwną stronę, niż ta w której on się znajdował.
- Nie obrażaj się, Blondi. - pocałował ją w policzek niebezpiecznie blisko ust i zabrał się za robienie kanapek. Niall, który właśnie wszedł do kuchni patrzył na to z zazdrością. Każdy powoli łączy się ze swoją miłością w parę. A on? On nie. Liam jest zaręczony. Louis z Megan zachowują się jak młode małżeństwo. Harry przywiózł z powrotem do Londynu Dominice, ale tym razem jako swoją druga połówkę. Nawet Malik pokazuje Edwards, że nie jest mu obojętna, a ona chociaż udaje, że ją te denerwuje jest tym faktem zadowolona tak samo jak on.
Ktoś musi być sam - pomyślał i usiadł przy stole, naprzeciwko Danielle.
- Nie jesz nic? - spytała siedząca obok niego Dominica.
- Nie jestem jakoś głodny. - mruknął i zaczął bawić się cukierniczką.
- Stało się coś? - pytanie padło z ust Dan.
- Po prostu nie jestem głodny, to tyle.
- Nialler. - o tak, dla Payne'a włączył się syndrom Daddy Direction.
- Nic mi nie jest! - wstał i wyszedł z kuchni biorąc tylko butelkę wody.
- Martwię się o niego. - powiedziała Perrie co zdziwiło Zayn'a. - Chyba jest zakochany, a co gorsza... bez wzajemności.

- Podasz mi dżem? - z zamyślenia wyrwał Patricię głos siostry.
- Jasne. - podała jej słoiczek, który stał obok jej talerzyka.
- Co ty taka zamyślona? - Louis posłał jej pełne ciekawości spojrzenie.
- Nie czuję się dziś za dobrze. - wymamrotała unikając jego spojrzenia.
- Połóż się, ja i tak zaraz idę do pracy. Muszę się tam w końcu pokazać. - Megan wstała od stołu i włożyła talerz do zlewu. - Louis później jedzie do chłopaków, więc będziesz miała spokój.
- Wolałabym jechać z Lou. - powiedziała. - Mogę?
- Jasne, ale to dopiero późnym popołudniem jak wszyscy będą do życia. - zaśmiał się i poklepał dziewczynę po ręce, którą trzymała na stole.
Zaraz po tym Megan wyszła z domu czule żegnając się z chłopakiem i machając Patrici, która siedziała przed telewizorem.
Wpatrzona w ekran oglądała teledyski najsławniejszych artystów. Nicki Minaj, Rihanna, Rita Ora, Ed Sheeran czy zespół chłopaków - One Direction. 
Gdy pojawił się tytuł ich piosenki czekała z niecierpliwością na teledysk. Dlaczego? Sama nie rozgryzła tego uczucia, ale po prostu chciała to zobaczyć, a może ich? Istnieje także możliwość, że jednego z nich. Louis przysiadł się do niej i również oglądał teledysk do piosenki ' More than this '. 
- Było świetnie. Każdy koncert to coś innego, a ten był jakiś wyjątkowy. - lecz gdy nie otrzymał żadnej odpowiedzi o siostry swojej dziewczyny spojrzał na nią. Wzrok miała skierowany tylko na Irlandczyka, który właśnie śpiewał. Czy coś się kroi? Czy zapomni o swoim byłym facecie-skurwysynie i otworzy się na innych mężczyzn?

Tuż przed piątą po południu Patricia siedziała z Tommo w samochodzie, który prowadził chłopak. Jechali do domu chłopaków, w którym miała okazję być tylko raz. Na wczorajszej kolacji, gdzie Liam oświadczył się swojej dziewczynie. Już od momentu zobaczenia ich wiedziała w ich spojrzeniach miłość i wcale nie zdziwiło ją to, że wczoraj wykonał tak bardzo ważny krok w ich związku. 
Louis wjechał na posiadłość chłopaków i oboje wysiedli z samochodu. Chłopak wcześniej uprzedził resztę, że wpadnie po południu, więc w domu powinni być wszyscy. 
- Jesteśmy! - Louis krzyczał już od wejścia. 
- My też! - Harry wychylił się zza Dominici, która siedziała na jego kolanach.
Zaraz do nich dołączyli także Patricia z Tomlnsonem. Przysiedli na brzegach kanapy. Oglądali film.
- A Nialler gdzie? - Loui przeczesał wzrokiem salon i nie znalazł w nim blondyna z paczką żelek w ręku.
- Siedzi w swoim pokoju od śniadania, którego nawiasem mówiąc też nie jadł. - powiedziała mu Danielle, która siedziała wtulona w Liam'a.
- Coś z nim nie tak? - Louis także martwił się o przyjaciela. 
- Sami tego nie wiemy. 
Dalej oglądali film w ciszy. Nikt jej nie przerwał do momentu kiedy ze schodów nie zbiegł Niall. W dłoni trzymał gitarę i widocznie był roztrzęsiony. Liam od razu wyszedł z salonu udając się do kuchni, w której był blondyn.
- Co się stało, Niall?
- Wszystko jest do dupy! - krzyknął wycierając starannie swoją ulubioną gitarę.
- Co masz na myśli? 
- Wszystko, kurwa, wszystko! - Irlandczyk rzadko przeklinał więc Li zaczął martwić się o niego jeszcze bardziej. - Daj mi święty spokój i wyjdź. 
- Niall.
- Wyjdź do cholery, robię coś! 
I Liam ustąpił. Wszystko to było dla niego dziwne. Ta cała sytuacja, która wydarzyła się przed chwilą była czymś spowodowana, a on nie wiedziała czym. Z miną, której nikt nie mógł rozszyfrować wrócił do salonu. Siedzieli w milczeniu, a Niall nadal siedział w kuchni delikatnie wycierając gitarę, na którą kapały zły: nienawiści, bezradności i czegoś jeszcze o czym nie chciał kompletnie myśleć. 

___________________
i co sądzicie? jak wam się podobają rozdziały po powrocie? 
chyba nie za bardzo, ale raczej o to nie dbam, tylko szkoda, że nie wyrażacie swoich opinii. szkoda. ;c 
zapraszam w między czasie także, na moje pozostałe blogi, na które dodaje nowe rozdziały.
1. from love to death.
2. Baby I'm addicted to you

Do następnego. ; *

wtorek, 23 października 2012

Rozdział 27.

Para zadowolona z pobytu w rodzinnym mieście Louisa, właśnie zaparkowała pod domem Megan. Wypoczęci, uśmiechnięci i zakochani roztaczali aurę miłości wokół siebie. Wysiedli z samochodu nie śpiesząc się do tego, aby wyciągnąć walizki z bagażnika. Megan otworzyła drzwi frontowe i oboje weszli do środka.
- Jesteśmy. - Louis krzyknął z korytarza, gdzie zdejmowali buty.
- W salonie! - odkrzyknął im Niall.
Megan ciągnąc Louisa za rękę wpadła do salonu od razu ściskając tam swojego pieska, który stęsknił się tak bardzo jak właścicielka za nim. Tuliła go do siebie, kiedy z piętra zeszła Patricia. Zaskoczona Megan zdjęła psa z kolan i podniosła się. Siostry stanęły przed sobą. Megan widząc łzy zbierające się w oczach młodszej siostry przytuliła ją do siebie, kiedy ta wybuchła spazmatycznym, głośnym szlochem. Chłopcy zostawili je same, tulące się do siebie. Teraz płakały już obie.
- Co się stało? - siedziały na kanapie nadal do siebie ciasno przytulone. Czerwone oczy Patricii jakoś nie uspokajały Megan.
- Pamiętasz mojego faceta ....
I tak przez następne dwie godziny siedziały, wylewały lawinę łez, wyzywały facetów-idiotów tego świata i zaręczały, że zawsze będą dla siebie i żadna nie zostawi tej drugiej w potrzebie. Zgodnie stwierdziły, że dopóki młodsza nie znajdzie sobie jakiegoś mieszkania, będzie teraz u Megan.

Tak jak się umówili, tak teraz siedzieli wszyscy w domu chłopaków. Dziewczyny urzędowały w kuchni z masą jedzenia. Nie jest jednak łatwo wykarmić tak pokaźną liczbę osób, jeszcze bardziej zważając na fakt, że jest wśród nich ktoś taki jak Nialler.
- Dzisiaj jest jakaś specjalna okazja, że wszyscy tak razem jemy? - spytała Dominica, która przekładała ciasto z blaszki na ogromny talerz.
- Liam'a naszła ochota na spędzenie razem czasu. - Megan postawiła na stole w kuchni, kolejny półmisek z jedzeniem. - Czasami każdy z nich tak ma. Normalne.
Zaledwie chwilę później zasiedli do stołu uginającego się pod jedzeniem i jedli rozmawiając. Śmiali się z żartów Louisa, z apetytu Nialla, a nawet z 'idealnych' włosów Zayna. Wszyscy toczyło się jak zazwyczaj.
Liama nie było przy stole już dobrych dziesięciu minut, kiedy każdy już zaczął zastanawiać się co tam takiego robi, zdenerwowany Payne wszedł ponownie do pomieszczenia, w którym się znajdowali.
- Możecie mnie przez moment posłuchać? - stanął niepewnie przy Danielle.
- Uhu, coś się kroi - Meg szepnęła Louis'owi na uchu i puściła oczko do Dan, równie zaskoczonej co cała reszta.
- Mów. - Danielle stanęła przy nim, kładąc mu rękę na ramieniu. Widocznie odetchnął z ulgą i ujął jej dłoń w swoje. Wszyscy siedzieli nadzwyczaj cicho i uważnie śledzili poczynania Liam'a.
- Danielle, jesteśmy ze sobą naprawdę długo, a ja od zawsze kocham Cię tak samo jak nie bardziej. - patrzył prosto w jej oczy, które z uczuciem patrzyły prosto na niego. - Czas spędzony z Tobą jest dla mnie wyjątkowy, idealny i niepowtarzalny. Każdą wolną chwilę chcę spędzać u Twojego boku i w żadnym wypadku Cię nie opuszczać. Pragnę ukazywać Ci codziennie jak wielka jest miłość do Ciebie i jak bardzo mi na Tobie zależy. Danielle, jesteś tą najważniejszą, najpiękniejszą, tą najdroższą i jedyną. To z Tobą mam nadzieję przeżyć te wszystkie dni mojego bytu na ziemi, to z Tobą chcę dzielić wszystko. To z Tobą pragnę się budzić rano i zasypiać wieczorem, to z Tobą chcę płakać, śmiać się i narzekać na wszystko; oglądać kolejny raz Toy Story, kiedy Ty masz już dość tej bajki, a jednak nadal ją ze mną oglądasz. To z Tobą chcę wiązać wszystko, dosłownie. Jesteś moją Danielle, moją miłością, moją obsesją, religią, wiarą, nadzieją - jesteś moim wszystkim, największym skarbem. Więc - uklęknął na kolano wyciągając z kieszeni małe pudełeczko. - zaszczycisz mnie tak bardzo i zostaniesz już ze mną na zawsze? Zostaniesz już ze mną na wieki jako panie Payne?
Popłakała się, roniąc wielkie łzy, łzy szczęścia uklęknęła przed nim wtulając się w jego ciało. Płakała mocząc jego koszulkę i całym ciałem do niego przylegając. Kochała go i tak samo jak on nie wyobrażała sobie bez niego życia. Łączyli się ze sobą idealnie, byli idealni. Byli wzorem.
Odsunęła się od niego minimalnie i patrząc w jego szczęśliwe i odrobinę załzawione oczy wypowiedziała tylko to, albo aż to : Kocham Cię, tak cholernie bardzo Cię kocham.
Przyjaciele wstając zaczęli głośno klaskać. Wszyscy cieszyli się szczęściem tych dwojga. Byli dla siebie jak rodzina, a ta rodzina teraz stawia poważne kroki.
Megan wtulona w swojego chłopaka także uroniła kilka łez szczęścia, słysząc tak szczere i prawdziwe wyznanie chłopaka.
Harry obejmował Dominicę, a patrzą na Liama i Danielle wyobrażał za jakiś czas w takiej samej sytuacji siebie z Dominicą.
Niall z Zayn'em cieszyli się z tak odważnego kroku Liama i życzyli mu jak najlepiej. Dziewczyny, Patricia i Perrie nie znając aż tak bardzo tej pary razem, także cieszyły się z takiego obrotu spraw. Dla nich wyglądali  idealnie.

- Kiedy zamierzacie się pobrać? - spytał Niall, jak już wszyscy siedzieli w salonie przy cieście i gorących napojach.
- Co tam ślub! - Loui machnął rękę. - Lepiej powiedzcie kiedy będą dzieci?!
Liam wraz z Danielle tylko zaśmiali się na te sugestie.
- Wiecie - zaczął Li - jeśli już mowa o ślubie, to ja bym wziął go nawet zaraz w tych spodniach czy nawet bez, ważne, że z nią.
Otulił ramieniem swoją - już - narzeczoną i ucałował jej skroń. Byli tacy słodcy razem.
- To jak, zbieramy się? - Zayn poderwał się z miejsca.
- Gdzie?
- Na weselisko! - wykrzyknął rozkładając szeroko ramiona.
- Już niebawem.- potwierdziła Dan i czule spojrzała na swojego przyszłego męża. Przyszły mąż - jak to cudownie brzmiało w jej głowie. - Kocham Cię, Li.- wyszeptała wtulając się w niego jeszcze bardziej.
- Ale nie tak bardzo jak ja kocham Ciebie, D.

Po całej 'uroczystości' w domu Zayn postanowił zabrać na krótki spacer Perrie, które już niebawem miała go zostawić, przynajmniej na jakiś czas, dlatego teraz wykorzystywał każdą wolną chwilę, by z nią posiedzieć.
- Aż rzygam tęczą patrząc na nich. - Zayn pokazał odruch wymiotny idąc obok blondynki, londyńskimi ulicami.
- Przestań. - szturchnęła go w ramię. - Są uroczy i pewnie każda dziewczyna w pomieszczeniu zazdrościła Danielle tak samo jak ja.
- Zazdrościłaś jej? Czego? - miał tylko nadzieję, że nie Liam'a, bo wtedy z Payne'm było by niedobrze.
- Tego, że jest tak szczęśliwa u boku mężczyzny, który kocha ją tak samo jak ona jego. To wszystko jest aż tak piękne, że praktycznie nierealne.- westchnęła ciężko uporczywie patrząc w swoje dłonie. - Każda kobieta marzy o czymś takim. Ten najważniejszy krok nie musi być wcale tak przesadnie romantyczny jak w tych wszystkich romansach czy komediach romantycznych, ważne, żeby był wyjątkowy i właśnie z osobą, którą się kocha. Którą kochamy ponad wszystko.
Czuła, że jeśli nadal będzie mówić o miłości, której w ogóle nie zaznała i to w towarzystwie chłopaka, który wpływa na nią inaczej niż reszta na całej kuli ziemskiej, to się po prostu popłacze, będzie ryczeć w jego ramionach, a tego starała się uniknąć. Do czasu. Do czasu, gdy jej drobne ciało zostało owinięte silnymi ramionami mężczyzny. Mężczyzny, od którego czerpała bezpieczeństwo i jeszcze nie nazwane uczucie, w głębi serca.
- Tylko mi się tu nie rozklej. - wyszeptał w jej włosy, a ona jeszcze bardziej zacisnęła dłonie na jego bokach. Delikatnie głaskał ją po plecach. - Obiecuję, że też przeżyjesz taką chwilę. - dodał po chwili.
Czyżby coś jej w tej chwili dwuznacznie przekazywał? Czyżby miało to oznaczać coś, co ma wydarzyć się między nimi? To wiedział tylko on i był całkiem zadowolony ze swoich myśli, szczególnie w momencie, kiedy tulił ją do swojej klatki piersiowej jak malutką, kruchą, porcelanową laleczkę. 

_________________
Wiem, wiem ... zaczęłam pisać tak ... jakoś chaotycznie, znów. Mam wiele zastrzeżeń co do tego rozdziału, ale postaram się już nie narzekać na nie publicznie... chyba.
W każdym razie, chciałabym wiedzieć co sądzicie o takim przebiegu akcji? Podoba wam się?
I po długim zastanawianiu się i rozważeniu wszystkich ZA i PRZECIW, postanowiłam zacząć pisać nowe opowiadanie, lecz tam rozdziały będą pojawiać się, rzadko, lecz nie za bardzo oczywiście.
tutaj link -from love to death.

niedziela, 21 października 2012

Rozdział 26.

- To zależy, Harry. - uśmiechnęła się delikatnie. - To wszytko zależy, od kilku rzeczy. 
 - O czego? - bał się, bardzo się bał, że tak po prostu powie mu, że ma wracać do domu, bo jedną z tych rzeczy jest to, że nigdy nie będzie na tyle poważny by dorównać takiej kobiecie jak ona. 
- Jeśli mnie w tym momencie pocałujesz, to obejdzie się bez reszty. 
Przez pierwszą chwilę nie docierało do niego nic, dopiero po chwili gdy jego zszokowany mózg przemyślał to wszystko, nie tracił ani chwili. Ujął jej uśmiechniętą twarz w dłonie, delikatnie jakby miał w rękach drogocenny skarb, który lada chwila ma się rozpaść na miliony kawałeczków. W prawdzie tak się czuł, jakby trzymał największy skarb tego świata. Kciukiem przejechał po zaróżowionym policzku i zatrzymał go na rozchylonych delikatnie wargach. Zbliżył się do niej, tak że czuli na swoich pragnących się wargach przyśpieszone, ciepłe oddechy. Złączył ich usta w pocałunku i już wtedy czuł, że w tej chwili może latać. Może latać nad ziemią i żyć wiecznie jak Piotruś Pan tylko dzięki Dominice, dzięki jego Dominice. Czuł się szczęśliwy, tak prawdziwie całując ją, a jak oddała mu pocałunek, z tak samo intensywnym uczuciem co on, to rozpierała go nieopisana radość, a szczęście mógł gromadzić w butelkach. 
- Kocham Cię. - wyszeptał w jej wargi po pocałunku.
Nie mówiąc nic, wtuliła się w jego ciało. Zaciągnęła się zapachem jego perfum i czuła, że jest jej dobrze, że czuje się przy nim bezpieczna i co najważniejsze kocha go. 
Prawdziwa miłość zawsze nas znajdzie. 
Z parku udali się prosto do domu. Cholernie szczęśliwi nie interesowali się żadnym posiłkiem czy innego tego typu sprawami. Po wejściu do domu wzięli tylko szybki prysznic, osobno rzecz jasna i położyli się spać, to jednak zrobili razem. Leżąc w łóżku Dominici opatulili się nie tylko pościelą, ale także swoimi rękoma. Chcieli mieć się blisko, najbliżej jak się da. 
Zayn czuł z każdą możliwą chwilą, że ciągnie go coraz bardziej do Perrie. Powinien się z tego cieszyć, ale jakoś go to nie uszczęśliwiało. Dlaczego? Otóż, gdyby tylko wyznał dziewczynie, że jest w niej zakochany czy nawet zauroczony to mógł wszystko stracić przyjaźń, a wraz z nią i Perrie. Dlatego chciał zachowywać się normalnie, ale tak szczerze mówiąc nie wychodziło mu to w żaden sposób. Uzależniał się do drobnej blondynki, która byłe teraz dla niego na co dzień.
Zrobił śniadanie jak to miał w zwyczaju od trzech dni i wszedł do pokoju, w którym spała blondynka. Jak zawsze spała rozwalona na całym łóżku. Głową leżała na skrawku poduszki, a kołdra skotłowana leżała pomiędzy nogami. Kosmyki włosów opadały jej na twarz, dzięki czemu tak uroczo marszczyła nosek. Lubił w niej tą minę. Tak jak masę innych, tak ją całą. 
Poszedł do łóżka i na fotelu obok postawił tackę, gdzie znajdowało się śniadanie. Usiadł na brzegu łóżka, a ono ugięło się pod jego ciężarem. Westchnął przeciągle i z delikatnością identyczną jak dotyk skrzydełek motyla dotknął jej czoła i odgarnął blond włosy. Poruszyła się odrobinę i wtuliła twarz w dłoń mulata. Zdziwił się. Czyżby nie spała? 
- Zayn, znowu mnie rozpieszczasz. - wypowiedziała nawet nie otwierając oczu.
- Lubię to robić. - wzruszył ramionami i zabrał dłoń z jej twarzy. W odpowiedzi uśmiechnęła się tylko i sięgnęła po kanapkę z dżemem truskawkowym. Przez chwilę patrzyła na niego z zamyśloną miną, a już później poczuł jak z jego twarzy spływa dżem. 
- To nie jest zabawne. - starł dłonią dżem i nałożył na jej policzek.
- Jest. - śmiała się głośno. 
Nie wiedział co go podkusiło, ale także umazał ją na ustach, dżemem z kolejnej kanapki. 
- I co żeś narobił cwaniaku? - nadal się śmiała. - Zetrzyj mi to teraz. 
Już miał sięgać po serwetką, chusteczkę czy cokolwiek, gdy złapała go za kark przyciągając do siebie i całując szybko i zachłannie jakby zaraz miał ją odepchnąć. W odpowiedzi na pocałunek przygarnął ją jeszcze bliżej, tak, że siedziała praktycznie na jego kolanach, a swojego dłonie położył na jej odkrytej szyi. 
- Smakujesz truskawką. - powiedział oblizując usta.
- Też cię uwielbiam, Zayn. - ugryzła go w dolną wargę, przy okazji pozbywając się z niej dżemu.
Ich Amor także się spisał. Czas pokaże czy postara się na tyle, by dwójka zakochańców była razem. 


Popołudnie w Londynie było spędzane w dobry sposób. Niall wraz z Patricą umówili się na wypad na pizzę z Zayn'em i Perrie. Całą czwórką mieli spędzić czas na wygłupach i bezsensownych rozmowach. Dziewczyny miały się poznać, a 'pary' do siebie zbliżyć jeszcze bardziej.
Wenecja także zachęcała do aktywnego spędzania czasu. Niestety to dziś wylatywali z niej Liam z Danielle, lecz nie od razu do domu. W drodze powrotnej muszą jeszcze zahaczyć o domy rodzinne, zarówno Li jak i Dan. Miłość robi z człowiekiem wszystko, dosłownie wszystko.

Za dwa dni w Londynie mają się spotkać wszyscy. Louis z Megan, którzy jeszcze korzystają ze spokoju w domu rodzinnym Tomlinson'a; Harry, który obiecał ściągnąć ze sobą Dominicę; Zayn przekonał Perrie do tego, aby została jeszcze u niego na kilka dni, by choć jeszcze trochę czasu spędzili razem; Niall z Patricią i tak nigdzie się nie wybierali, a chłopak w tym czasie coraz bardziej i szczegółowiej poznawał dziewczynę, która okazała się siostrą Megan. A Liam i Danielle? To oni chcieli ściągnąć całą ekipę do jednego miejsca, nie tyle co oni razem a Liam. Dlaczego? Wszystko wyjdzie na jaw za dwa dni w trakcie spotkania w ich w domu  w Londynie. 

________________
dobra, powiedzmy, że wracam do pisania, ale tylko powiedzmy. 
będę dodawać tu coś, tylko jak napiszę coś naprawdę sensownego, a to może zdarzać się bardzo rzadko - na to, też trzeba się nastawić.
więc teraz chciałabym wiedzieć, KTO MA ZAMIAR TO JESZCZE CZYTAĆ. 
komentarzy w żaden sposób nie podpisanych nie biorę pod uwagę. 
CZEKAM NA WASZĄ OPINIĘ, CO DO TEGO BADZIEWIA, TEŻ. ; D
; *   + a co powiecie na nowe opowiadanie?! 

piątek, 12 października 2012

.... + INFORMACJA.

    Jesień. Pora roku, która przynosi stany : przygnębienia, cierpienia i silnej tęsknoty. Pora roku, która przynosi kolejne pożegnania, rozstania i odwroty. Nikt z osób, które uwielbiają cieszyć się życiem, nie lubi jesieni, jest po prostu przygnębiająca.
    Stukot obcasów o brukowy chodnik, roznosił się pomiędzy marmurowymi tablicami. Chłody wiatr powiewał kolorowymi liśćmi, które już spadły z prawie ogołoconych drzew. Wysoka brunetka przemierzała na spokojnie kolejne alejki, pomiędzy nagrobkami. Co rusz poprawiała rękawy brązowego płaszcza, by naciągnąć je odrobinę dalej na dłonie w zastępstwie za rękawiczki. Jasny szalik, który miała owinięty pod szyję, podciągała w momencie silniejszego wiatru pod same oczy. Chowała tym samym zaróżowione policzki, przed kolejnym atakiem wiatru. Zgarnęła włosy z policzków, chowając je pod czapkę, zsuwającą się z głowy. Przystanęła przy grobie, który odwiedzała w każdej możliwej chwili. Ciemny marmur i jasny napis na nim ułożony w imię i nazwisko tak bliskiej dla niej osoby. Ukucnęła, by ująć w dłoń znicz i ponownie go zapalić. Wiatr niestety jej w tym nie pomagał. Co chwilę gasił zapalony przez nią ogień. Po kilku podejściach w końcu udało jej się podpalić wkład w zniczu, który następnie postawiła na nagrobku. Przeżegnała się, by pomodlić się i ‘porozmawiać’ z osobą, którą tak często tu odwiedzała, która spoczywała tu od dłuższego, tak dla niej ciężkiego czasu.
    Po dwudziestu minutach siedzenia na ciemno-brązowej ławce, z której powoli odchodziła farba, zaczęły jej powoli odmarzać palce, zarówno u rąk jak i u stóp, choć i tak miała ocieplane buty. Zimna, która jeszcze nie nadeszła, zaczęła już się zapowiadać. Potarła dłonie o siebie, a następnie o zaróżowione policzki. Ostatni raz już tego dnia przeżegnała się przy grobie i opuściła cmentarz, by dostać się do samochodu, w którym mogła siedzieć przez następne dwadzieścia minut i rozmyślać o tym, dlaczego ludzie w tak młodym wieku odchodzą z tego świata. Czemu są winni, że zostają tak bardzo ukarani?

___________________
Nawiązanie do 1 listopada, Święta Zmarłych, które tak bardzo wprowadza w moje życie ból, jeszcze większą tęsknotę i nadzieję, że jeszcze ich kiedyś ujżę.

Zastanawiałam się przez ten czas na tym całym moim opowiadaniem i wiecie co stwierdziłam? Że początek mi się podoba, ale dalszą część to po prostu beznadziejnie zepsułam. Ugh, no wiem, wiem.
Nie jestem w stanie pisać tego dalej, jak na razie i bardzo was PRZEPRASZAM. Jeśli tylko coś dalej wymyślę od razu wam napiszę CIĄG DALSZY historii.
Ale, żeby na blogu nie było wcale tak pusto wpadłam na pewien pomysł. Chcecie od czasu do czasu jakiegoś imigina czy one shota? 

Mam nadzieję, że będziecie wyrozumiali. Czekam na wasze komentarze z opiniami. 
Do zobaczenia, KOCHAM WAS ZA TO, ŻE JESTEŚCIE. <3